Zaczynam wszystko od nowa. Tym razem już po raz ostatni. Mam teraz dużo czasu na myślenie. Obiektywnie spojrzałam na siebie i stwierdziłam że źle mi z samą sobą. W ubiegłym roku udało mi się schudnąć 12 kg i czułam się z tym świetnie. Nakupiłam sobie fajnych ciuszków w mniejszym rozmiarze, które obecnie są za ciasne. Wyrzuciłam mnóstwo rzeczy z szafy ale tych ostatnich nabytków nie wyrzucę bo mi bardzo szkoda. 4 pary spodni rurek w których nigdy wcześniej nie chodziłam a czuję się w nich świetnie i mnóstwo bluzeczek w bardzo odważnych kolorach w których obecnie wyglądam jak sznurowany baleron. Powiedziałam już dość. Dzisiaj już lepszy dzionek dla mnie ale za to mój mąż ma ogromny ból korzonków. Dostał zastrzyki ale ta jego choroba zamknęła nam drogę zakupów. Doszłam więc do wniosku, że ja muszę dokuśtykać do auta i wybrać się na zakupy. Kupię sobie wszystkie produkty i od jutra zaczynam moją dietę. Nie ma że boli ... dupa w troki i do galopu. Nie mogę chodzić na aerobik i zumbę ani jeździć rowerem ale mogę robić brzuszki bo to nie obciąża mojej nogi. Koniec użalania się nad sobą.
Obiecałam sobie, że po raz ostatni podejmuję walkę, jeżeli i tym razem polegnę to już koniec ... to znak że będę już zawsze taka jaka jestem. Jeżeli zawiodę siebie to usuwam się z Vitalii bo to nie będzie miało już sensu.
WALCZĘ i tym razem mam nadzieję że wygram. Wierzę że dam radę bo Wy jesteście i dajecie mi kopa do działania.