Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Heej, jestem Angelika mam 15 lat, chodzę do 3 klasy gimnazjum i pragnę schudnąć 10kg. Myślę, że ten portal pozwoli mi spełnić swoje marzenie :) Poprzez odchudzanie zaniedbałam swoje zainteresowania, ale postaram się to nadrobić, kiedy tylko zrzucę zbędny nadbagaż. Co mnie skłoniło do odchudzania? Sukcesy przyjaciółek (w odchudzaniu) no i oczywiście niezadowalający mnie, własny wygląd.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46264
Komentarzy: 628
Założony: 17 listopada 2013
Ostatni wpis: 17 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Macrocosme

kobieta, 26 lat, Lublin

165 cm, 55.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 grudnia 2013 , Komentarze (9)

HEJ ROBACZKI :) 


Jestem tak straszliwie zmęczona, ale w sumie nie wiem od czego. Mam ochotę na łóżko, kota, dobry film lub książkę. Czasami tak mało potrzeba do szczęścia :)

Razem z brazylijskim przystojniakiem Andrianem przyjechały do mnie z Sao Paulo 3 niezbyt fajne niespodzianki, a dokładnie...
Nieee, nie zjadłam ani jednej :) A chyba każdy lubi TOBLERONE ;/ mniam

Dzisiaj na siłkę poszła ze mną przyjaciółka i w sumie nie zgadzam się z tym, że z kimś się ćwiczy lepiej. Na siłce staję się samolubnym odludkiem, którego kontakty z innymi osobnikami ludzkimi ograniczają się do uśmiechu w kierunku takiego jednego przystojniaka i poproszenia go o zdjęcia 50kg ze sztangi :D
No ale 1,5h treningu zaliczone, rano i wieczorem też coś pokombinowałam, a teraz czeka mnie tylko relaks :D 

Bilans:
I śniadanie: owsianka
II śniadanie: jabłko, mandarynka, kiwi, jogurt naturalny, 2 łyżki płatków owsianych
Obiad: 5 mini kotlecików sojowych, kasza jęczmienna, kawałek kalafiora
Podwieczorek: 3 wafle ryżowe, banan
Kolacja: -

Na razie na wagę nie staję, centymetr wczoraj ruszyłam, spadło mi w tym roku prawie 10cm w udach :) :P 

TRZYMAJCIE SIĘ TAM ♥

27 grudnia 2013 , Komentarze (15)

WITAJCIE SŁONECZKA :) 


Od rana chodzę jak na szpilkach, bo dzisiaj w końcu siłownia. Niestety zaspałam na nią, ale przecież o 16 znów otwierają :) Ale dzisiaj zimno, brr, aż po zjedzeniu tego czegoś co sobie zrobiłam w ramach obiadu (zaraz będzie fotka) położyłam się do łóżka i przeleżałam godzinkę przy akompaniamencie muzyki disco-polo płynącej z głośników moich sąsiadów.
A tymczasem muszę się Wam czymś pochwalić (niestety nie jest to spadek wagi, a szkoda). Wczoraj miałam ogromną ochotę na cukierka z choinki, a konkretnie na tego:
Nie wiem jak on smakuje, ale wygląda obłędnie. Do tego moja POMOCNA mama ciągle szeleściła kolejnymi i kolejnymi papierkami. Chyba z 15 minut walczyłam ze sobą jak jakiś schizofrenik i już-już prawie bym go zjadła. Chwyciłam butelkę wody i zaczęłam pić aż zrobiło mi się niedobrze. Wtedy już mi się odechciało cukierka. I jestem z siebie dumna. To nie była zwykła zachcianka, której opieram się z trudem, ale opieram. To była MEGA zachcianka, dlatego o tym piszę.

No i jak pisałam, tak zrobiłam. Dzisiaj jest dzień oczyszczania organizmu, czyli to jest mój jedyny posiłek na dziś:
Nie wiem jak to się nazywa ale jest w tym kiwi, jabłko, mandarynka, płatki owsiane i jogurt naturalny :) Mniam mniam! 

A jutro już ruszamy ze starą, idealną dietką.

No i ostatnia rzecz, o której dziś powiem to buty do biegania. Dokładnie te:
Są to Nike Free Run, ale nie wiem + ile dokładnie (+3 czy +5). No i mam straszny problem z ich znalezieniem, bo na Allegro jest masa podróbek (w sumie same podróbki, nie dajcie się nabrać) a w sklepie internetowm Nike lub Zalando chodzą po ponad 400zł, a ja tak wyśmienitą biegaczką nie jestem, by wydawać tyle na buty.
Kurczę, chciałabym żeby się gdzieś pojawiły za 300zł.
Wie ktoś coś na ten temat? 
P.S. Nie ufam sklepom internetowym. Widział ktoś je w zwykłym salonie Nike albo jakimś outlecie?

Trzymajcie się ♥ 

26 grudnia 2013 , Komentarze (9)

Siemanko skarby ♥ 
Dziwnie czuję się pisząc to, ale... nareszcie koniec świąt! Nareszcie jutro wracam do normalnego jedzenia. W sumie od soboty, bo jutro planuję oczyszczenie organizmu po tym wszystkim co pożarłam bez żadnych skrupułów. Zobaczymy jak to wyjdzie, pewnie chrupnę serek wiejski i parę wafli ryżowych, ale będę się starać żeby nic więcej. W sobotę ponownie witam owsiankę na śniadanie, nie sądziłam, że to powiem, ale stęskniłam się za nią!
Wczoraj już pisałam, że od nowa rozpoczynam moje życie bez słodyczy, ale było mi bardzo trudno bo przede mną znów pojawiła się Pani Walewska. Około 18:30 już-już po nią sięgałam, ale na szczęście się oparłam. Za to poznałam nowy smak, który dotąd mnie odrażał, ale mówią, że trzeba do niego dorosnąć... Wiecie o co chodzi? KAWA. Kawa jest idealna. Dobrze smakuje i zaspokaja uczucie głodu. Ideał! Ale wiem, wiem, nie będę z nią przesadzała.
Ostatnio zadziwiło mnie pytanie koleżanki, przybliżę Wam nasz dialog:
Ona: To ile ty razy w tygoniu chodzisz na siłownię?
Ja: Sześć.
Ona: Chce ci się?
I mnie zamurowało. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poczułam jakby ktoś się mnie spytał, ile siedzę dziennie na facebooku, a słysząc moją odpowiedź, zareagował: "chce ci się"? Zaczęłam jej więc tłumaczyć iż nie ma tu żadnego chcenia-nie chcenia i że siłownia nie jest dla mnie karą tylko rozrywką. Owszem, czasami wolałabym zostać w łóżku, ale więcej jest tych chwil, kiedy na siłowni zaczynam czuć, że żyję. I najważniejsze jest to, że siłownia nie pyta - siłownia rozumie, a kiedy wchodzę na salę treningową to wszystkie moje problemy znikają :) 

No dobra, BILANS:
I śniadanie: barszcz czerwony z 4 uszkami 300kcal
II śniadanie: -
Obiad: dwa karpie + dwa wafle ryżowe 500kcal
Podwieczorek: jakieś 7 (!!) plasterków szynki, ćwikła 400kcal
Kolacja: pomarańcza, serek wiejski, wafel ryżowy, dwie mandarynki, jabłko 400kcal

No dziś było ok, bez żadnych słodyczy :) 
Jutro siłka od rana o taaaaaak!!!
I bez pokus u babci o taaaaak
życie jest piękne
do końca wyzwania pozostało mi 25dni
myślicie, że dam radę schudnąć z 5kg w tym czasie? 
od razu mówię: bez słodyczy, bez wszelkiego pieczywa, bez smażonego, 4 posiłki dziennie, ok. 2,5 h dziennie ćwiczeń, 3 l wody dziennie itd.? 
p.s. nie zaczynam odchudzania, żyję już  tak ok. 3-4tyg więc waga nie spada jak szalona
mam szansę do 20 stycznia zgubić te 5kg? tylko nie "jasne! jak się zepniesz to jasne!", a po głębszym rozważaniu? jak uważacie?

25 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Heeej, Boże Narodzenie dziś i... pofolgowałam sobie, oj tak... Strasznie się z tym czuję no ale dobra... :P

I śniadanie: barszcz, dwa uszka, dwa kawałki makowca (400kcal)
II śniadanie: -
Obiad: dwie ryby smażone z marchewką (300kcal)
Podwieczorek: 4 plasterki szynki, ćwikła, sałatka (550kcal)
Kolacja: OMGG
1. 3 kawałki ciastka Pani Walewska - 400kcal
2. 1 kawałek sernika - 100kcal
3. 3 kawałki ciastka Aniołek 400kcal

No wydaje mi się, że tyle. Te ciastka były w bardzo malutkich kawałeczkach no ale.. xd
2150 o ku*waaaa :< 
Jutro jeszcze do babci ale ciastek nie tkne chociażbym zdechnąć miała... po tym co dzisiaj usłyszałam że mam mieciutka pupcie, ze siostra jest szczuplejsza etc... 27 nic nie jem (nie, nie jest to głodówka) dla oczyszczenia organizmu, a od 28 od nowa ruszamy z normalną dietką, 4 dobre posiłki i tak dalej... Potem urodziny i mam nadzieje ze przez to ze zażyczyłam sobie dość kosztowny prezent, przyjaciółki nie będą miały na czekolade haha :) A w sylwestra też nic jeść nie zamierzam, o! 
A od stycznia pan na siłce układa mi nowy trening i będę miała 20 dni do końca mojego challeng'u. Coś czuję, że do tych 45 kg nie dojdę kurczę :/ No nic, lecę wypić hektolitry wody i coś poćwiczę bo krew mnie zalewa jak widzę tyle kcal. 
A wy jak tam? Mam nadzieje ze nienagrzeszyłyscie tak jak ja... 

24 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Cześć wszystkim :) Dziś tak na szybko, bo wracam do rodziców oglądać świąteczną telewizję :) Nigdy dokładnie nie liczę kalorii ale staram się by wychodziło coś koło  1000, a dziś policzyłam i... no, sami zobaczcie :)

I śniadanie: ryż na mleku (400kcal)
II śniadanie: -
Obiadokolacja:
1. Karp 250kcal
2. 2 racuchy 200kcal
3. 3 ryby po grecku 300kcal
4. barszcz czerwony z dwoma uszkami 200kcal
5. 2 smażone ryby + sałatka z marchewki 300kcal

RAZEM: 1650 kcal

Przekroczyłam mój limit diety o 650kcal ALE to są święta, a poza tym właśnie jakoś koło tylu spaliłam dziś na siłce także luuuzik, jest lepiej niż oczekiwałam :) Kto by pomyślał, że na kolację wigilijną zjem mniej niż jadłam w zwykły dzień jeszcze miesiąc temu? :) Ale jutro będzie gorzej - od 14 objazd babć, oh... ale odmówię 2 dania (kotlet+ziemniaki+surówka) ahh nie wiem jak mi się to uda, chyba ucieknę się do wyimaginowanego bólu brzucha haha :D A wam jak minęła wigilia?

23 grudnia 2013 , Komentarze (4)


Witam laski :)

Dzisiaj ostatni dzień przed świętami i wiem, że wszystkie pewnie uwijacie się przy świątecznych potrawach, ale chyba każda znalazła czas na krótki pobyt na Vitalii? :) Ja osobiście zwolniona jestem ze wszelkich przygotowań, no, może oprócz ubierania choinki. Święta spędzam u babci, gdzie wszystko jest już przygotowane przed przyjazdem całej rodzinki. W domu mama ugotuje tylko barszcz, pierogi i rybę. Do tego mamy jakieś ciasteczka i przepyszne (podobno) cukierki na choinkę, ale ja - ku swojej uciesze - się ich nie czepiam.
Ostatnimi czasy, nic dziwnego, na Vitalii najpopularniejszym tematem jest "jak przeżyć święta i nie utyć". Ale ja trochę tego nie rozumiem. Serio - siadacie do stołu o tej, załóżmy, 18 godzinie i bez przerwy jecie przez cały wieczór? No jakoś mi się nie wydaje. Wigilia to jeden dzień, ba, jeden wieczór i naprawdę - całe jedzenie, które zjemy, każda z nas da radę spalić przez następne, powiedzmy, 3-4dni. A przeżywamy jak mrówka okres. Sama zamierzam zjeść dwa kawałki ciasta, barszczyk, rybkę i może coś jeszcze wpadnie. To tak dużo, jak na święto? No, nie wydaje mi się. Przestańmy się bać :) To, że raz sobie pofolgujemy nie oznacza końca diety. Od 1 stycznia nie czekają już na nas ŻADNE "wpadki" :D
A jak ja się trzymam? 15 dzień bez słodyczy, ale jakoś szczególnie mi ich nie brak. Mam nagłe napady "ale bym zjadła coś słodkiego" albo jakiś słodycz chodzi za mną cały dzień, a nawet kilka dni. Teraz akurat mam monstrualną ochotę na rogalika z ciasta francuskiego z toffi. No po prostu wariuję, jak myślę o jego smaku! Ale nie dam się. Do tego 15 dzień mojej rygorystycznej diety i zanotowałam w swojej głowie, że zaczynam jeść coraz więcej np. wczoraj zjadłam ponaprogramowo 300 kcal. Może jakoś bym to przeżyła, gdyby nie fakt, że wieczorem obczaiłam pół pomarańczy, dwie mandarynki i końcówkę woreczka z pestkami z dyni. Także dzisiaj dieta BARDZO postna (co widać po obiedzie), ale tego się zaraz dowiecie, bo niżej bilans :):

BILANS:
I śniadanie: 4 placki owsiane z jabłkiem
(przepyszne! smakują jak połączenie racuchów z plackami ziemniaczanymi, a są idealnym fit-śniadankiem. po-le-cam!)
II śniadanie: jabłko
Obiad: 100 gram kaszy gryczanej i 7 ogórków konserwowych (te ogórki to moja nowa miłość, jeden ma UWAGA UWAGA - tylko 2kcal:))
Podwieczorek: jogurt naturalny + 2 wafle ryżowe
Kolacja: -

ĆWICZENIA:
1. Poranny mini trening
2. 2,5h na siłowni
3. Wieczorny mini trening

No i wypadałoby złożyć jakieś życzenia. Myślę, że tych zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, miłości itd. nasłuchałyście się już w szkołach, pracach, na ulicach, od sąsiadek, znajomych i reszty. Mi pozostało tylko życzyć aby wasz Vitaliowy cel ziścił się jak najszybciej i trwał, trwał, trwał. Wytrwałości kochane! ♥

22 grudnia 2013 , Komentarze (2)


Cześć i czołem :)
Ledwo co poruszam palcami z zimna, bo dopiero wróciłam ze spaceru, a pogoda łaskawa nie jest, ale nawet to nie potrafi zmazać uśmiechu z mojej twarzy. Zmieściłam się w moje spodnie z szóstej klasy, a waga pokazuje 54kg, do tego trzymam się diety wzorowo. Żyć nie umierać. Dzisiaj był dzień regeneracji, ale już jutro zrywam się rano i lecę na siłkę. Nawet w Wigilię nie odpuszczę (no, chyba że mi zamkną, ale raczej rano będzie otwarta). 
Straaaaasznie mi się dzisiaj nudziło, dlatego włączyłam sobie film - 'Charlie'. GENIALNY. A potem coś lżejszego - 'Jeszcze większe dzieci' - również polecam, można się pośmiać ;) Bo w tej telewizji to nic nie ma! Yh.

Bilans:
I śniadanie: owsianka
II śniadanie: jabłko
Obiad: dwa jajka na twardo, trzy ogórki korniszony, trochę kaszy gryczanej
Podwieczorek: mandarynka, 2 wafle ryżowe z szynką (jak jakaś będzie), serek wiejski
Kolacja: -

Ćwiczenia:
1. Poranni mini trening
2. Spacerek
3. Wieczorny mini trening

TRZYMANECZKO  ♥ 

21 grudnia 2013 , Komentarze (4)


Cześć kochane :)
Dzisiaj jest pierwszy dzień wolności (mówię tu o szkole, ale z tego co czytałam, to większość z Was wzięła już sobie urlop w pracy) ale nie ma żadnych weekendów od ćwiczeń, a tym bardziej od diety, dlatego dziś wstałam, skoczyłam do sklepu a zaraz potem na siłkę. Jedno zrozumiałam - muszę sobie wyznaczyć dzień przerwy, bo inaczej się zajadę. Najlepszy byłby czwartek, bo wtedy nie mam w ogóle siły. Nie wiem jak to przeżyję, będę miała wyrzuty sumienia, że nic nie schudnę jak się będę w czwartek obijała.
Czujecie magię świąt? W sumie, odpowiedz już znam: NIE. Bo jak tu czuć święta widząc taką bez-śniegową pogodę za oknem? Nie mówię, że lubię śnieg, ale coś na Wigilię i Boże Narodzenie mogłoby spaść! 
Czuję, że to co robię, ma sens i nie mam zamiaru się poddawać. Nie teraz.
Smutno mi jak patrzę na moją mamę. Ile już razy z nią gadałam o tym, że obie musimy przejść na dietę, a ona za każdym razem reagowała na to pozytywnie. Ale co ja ciągle widzę... pączek, ciastko do kawy. No dobra, może słodycze je jakoś 3-4 razy w tygodniu, ale jej menu jest bardzo obszerne. Zawsze mi obiecuje, a potem się objada. A gdy jej to mówię, ma argument, że to ja jestem na diecie, a nie ona. Nie chodzi tu o to, że jest jakaś strasznie gruba, no pulchna. Chodzi o to, że od kiedy pamiętam "odchudza się". Chodzi na fitness, stepy itd. no ale to jedzenie. Nie wiem już co mam z nią zrobić.
Mam nową motywację do chodzenia na siłownię :) Może to bardzo przyziemna sprawa, ale... haha... jest tam taki chłopak, który zawsze mówi mi cześć i się tak ślicznie uśmiecha :) A dzisiaj śmiał się jak po godzinie chciałam uciec z siłowni, ale tata zagrodził mi drogę do szatni, przerzucił sobie przez ramię i zaniósł z powrotem na bieżnię haha :P

Menu:
I śniadanie: jogurt naturalny + 3 orzechy włoskie 
II śniadanie: 2 wafle ryżowe z listkiem sałaty i trochę twarogu 0%
Obiad: 4 kawałki ryby smażonej, trochę kaszy gryczanej, 4 ogórki konserwowe, 2 kiszone (małe)
Podwieczorek: 3 wafle ryżowe z listkiem sałaty i twarogiem 0%
Kolacja:

Zauważyłam, że nigdy nie piszę co piję, a to ważne, tak? No to dziennie 3l wody niestety gazowanej, ale moi rodzice taką kupują i 2 lub 3 kubki naparu z pokrzywy.

PONAWIAM MOJE PYTANIE: TAK NA OKO - ZJADŁAM WIĘCEJ NIŻ 1000KCAL? I MYŚLICIE, ŻE MOJE MENU JEST OK? BO NW CZY JE ZMNIEJSZYĆ-ZWIĘKSZYĆ ALBO UZUPEŁNIĆ W INNE(LEPSZE) PRODUKTY? 

Ćwiczenia:
1. Poranny mini trening
2. 1h na siłowni
3. Wieczorny mini trening.

Trzymajcie się cieplutko 

20 grudnia 2013 , Komentarze (5)


Witajcie :)
Dzisiaj od samego rana ciągnęło mnie do tego, aby się zważyć no i w końcu uległam pokusie i... waga pokazuje 55 kg! A przed dietą było 58 :) Strasznie jestem zadowolona, ale muszę jeszcze wytrzymać i stracić 10 kg. 
Jestem z siebie dumna. Dzisiaj mieliśmy klasową Wigilię, a na stole pojawiły się: makowiec (na który ochotę przeogromną mam od jakichś 2 tygodni), jeszcze ciepłe racuchy, które wprost ociekały przepysznym tłuszczykiem (myślałam, że zwariuję), czekoladowe babeczki, pierniczki, ciastka HITy, a jako gwóźdź do trumny pojawiły się trzy przeogromne pizze (ich średnica, daję słowo, wynosiła jakiś metr!). Do tego słodkie napoje, cole, woda smakowa...
I wiecie co?
Nie tknęłam NICZEGO. Kompletnie. Nawet niczego nie spróbowałam. Ale był to test mojej silnej woli, myślałam, że się tam popłaczę. Wszyscy tam tak zajadali, aż im się uszy trzęsły, a mi ślinka ciekła.
Ale koniec końców, jest po wszystkim, a ja siedzę zadowolona :) 
Do tego moje dotąd obcisłe spodnie teraz spadają mi z tyłka, ta wiadomość jest słodsza nawet od tych przepysznych racuchów.
Coś czuję, że będą mi się śniły.
A co do ćwiczeń: codziennie rano i wieczorem wykonuje je solidnie, co do siłowni to trochę sobie folguję, ale cały tydzień wracałam z niej prawie na czworaka, więc uznałam, że trzeba trochę przystopować.
Na razie jestem szczęśliwa. Długo traciłam nadzieję, że nic nie dadzą moje poświęcenia, ale już widzę, że jednak nic nie idzie na marne. 
A tymczasem moja mama wcina wielkiego, tłustego pączucha z równie kalorycznym serkiem waniliowym. A smacznego!

Bilans:
I śniadanie: owsianka
II śniadanie: jabłko
Obiad: 100g kaszy jaglanej i 4 małe kawałki smażonej ryby (ale! smażona na oleju, w niezbyt kalorycznej panierce, do tego to była woda, a nie ryba... chyba nas w sklepie oszukali)
Podwieczorek: 7 małych kawałków śledzia w zalewie + 3 wafle ryżowe
Kolacja:
Jak myślicie, to wszystko to powyżej 1000kcal? Bo chcę utrzymywać taką "dietę" do 1000kcal, a niezbyt znam się na przeliczaniu. Wiem, wiem, trzeba wiedzieć ile te ryby miały gram itd. No ale tak na oko? Zjadłam więcej niż 1000? 

Ćwiczenia:
1. Poranny mini trening
2. 1,5h na siłowni
3. Wieczorny mini trening

Skończyłam "Klątwę Tygrysa - Przeznaczenie". Nie mam co teraz zrobić ze swoim życiem. Haha :)

POZDRAWIAM I ŻYCZĘ SUKCESÓW :) 


19 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Hej.
Zawaliłam dzisiaj, źle się czuję.
Cały dzień chodziłam jak naćpana, slalomem, oczy mi się przymykały, kręciło mi się w głowie i nie miałam siły na nic. 
Po powrocie do domu musiałam szybko pójść kupić prowiant ( :D ) na jutrzejszą klasową Wigilię - mamy cały dzień, także troszkę trzeba moich kolegów i koleżanki podtuczyć :P A później siłka... Wytrzymałam tylko 1,5h, a jak wychodziłam zdążyłam bąknąć jakieś dowidzenia, a gdy drzwi się za mną zamknęły wybuchnęłam płaczem i chlipałam przez całą drogę do domu (z 20 min). Strasznie byłam wkurzona z mojej niemocy, że nie dokończyłam treningu. Ale naprawdę nie mogłam. W kolanach zaczęłam czuć ból coś typu reumatycznego, oczy mi się kleiły i miałam wrażenie, że zaraz padne trupem... 

Bilans:
I śniadanie: owsianka
II śniadanie: jabłko
Obiad: gotowana fasolka szparagowa, kasza jęczmienna (bez niczego, trochę oliwy z oliwek)
Podwieczorek: 3 wafle ryżowe + szynka z kurczaka + kapusta pekińska + łyżka ćwikły
Kolacja: -

Ćwiczenia:
1. Poranny mini trening
2. 1,5h na siłce
3. Wieczorny mini trening

Wczoraj byłam taaaaka padnięta po siłce, ledwo stałam na nogach ale odezwały się moje masochistyczne zapędy i postanowiłam upiec rodzince ciasteczka na święta - tzw. kocie oczka. Wyszły 4 blachy, a ja nie zjadła ani jednego, ba! Nawet palca z marmolady nie oblizałam, tylko wytarłam. Za to rodzice zajadali aż im się uszy trzęsły :)

P.S. Nie oglądajcie "Ludzkiej Stonogi". Potem, wracając z siłowni będziecie podejrzewali każdego mężczyzne, który za wami idzie o to, że jest psychicznym doktorem, który chce połączyć wasz układ gastryczny z układami dwójki innych ludzi.

POZDRAWIAM :)
Trzymam kciuki żebyście nigdy nie musiały przeżywać takiej niemocy, którą dziś ja odczułam...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.