Wczoraj popłynęłam na maxa. Od rana jadłam posiłki zakazane w mojej diecie. Wpadło kilka kromek białego chleba, którego nie jadłam od miesięcy, śledzie, czekolada ,dwie oponki z czekoladą i kilka pierogów. Takiego miałam smaka na te śledzie w occie a później wszystko już poszło jak lawina. Wpadły też kanapki z boczkiem i 3 pomarańcze. Wieczorem bolał mnie brzuch a od rana mam strasznego moralnego kaca bo na wadze zwyżka. Byłam załamana ale pomyślałam, że dość już tego szaleństwa. Dzisiaj zbieram dupę w garść i walczę od nowa. Wiem, że jak odpuszczę to odrobię wszystkie stracone kilogramy a to totalna PORAŻKA. Nie poddam się więc bo jak to zrobię , to koniec ze wszystkim co do tej pory osiągnęłam. Dzisiaj grzeczniutko od rana. Śniadanko iście dietkowe i planuję dużo ruchu. Wczoraj pomyłam wszystkie okna w domu tzn. było ich 6, uprałam wszystkie firanki i zasłony, wyczyściłam wszystkie parapety.. Trochę się zmęczyłam ale to kropla w morzu w porównaniu do tego co zjadłam. Dzisiaj planuję sprzątanie całego domku i obejścia a później na rower. Mam dzisiaj ochotę przejechać dwa moje dystanse czyli 2 x 10 km. Jak wyjdzie to zobaczymy. Mam nadzieję że nie będę się wstydziła znowu że nie dotrzymałam danego sobie słowa.
DO DZIEŁA WIĘC !!!!!! DUPA W TROKI !!!!!!!!!!!!
PS./ Sorki za treść ale musiałam sobie dowalić by wrócić na właściwe tory i nie żałować później.