Postanowiłam wrócić na Vitkę choć przyznam to bardzo trudne. W czasie mojej nieobecności było bardzo trudno. Tona problemów zwaliła się na moją głowę i niestety przygniotła mnie do samego dna. Kłopoty z synem, który nadal jest niepokorny., mąż stracił pracę i cała masa innych rzeczy przyczyniła się do mojego upadku. Problemy jednak powoli odchodzą w dal. Zaczynam robić się spokojniejsza i mam nadzieję że te zawirowania odejdą już jak najdalej. Z dietą popłynęłam na 100%. Zgubione kilogramy pewnie powróciły. Nie wiem tego bo boję się stanąć na wadze ale po ubraniach widzę że znowu zrobiło się ciasno. Teraz najbliższy cel to podnieść się z gleby. Nie będzie to jednak łatwe ponieważ brak mi motywacji. Dalej jestem smutna i przygnębiona. Wszystko mnie przytłacza i ciężko mi nawet dbać o swój wygląd czy uczestniczyć w moich ukochanych ćwiczeniach. Jak się podnieść z tego? Chyba nie potrafię... Pomóżcie mi proszę.
samotnicaaa
28 czerwca 2014, 17:42Oj widze ze nie tylko u mnie klopoty. Ale pamietsj ze po kazdym upadku najwazniejsze to sie podniesc i isc dalej zeby sie nie poddac. Pozdrawiam i powodzenia!
Rogalik89D
21 czerwca 2014, 16:56Walcz , po upadku trzeba się podnieść !!! Pamiętaj to Ty walczysz o lepszą ja !! Trzymam za Ciebie kciuki !!! Przyznałaś się do błędu to już sukces teraz małymi kroczkami i do przodu !!!!!
brzydula77
21 czerwca 2014, 10:09Meg walcz! Pamiętam jak zaczynałyśmy. Łap moją rękę i pomogę Ci biec.
Grubaska.Aneta
19 czerwca 2014, 23:05ojojoj się podziało u Ciebie, oby już każdy kolejny dzień był bardziej pozytywny od poprzednich!
Idziulka1971
19 czerwca 2014, 17:36Podnieść się musisz sama, Ty decydujesz kiedy, my możemy podać ramię, abyś się na nim wsparła. Ja po upadku podnosiłam się ponad miesiąc, może nawet troszkę dłużej. Dziś wstałam, ale do pełnego wyprostu jeszcze mi troszkę brakuje. Podobnie jak Ciebie problemy powaliły mnie na kolana, ba nawet do pozycji czołgania się. Dziś jest lepiej, ale do pełnej satysfakcji jeszcze daleko.... Nie wiem czy kiedykolwiek ją osiągnę.... Buźka.
martini244
19 czerwca 2014, 17:24Przykro mi,ze tak sie porobilo u Ciebie,ale musisz sie ogarnac,bo waga rosnaca jeszcze bardziej bedzie Ciebie dobijac i depresja gotowa a przeciez na to szkoda zycia,urody,mlodosci czyz nie?Zacznij powoli,z sktywnascia tez nie rzucaj sie na gleboka wode,tylko jakies marsze,rower a pozniej bedzie juz z gorki,trzymam kciuki:)
Wiosna122
19 czerwca 2014, 17:24Grunt że problemy odchodzą... masz nadzieję na lepsze jutro..., szkoda że ja nie mogę jej mieć, u mnie wszystko nadal rysuje się w szarych barwach...