Waga na dziś: 94,0
Wynik nie powala. W porównaniu z czasem kiedy traciłam kilogram tygodniowo to całe nic. Ale zawsze coś, bo przynajmniej nie stoję - no i wiadomo, jak głosi znane powiedzonko pomali a dali. Jakiś cień rozczarowania jest, chociaż sama dobrze wiem że dni kiedy ściśle trzymałam się diety nie było wiele, do tego pączki i inne słodkości były codziennie podczas wizyty gości. Zobaczymy jak będzie za tydzień, ale liczę że lepiej. Od przyszłego tygodnia wracam do 1700kcal. Tak mi było dobrze.
Po powrocie męża z pracy zabraliśmy się za gotowanie na następne dni, a później żeby za bardzo nie odpocząć pojechaliśmy spontanicznie do ikei żeby zakupić nasze ulubione pojemniki. Było półtorej godziny przed zamknięciem gdy 8minut od celu utknęliśmy w godzinnym korku.
Dojechaliśmy. Pokrywek nie było.
Jak wróciliśmy to kończyliśmy obiad i jakimś cudem zmusiłam się mimo ogromnego braku chęci do przejechania chwili na rowerze. To była gigantyczna walka w mojej głowie, serio.
Podsumowanie dnia:
Dieta ok, bez zarzutów. Woda też codziennie około 1500.
Rowerek 26min, 9,16km i 2008kcal