Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zanim wyślesz mi zaproszenie do znajomych, proszę pozostaw po sobie jakiś ślad! Nie przyjmuję zaproszeń od "kolekcjonerów" z 300 znajomymi, osób nieprowadzących własnego pamiętnika, osób, których pamiętnik jest dostępny tylko dla nich oraz od tych, których sposób prowadzenia pmiętnika po prostu mi nie odpowiada. Ponadto regularnie robię porządki w znajomych i usuwam osoby nieudzielające się w moim pamiętniku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 121200
Komentarzy: 3687
Założony: 31 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 3 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
UlaSB

kobieta, 36 lat, Karlsruhe

174 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 marca 2015 , Komentarze (27)

Dobry wieczór!

I znów długo mnie nie było. Nie mam czasu na pozałatwainie własnych spraw, a co dopiero na wygłupianie się w internecie :P Dlaczego doba nie ma 48 h??? Śpię coraz mniej, jak w "Bezsenności" Kinga... Ale jak zaczę widzieć aury, to od razu udam się do psychiatry, obiecuję :)

Dieta idzie dobrze (jutro ważenie, trzymajcie kciuki!!!), mam sporo ruchu, zaczęłam biegać. Jem co prawda średnio regularnie, szczególnie kolacje, ale mam mnóstwo energii i ogólnie czuję się dobrze. No może poza tym, że chyba mnie zaczyna brać przeziębienie -_-

Nie będę miała czasu wstawiać tak szczegółowego menu jak dotychczas, ale nadal będę prowadzić pamiętnik. Mam nadzieję ponadrabiać zaległości w Waszych pamiętnikach w weekend.

Fotomenu będzie teraz trochę mniej schludne - zdjęcia będę robić telefonem, bo łatwiej i nie będę opisywała każdego posiłku. Naprwdę nie mam czasu pisać 1 post przez godzinę :) A że w kwietniu zaczyna się nowy semestr, to będę miała tego czasu jeszcze mniej.

Lecimy z fotomenu z 22/03.2015 - 25.03.2015 (niepełnym i nie po kolei).

I jeszcze kilka fotek z miejsca, gdzie biegam :)

Idę do wyrka. Buziaki!

ula

21 marca 2015 , Komentarze (30)

Jak mi się udało fajnie zrymować :) Dzień dobry!

Jak zwykle dawno mnie nie było, ale nawet mi sie nie chce opisywac. Sama zresztą nie bardzo pamiętam, co się ostatnio działo. Za dużo.

W środę miałam termin w klinice sportowej. Najpierw ojebałam przesympatyczną pomocnicę pana doktora na czym świat stoi. Była tak nieuprzejma, że żeby ją... Tak mi ciśnienie podniosła, że myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Ale ja nie z tych, co pozwolą ze soba tak rozmawiać, więc później była potulna jak baranek, chyba się bała, że się poskarżę. A może i trzeba było... Nieważne.

Miałam mieć rozwaloną łąkotkę (w moim mieście już mnie na stół chcieli kłaść) i zwyrodnienie w obu kolanach. Łąkotka się zaleczyła sama (z moją małą pomocą, bo ciągle delikatnie gimnastykowałam to kolano ^^), a zwyrodnienia jako takiego nie mam, tylko jakieś zmiany anatomiczne w chrząstce, ale nic strasznego i w związku z tym, skoro nie mam żadnych dolegliwości poza straszliwym skrzypieniem przy każdorazowym zgięciu kolan, moge sobie nawet biegać! :D Normalnie myślałam, że padnę jak to usłyszałam. To ja tu chodzę jak stara babcia, uważam, żeby nie obciążać, nie daj Boże gdzies przebiec kawałeczek, a okazuje się, że mogę :D

Wracając z kliniki mało nie spowodowałam wypadku... Tak to jest jak mi się każe samej gdzieś jechać. Ja jestem stworzona do języków obcych, a nie do jazdy samochodem. Na szczęście nic się nie stało. Potem - mimo włączonej nawigacji - nie potrafiłam znaleźć drogi do domu. Bo na nadmiar orientacji przestrzennej też nie narzekam. W końcu zajechałam do Reala po szybkie zakupy, kupiłam nie tę kawę, co trzeba, wyjeżdżając z parkingu zahaczyłam o krawężnik (na szczęście powoli, więc nie ma nawet ryski) i w końcu po wielu trudach dotarłam do domu -_-. Coś tam zjadłam, poczekałam na E, pojechaliśmy do ogrodu. Z wrażenia, że udało mi się nikogo nie zabić, wypiłam pół szklanki whisky na czysto i to była w zasadzie moja kolacja.

W czwartek miałam mieć angielski x 2, ale mama jednej z dziewczynek odwołała, więc pojechałam tylko do starszej. Nie pamiętam, co robiłam przed korkami, kompletnie nie mogę sobie przypomnieć. W każdym razie nie nudziłam się. Miałam się ważyć, ale miałam @, więc wolałam się nie denerwować ;)

W piątek po śniadaniu i nakarmieniu królików dostałam info, że babce pod nami kapie na głowę. Okazało się, że gdzieś rura pier... i u nas też się sączy, ale za szafką, to nie widzieliśmy. Zadzwoniłam do E, przyjechał, popatrzył, ja zadzwoniłam na infolinię, żeby przyjechali, to mnie odesłali z kwitkiem i kazali zadzwonić babce z dołu. Nie wiem, po co, skoro do naszego mieszkania też musieli wejść... Pojechałam do ogrodu i chciałam pobiegać. Oszczędzę Wam szczegółów - koszmar :D Za duże tempo sobie narzuciłam: 1 min biegu, 1 min marszu i po 3 rundach spuchłam ;) Puls miałam chyba coś koło 135 ;) Płuca myślałam, że wyzionę. A łydki z przodu do tej pory bolą mnie tak, że nie mogę normalnie chodzić i prowadzić :)

W poniedziałek kolejna próba, tym razem spokojniej - 30 sek biegu, 1,5 min marszu. Inaczej nie dam rady. 

Po doczołganiu się do ogrodu, zaczęłam walczyć z mchem. Najpier grabiami, potem nogami, a na końu wyrywałam go gołymi rękami :D ponad 2 h, myślałam, że mi ręce odpadną. Pojechałam po E, wróciliśmy, znowu coś tam porobiliśmy. Wróciliśmy do domu później niż planowałam, a że był syf, bo nie mogłam przez to zalanie wody używać, to chciałam się wziąć za sprzątanie kuchni. Mhm. Jeszcze musiałam przygotować materiały na dzisiejszy angielski. Skończyłąm o 23:00 i myslałam, że mi nogi w dupę wejdą. Nie mialam już kompletnie na nic siły. Padłam do wanny, wczołgałam się do wyrka i nie było człowieka.

Dziś wstałam wcześniej, żeby się spokojnie przygotować na zajęcia - o 09:00 dzwonek do drzwi. Babka z dołu, ona zamówiła ekipą, będą między 13:00 a 14:00. Więc tłumaczę, że nas nie ma w tym czasie, oboje w pracy (zresztą jest sobota, w zasadzie w ogóle się nie musiałam tłumaczyć...). Ale to tak się nie da, bo ona nie może czekać do poniedziałku, bo jej woda po ścianach leci i ona jest bez prądu, bo wyłączyła, żeby jej nie popieścił. Super. To dawaj przekładać korki na wczęsniejszą godzinę, ledwo się ze wszystkim powyrabiałam, zła jak osa... W końcu przyjechali ok. 13:30, siedzieli może z 10 min i zapowiedzieli, że jeszcze w tygodniu przyjadą. Super, już wiem, kto będzie musiał czatowac w mieszkaniu...

Potem przyjechał E i pojechaliśmy na miasto coś zjeść, bo mi się wybitnie nie chciało gotować. Zamknięte. Drugi lokal - zarezerwowany. Wszystkie kolejne - zamknięte. W końcu poszliśmy do SteakHouse. Wzięłam sobie sałatkę z indykiem, bo nie miałam ochoty ani na hamburgera ani na frytki. Aha, i maleńką zupę pomidorową.

Potem kupić zwierzakom sianko i granulat, potem 1/2 h z hiszpańskim i w końcu w domu padłam na wyrko i prawie zasnęłam. A jeszcze nie koniec tygodnia...Choć z wpisu to może nie wynika, cały czas (poza czwartkiem i dzisiaj) jestem w ruchu. Non stop. A w ogrodzie to już w ogóle szaleństwo :) Mam nadzieję, że waga się odwdzięczy...

Lecimy z fotomenu - niepełnym, bo naprawdę nie zawsze miałam jak cykać.

18.03.2015

Śniadanie: miniowsianka, kromka chleba z czymśtam, ogórek


II śniadanie: banan (w samochodzie)


Obiad: wegetariańskie rondo (ze sklepu), czerwona kapucha, ryż jaśminowy i basmati

Kolacja: 1/2 szklanki whisky...

19.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z salami Bi-Fi (uwielbiam), papryka, pomidorki koktajlowe, mandarynka, 1/4 jabłka (resztę dostały króliki ;)), mleko ryżowe


II śniadanie: minoowsianka z orzechami i jogurtem sojowym, miechunka

Obiad: tak, smażona ryba. Tak, panierowana. Tak, w mące. Ale pełnoziarnistej ;) Innej ryby nie lubię. Do tego brokuły i kolejna odsłona ryżu basmati i jaśminowego.


Kolacja: surówka z rzeżuchą

20.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z wędliną, pomidorki, papryka, pół banana, mandarynka


II śniadanie: miniowsianka z orzechami i jogurtem sojowym, miechunka


Obiad: znów ryba, ryż i czerwona kapusta


Kolacja: twaróg, jogurt sojowy, dżem wiśmiowy


21.03.2015

Śniadanie: Kromka chleba z salami Bi-Fi, miniowsianka z orzechami i miodem

II śniadanie: resztka owsianki (nie dałam rady całej na śniadanie), jabłko, mandarynka

Obiad: wspomniana sałatka z indykiem (zdjęć z powodów oczywistych nie robiłam) ;)

Kolacja: jeszcze nic, idę szukać czegoś do jedzenia :P

Na razie to wszystko. Sorki, że się rzadko udzielam, ale nie mam nawet czasu zająć się swoimi sprawami...

Na koniec wrzucam piosenkę jednego z moich ulubionych rosyjskich zespołów :) Uwielbiam tę kapelę i tego faceta :)

Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

ula

17 marca 2015 , Komentarze (30)

Hej hej!

Dziś króciutko, bo nie chce mi się pisać :) Mam @, ale mimo wszystko dietę trzymam raczej bez zarzutu, ruchu też jest sporo, bo szaleję po kilka godzin dziennie w ogrodzie, alkoholu poza trochę whisky wieczorem brak :)

Dzisiaj jestem superhappy, bo nareszcie przyszedł mój ukochany Samsung Galaxy S 5 :D Jestem ogromną fanką tej serii i po 2 latach zabawy z S III miałam ochotę przesiąść się na nowszy model :D Jest śliczny, szybki, ma mnóstwo bajerów, appkę S Health, wbudowany krokomierz i pulsometr, pomaga w diecie, oblicza wartość kcal posiłków, służy jako pilot do TV (sprawdałam - działa), no generalnie rewelacja :)

No, musiałam się pochwalić, bo jestem zachwycona :)

Lecimy z fotomenu:

16.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z amarantem i kiełkami, sałatą, piersią kurczaka, mozarellą, sosem cygańskim i rzeżuchą, warzywa, miniowsianka


II śniadanie: koktajl bananowy i jabłko

Zupa: kolejna próba z tureckimi wynalazkami. Zupa jogurtowo-miętowa z ryżem :) Ohydna, nie stała ani obok jogurtu ani obok mięty ;)

II danie: ciemny prażony ryż, surówka i resztki kurczaka curry

Kolacja: minisernik na zimno. Twaróg, jogurt sojowy, trochę dżemu wiśniowego, odrobina cukru wanilinowego (dla aromatu, bo akurat nie dysponowałam wanilią), aromat rumowy.

17.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z amarantem i kiełkami, sałatą, wędliną z kurczaka, mozarellą, sosem cygańskim i rzeżuchą plus odrobina owsianki, bo przyszedł facet od wodociągów i nie miałam szansy skończyć śniadania.

II śniadanie: reszta owsianki z bananem i syropem burakowym

Obiad: kolejna próba z turecką zupką :P Wciąż jeszcze nie powala :)

II danie: kasza jaglana, czerwona kapusta, greckie wegetariańskie rondo (kupione)

Podwieczorek: jabłko

Kolacja: surówka z mozarellą

Co poza tym? Jutro mam termin w klinice sportowej. Czekałam na niego miesiąc i jestem bardzo ciekawa, co powiedzą na temat mojej łąkotki i stawów kolanowych. Ostatnio mam spokój, może jednak obędzie się bez operacji..? Jeszcze jak schudnę ładnie... Może mi jakąś gimnastykę przepiszą czy coś? W każdym razei o 14:00 muszę tam być, więc trzymajcie kciuki :)

Ja tymczasem lecę się pobawić telefonem :P

Trzymajcie się cieplutko i do napisania :)

ula

15 marca 2015 , Komentarze (40)

Dobry wieczór!

Na początku chciałam przeprosić, że ostatnio nie pojawiam się w Waszych pamiętnikach, ale jak noga Boga, że nie mam czasu. 

Czwartek upłynął pod znakiem angielskiego. Mam te dwie dziewczynki i jedna z nich (15 l.) nie bardzo lubi czytać. A mnie się udało rozbudzić w niej zapał :D Jakim cudem? Na ostatnie zajęcia przyniosłam jej "Czarnego kota" E. A. Poe'a :D Dla tych, krótzy nie czytali: facet ma czarnego kota, któremu w upojeniu alkholowym wydłubuje oko, niedługo potem wiesza zwierzaka na drzewie. Zwierzak go prześladuje, facet pije coraz więcej, w końcu zabija siekierą swoją żonę i zamurowuje jej zwłoki w ścianie, w której po pewnym czasie zostają znalezione przez policję. Razem ze złokami znaleziony zostaje czarny kot, żywy... :) No młoda była zachwycona :D Mam tylko nadzieję, że nie pochwali się rodzicom :P Na przyszły tydzień przyniosę coś Doyle'a, nie będzie tak krawo.

Piątkowy poranek spędziłam na sprzątaniu, a popołudnie w ogrodzie. Przez kilka godzin zbierałam gałęzie, co E poobcinał, grabiłam zbutwiałe liście i mech, znosiłam to wszystko na dół ogrodu (jakieś 150m), dalej grabiłam... Ręce mi w pewnym momencie omdlewały, ale byłam happy ^^

W sobotę spałam do 12:00, zjadłam śniadanie, poleciałam sprzątnąć domek królików, wróciłam po godzinie wkurwiona jak nie wiem co, bo w czasie, kiedy zbierałam mokre trociny i królicze bobki, ściełałam wszystko świeżutkimi trocinkami i słomą i myłam kuwety, moje kochane króliki zeżarły kabel od lampeczki, co im dawała światło. No żeby to... Dałam im swoją, a ichna stoi na moim biurku, na szczęście zeżarły tylko plastik i jakimś cudem nie zdążyły się dorwać do drutu -_-

Przyleciałam do domu, umyłam włosy, szybko się podmalowałam - polecieliśmy do budowlanego po grabie, rękawiczki & co. do ogrodu. Stamtąd - do ogródka i dawaj znowu grabić. Nie miałam siły kompletnie... Ale uparłam się i ze 45 min machałam grabiami. 

Przyjechaliśmy do domu, E poszedł spać, bo miał na nockę, ja szybko pojechałam do sklepu, wpadłam do domu, zjadłam kolację i... poleciałam dalej sprzątać do królików. Zamknęłam je w domku, wymieniłam papiery do zabawy, pozamiatałam, wyczyściłam kuwetę, zamiotłam cały garaż, dałam jeść i pić, pobawiłam się... Przyszłam do domu, padłam i ze zmęczenia nie mogłam zasnąć.

Dziś jestem cały dzień w domu i nie robię absolutnie nic poza rosyjskim. Fizycznie ledwo zipię :) I tak jestem w miarę zadowolona, bo naprawdę miałam sporo ruchu. Dzisiaj robię sobie przerwę.

Lecimy z fotomenu (niepełnym) z ostatnich dni:


13.03.2015


Śniadanie: puchaty omlet z mąki pełnoziarnistej z jogurtem i bananem oraz dżemem wiśniowym (zjadłam trochę więcej niż na zdjęciu).


II śniadanie/obiad: burrito a la pizza: kukurydziana tortilla, mozarella, salami, wegetariański sos bolognese, sałata - PYCHA!


Podwieczorek: 2 banany (w samochodzie, więc zdjęcia brak)


Kolacja: surówka z fetą (ostatni raz! ^^)

14.03.2015

Śniadanie: kromka pełnoego chleba z amarantem i kiełkami, wege wędlina (wciąż jeszcze ohydna), sos cygański, pomidorki koktajlowe, resztka omleta z porzedniego dnia przekrojona na pół (z dżemem wiśniowym)


Obiad: powtórka z dnia poprzedniego, czyli buritto a la pizza

Kolacja: surówka z mozarellą

Tylko 3 posiłki, bo nie miałam czasu.

15.03.2015

Śniadanie: kromka pełnego chleba z amarantem i kiełkami, wege wędliną, sosem cygańskim i rzeżuchą, warzywa, twaróg z miodem i orzechami


II śniadanie: jabłko


Obiad: mało fotogeniczny, ale niezły; makaron z zieloną herbatą, mrożona kapusta włoska (bardzo taka sobie), curry z kurczakiem na podstawie wege bolognese. Użyłam do niego mleka kokosowego w proszku i muszę przyznać, że nie było takie złe. 


Podwieczorek: mini caprese z 1/2 kulki mozarelli, jabłka w końcu nie zjadłam


Kolacja: surówka

Poza tym zrobiłam porządki w znajomych i powywalałam osoby, które nie pojawiły się w moim pamiętniku od conajmniej 4 wpisów. Jeśli ktoś się czuje pokrzywdzony, proszę o pm. Chciałam zaznaczyć, że NIE KOLEKCJONUJĘ znajomych i lojalnie uprzedzam - osoby, którym nie chce się zostawić od czasu do czasu komentarza, będę regularnie wywalała.

Tymczasem lecę do króliczków i postaram się ponadrabiać wpisy w Waszych pamiętnikach :)

Trzymajcie się cieplutko i do napisania

ula

12 marca 2015 , Komentarze (16)

Dobry wieczór!

Dziś rano się zważyłam (po tygodniu) - spadło 0,5 kg :D Czyli na wadze 84,9 kg. Ponad połowa drogi za mną. Mam nadzieję, w czerwcu zobaczyć 7... Trzymajcie kciuki :)

Lecimy z fotomenu, bo miałam zabiegany dzień, a jeszcze muszę do króliczków.

10.03.2015

Śniadanie: kromka pełnoego chleba z autriacką beskidzką, dwa pomidorki, papryka, mała owsianka


II śniadanie:
bananowy koktajl czekoladowy (banan, mleko, masło orzechowe, kakao)


Obiad: uprażony i ugotowany ryż (pierwszy raz i zupełnie przypadkiem uprażyłam), 3 mini medalionki wegetariańskie (kupione), góra sałaty


Kolacja: mini caprese + surówka z fetą

11.03.2015

Śniadanie: jajecznica z 2 jaj z parówką, kromka chleba z amarantem i kiełkami + serek


II śniadanie
(w drodze): ok. 100 g miechunki, małe jabłko)


Obiad:
taki sam jak dzień wcześniej


Kolacja:
jak zwykle surówka z fetą :D



12.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z amarantem i kiełkami z jakąś wege-wędliną (jest ohydna), sosem cygańskim i własnorecznie wyhodowaną rzeżuchą ^^ Do tego kiwi.


II śniadanie: płatki owsiane zblendowane z mango, jogurtem sojowym i mlekiem ryżowym


Obiad:
45 g makaronu razowego, wegetariańskie bolognese (kupione), 2 ostatnie wege medaliony (kupione), surówka

Kolacja: jajecznica z 3 jaj, surówka... z fetą :) Już prawie koniec... Poza tym od jakiegoś czasu mam wstręt do jajek, po prostu aż mi podchodzą. Jakoś zjadłam tę jajecznicę, ale coś mi się wydaje, że długo na nią nie spojrzę...

Lecę do królików :) Gwoli wyjaśnienia, bo takie pytanie padło już kilka razy: Nie mam hodowli, mam 3 miniaturki, które mieszkają sobie w garażu i nie, nie hoduję ich na pasztet ani żadne inne dania :) Tak jak inni mają psa czy kota, ja mam króliczki :)

Postaram się jeszcze wieczorem poćwiczyć, ale jutro pewnie czeka mnie robota w ogrodzie, więc trochę ruchu wpadnie :)

Trzymajcie się cieplutko i do napisani!

ula

9 marca 2015 , Komentarze (25)

Dobry wieczór :)

Żartuję, sensacyjnych przygód brak, ale brakowało mi pomyłu na tytuł :D

Dziś znów szalałam w ogrodzie, tym razem z grabiami i widłami. Wyglądam jak Rambo po zadymie w dżungli z udziałem wietnamskich partyzantów... Całe ręce poharatane, bo gruszce obcinaliśmy (gałęzie) i oczywiście musiałam se powbijać kolce. W dodatku komary, dziwki, latały i gryzły (żądliły, czy co tam komary robią). W marcu? Na początku? No bez przesady. W każdym razie ręce mi wręcz omdlewają, a to dopiero początek ^^

Poza tym był dzisiaj Polak na niemiecki, więc znowu trochę grosza wpadło. Zacięcie odkładam na wyjazd do Polski, bo zamierzam obskoczyć z Mamą wszystkie olsztyńskie sklepy i nareszcie coś sobie fajnego kupić. Bo przecież będę laska, nie? A mam czas do sierpnia :)

Przeczytałam Hobbita. Fajny. Może się skuszę kiedyś na Władcę Pierścieni. jak będę miała czas na czytanie tak grubych książek :) Na razie przed snem czytam sobie opowiadania grozy po angielsku - takie prościutkie, co by nie nadwyrężać tego mózgu przed snem. I bez tego mi się bzdury śnią... Hiszpańskiego ani rosyjskiego dzisiaj nie ruszyłam, ale zaraz idę nadrobić ten błąd :)

Lecimy z dzisiejszym fotomenu:

Śniadanie: kromka chleba z autriacką beskidzką (?) i sosem cygańskim (przepraszam - romskim, bo słowo "cygański" to przecież niepoprawne politycznie :D), warzywa, kawałek jabłka, mini owsianka cytrynowa (z aromatem).

II śniadanie: zielony koktajl bananowy

Obiad: na baaardzo szybko, bo zaraz miałąm mieć zajęcia: reszteczki kaszy gryczanej, wege kotlet ze szpinakiem i chyba mozarellą, duuuużo surówki :D 

Podwieczorek: małe jabłko. Zdjęcia brak, bo leciałam do ogrodu póki było światło.

Kolacja: nadal walczę z fetą :D surówka z sałatą, kapustą, marchewką, cieciorką, oliwkami, cebulą (duuuużo cebuli!), pomidorem, papryką i rzeczoną fetą. Mniam. Nie pytajcie, czemu fokus ustawiłam na cebulę...

Idę się uczyć, chociaż ledwo zipię. Króliczki nakarmione, więc przynajmniej nie musze już lecieć na dół (III piętro...) :)

Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

ula

8 marca 2015 , Komentarze (28)

Hej Dziewczyny!

Zniknęłam po ostatnim sukcesie (4,5 kg! ciągle jestem dumna :D), ale nie dlatego, że przerwałam dietę, tylko po prostu nie bardzo mam czas. Jestem zalatana od rana do wieczora albo odsypiam :P

Dziś króciutko, bo ledwo zipię, a jeszcze muszę popracować na kompie...

Aha, zanim polecę z fotomenu, musze Wam coś opowiedzieć. Przyśniło mi się dzisiaj, że poszłam na korki do jednej z uczennic, a ona mi że nie, że przecież za wcześnie i dyskutuje. Przyszedł na to jej ojciec i pyta, czy chcę zobaczyć jego studio dźwiękowe. No to ja, że jasne. Wchodze... a tam wygląda jak w studio taty mojego psychopatycznego eksia (bo naprawdę miał takie coś w piwnicy). I nagle tata uczennicy stał się jego tatą, człowiekiem, którego chyba do końca życia nie przestanę kochać :) Zastępował mi ojca, normalnie nigdy nie spotkałam kogoś tak kochanego... No ale jak rzuciłam eksia, to niestety kontakt się urwał, co zresztą jest najnormalniejsze w świecie. No ale wracając do snu. A czy może chcę pograć (na pianinie). No to ja, że jasne (bo naprawdę gram). I tam postukałam trochę w klawisze, pogadaliśmy, podziękowałam, pożegnałam się, wyszłam... i obudziłam się z takim dziwnym uczuciem. Kilka godzin później jedziemy z E do ogrodu i kto nas mija samochodem? Rzeczony tata eksia. A mnie aż w siedzenie wbiło. Nie widziałam go 3,5 roku i dzisiaj, po tym śnie... Sama nie wierzę, ale tak było. Ja pierniczę, ja się chyba naprawdę powinnam leczyć.

Lecimy z fotomenu.

05.03.2015

Śniadanie: kromka chleba z serkiem o smaku Flammkuchen (z szynką i cebulą), jajecznica z dwóch jaj i warzywa. Owsianki nie zjadłam ;)


II śniadanie:
śniadaniowa owsianka z bananem i łyżeczką masła orzechowego


Obiad: marchewka z grosziem, "coś" pomidorowego (pomidory z puszki, cebula, czosnek, resztka kotletów mielonych) i uwaga uwaga! chiński makaron z zieloną herbatą!!! GE-NI-AL-NY! Jeśli się lubi zieloną herbatę, a ja uwielbiam :D Autentycznie smakuje jak makaron o smaku zielonej :)


Kolacja:
sałatka z fetą, cóżby innego :)

06.03.2015

Śniadanie: dwie kromki pełnego chleba z wędliną i pomidorem plus warzywa


II śniadanie:
zielony koktajl bananowy (ze szpinakiem)


Obiad:
zupa pomidorowa z samych pomidorów, cebuli i czosnku (plus przyprawy oczywiście). Świetna. Zawsze myślałam, że trzeba włoszczyzny etc., ale okazuje się, że nie.


Drugie danie:
kasza jaglana (połowę wyrzuciłam, bo znowu rpzesoliłam i to tak, że nie dało się jeść), marchewka z groszkiem, surówka


Podwieczorek:
jogurt sojowy zblendowany z papają i mango


Kolacja:
surówka z fetą, tym razem z jajkiem :D

07.03.2015

Śniadanie: kromka pełnoego chleba z wędliną i rozpuszczonym w mikro serem, warzywa, owsianka z jogurtem z owocami z dnia poprzedniego


II śniadanie:
koktajl bananowo-czekoladowy


Obiad:
resztka zupy pomidorowej


Drugie danie:
kasza gryczana z grzybami i drobiową parówką, surówka, wege kotlet szpinakowo-serowy (uprzedzam pytania - nie robiłam sama, kupiłam).


Tu jeszcze kotlet w środku:


Podwieczorek:
jogurt sojowy zblendowany z papają


Kolacja:
surówka z nieśmiertelną fetą :)

08.03.2015

Śniadanie: kromka pełnego chleba z serkiem a la Flammkuchen i wędliną, warzywa, mała owsianka z chia, wiórkami i syropem buraczanym


II śniadanie: burrito z wczorajszą kaszą gryczaną, szpinakiem, serem i ketchupem


Obiad:
banan, 1/4 jabłka, pomidorek (w ogródku ^^)


Kolacja:
a jak myślicie? :) Oczywiście surówka z fetą, do tego twaróg 15% z dżemem wiśniowym

Ot, i menu z 4 dni :) 

Jeśli chodzi o ruch to tak:

05.03.: Ekstrafigura z Chodakowską
06.03.: Aerobiki z TV Morąg, jakieś 30 min
07.03.: Ekstrafigura z Chodakowską (ale już mnie wkurza, ja tu ledwo się na nogach trzymam, a ta się nawet nie poci :/)
08.03.: ok. 2h pracy w ogrodzie - z grabiami, z piłą, z sekatorem... boli mnie WSZYSTKO. Absolutnie nie ma mowy, żebym coś dzisiaj jeszcze zrobiła.

Poza tym bawiłam się z Gizmo w "Gdzie jest Gizmo?". Zabawa polega na tym, że zakopuję Gizmo w paiperze toaletowym, a on na pytanie :gdzie jest Gizmo?" ma za zadanie się wykopać :) Jak już mu się uda, to od nowa :) Jeśli przez chwilę nic nie robię, a on już się wykopał, to staje na dwie łapki i patrzy na mnie :) A jak już się nie chce bawić, to po prostu sobie idzie :) Jakie to inteligentne zwierzaki są... <3

Udzielam się ciężko na forach lingwistycznych, sama szaleję z językami (zaczęłam się na własną rękę uczyć hiszpańskiego... bo 4 języki mi jednak nie wystarczają...), uczę innych - jednym słowem spełniam się zawodowo jak jasna cholera :) Dieta śmiga, ćwiczę - "mniód-malyna" :D Ale ważyć się będę co tydzień. Nie wytrzymam kolejnego miesiąca w niepewności... :)

Obiecuję jak naszybciej nadrobić zaległości w Waszych pamiętnikach :)

Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

ula

5 marca 2015 , Komentarze (26)

Hej Dziewczyny,

zważyłam się pierwszy raz od miesiąca, a tu taka niespodzianka!!! 85,4 kg, czyli spadło prawie 4,5 kg! W 28 dni, a przecież żarłam jak koń, same widziałyście :D

Jestem z siebie megadumna, normalnie w wakacje będę najlepszy lachon na osiedlu :D 

Cieszę się jak małe dziecko :))

Dziękuję Wam za wsparcie!

W nagrodę dodaję kilka zdjęć królików ;)

Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

ula

4 marca 2015 , Komentarze (44)

Hej Dziewczyny!

Dziś króciutko, bo późno,a jeszcze nie ćwiczyłam.

Fotomenu z ostatnich dwóch dni:

03.03.2015

Śniadanie: owsianka z orzechami i pestkami, kanapka, gruszka, czerwona papryka

II śniadanie: burrito z wege kurczakiem, pieczarkami, serem, sałatą i ketchupem

Obiad: mielone z mnóstwem pietruszki, 1,5 ziemniaka, resztki ćwikły z chrzanem, surówka z fetą

Podwieczorek: sojowy jogurt naturalny zblendowany z mango

Kolacja: kolorowa sałatka z fetą i sosem koperkowo-ziołowym

04.03.2015

Śniadanie: 2 kromki pełnoziarnistego chleba z kiełbasą coś jak beskidzka, papryka, ogórek, kiwi, niewidoczny twaróg z odrobiną soku z wiśniowego dżemu


Obiad: mielone, 1 ziemniak, sałatka z buraczków, surówka 

Podwieczorek: koktajl bananowy z kakao

Kolacja: kolorowa surówka z fetą i sosem francuskim

Poza tym wysiałam rzeżuchę.

Jutro pierwsze od miesiąca ważenie. Boję się jak cholera... (strach)(strach)(strach)

Trzymajcie kciuki, a ja idę się zaprzyjaźnić z Chodakowską...

Buziaki, 

ula

2 marca 2015 , Komentarze (39)

Hej Dziewczątka!

WIem, wiem, jestem coraz rzadziej, ale co ja zrobię, że nie mam czasu? Same widzicie, że rzadko do Was zaglądam, chociaż sumiennie staram się wszystko nadrabiać :)

U mnie ostatnio kocioł (bałkański ;)), który sama zresztą sobie gotuję. Ale od początku.

W sobotę po południu pojechaliśmy do ogrodu. Niby tylko wyrzucić królicze guano, ale E natychmiast zaczął zamiatać, a ja, że było słoneczko, ale i tak piździło, złapałam za grabie i dawaj te mokre liście na kupkę zbierać. To przyleciał E z workiem i on będzie na kompost nosił. I tak prawie godzinkę :) Przy okazji wyjarałam dwa szlugi, bo ja w ogrodzie zawsze musze się napić albo zajarać. Sorry, taki klimat ;)

Niedzielę przekimałam. Obudziłam się o w pół do dziewiątej, przyczłapałam do kuchni, pogadałam z E, który właśnie wrócił z nocki, zjadłam śniadanie. No to żebym z nim szła do wyrka, to go uśpię. No i tak usypiałam przez prawie godzinę ;) Po 10:00 sama poczułam się zmęczona, więc walnęłam się obok niego i dalej w kimę. Spałam do 14:00... Ale jaka produktywna wstałam! I głodna :/ Poleciałam dać królikom żryć, potem sama coś zjadłam i zabrałam się za angielski i niemiecki. Chyba ze 4 h łącznie, tak mi szło i tak mi się chciało :) WIeczorem zrobiłam Superfigurę z Chodakowską, oczywiście z wyłączonym dźwiękiem :D Se oglądałam "Medical files".

Poleciałam znowu do królików, nakarmiłam, pomiziałam, poopowiadałam, jak je kocham (wiem, to nie jest normalne...), wróciłam do domu, hop do wanny z Hobbitem w ręce, a później do wyrka. Czytałam dopóki praktycznie zasnęłam nad książką. Jeszcze się przed snem wkurzyłam, bo sobie pomyślałam, że 5 marca mam się ważyć i że na pewno gówno schudłam i w ogóle to do dupy z takim odchudzaniem :D Taki sobie sama prezencik przed spaniem sprawiłam, idiotka :)

Dzisiaj był Polak na niemiecki. Zanim przyszedł, posiedziałam sobie na forum dla poliglotów, dowiedziałam kilku fajnych rzeczy, znalazłam jakiegoś Włocha, który uwielbia Kult i koniecznie chce się uczyć polskiego i kogoś... ale płci nie udało mi się odgadnąć, z Tajlandii, kto koniecznie chce być moim znajomym na fejse :) Mimo wszystko fajnie, że na świecie jest tylu ludzi, którzy mają podobną do mnie pasję :D

Posiłki dziś nieregularnie, bo coś jak 10:20, 12:30, 17:30 (przez ten niemiecki), 20:00. Nie lubię tak rozwalonych dni. Jeszcze mnie sąsiadeczka urocza znowu wkurwiła (ta, co mi syfi na wyceraczkę). Noc ały dzień łup! łup! łup! za tą ścianą! Ja nie wiem, co ta kretynka tam robi, ale byłam bliska pójścia i zrobienia awantury stulecia. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok z wściekłości. Miałam słuchawki na uszach, winamp i laptop na cały regulator i nic, tylko co chwilę takie "jeb!" zza ściany. I na koniec bachor zaczął drzeć mordę... Uroki życia w blokach :/ Tylko że ja jakoś nie musze drzeć ryja na cały dom, tłuc naczyniami, wlaić po ścianach i skakać sąsiadom po głowach. I znowu się... zdenerwowałam.

Koniec. Lecimy z fotomenu, tym razem takim sobie, bo fotki ciągle robiłam w biegu.

28.02.2015

Śniadanie: tost z jogurtem sojowym i kiwi, kromka pełnoziarnistego chlebka ze słonecznikiem, sałatą, wegańską wędliną, serem i warzywami

II śniadanie: koktajl bananowy z mlekiem migdałowym. Bez kakao, bo miałam, za przeproszeniem, wielkiego banana :D

Obiad: serbska fasolka, własnoręcznie przeze mnie ugotowana :D Z jakąś kiełbaską dla E i drobiowymi parówkami dla mnie.

Kolacja: tortilla kukurydziana z pseudokurczakiem (wege), pieczarkami, chyba serem i warzywami. Zdjęcie może i mało apetyczne, ale wstawiam, żeby nie było :)

01.03.2015

Śniadanie: tylko pełnoziarniste pancakes i świeżo wyciśnięty sok z mandarynek. Melona miałam w planie, ale nie wyszło, a dekorację układał E, dlatego nie wycięłam :D

Obiad: serbska fasolka vol II, kromka pełnoziarnistego chleba słonecznikowego

Kolacja: kompletna porażka, ale na nic innego nie miałam ochoty -_-. Sałatka jarzynowa z Miracel Whip (15% tłuszczu), bez ziemniaków. Mój żołądek zdecydowanie odzwyczaił się od tak tłustych potraw, miałam potem uczucie, jakbym się kamieni nażarła. Mam nauczkę.

WIęcej posiłków tego dnia niet, bo wstałam o drugiej...

02.03.2015

Śniadanie: spore, nie powiem. Ale głodna byłam. Mała owsianka, dwie kromki chleba z wege wędliną i warzywami, plater melona.

II śniadanie: koktajl z mleka migdałowego i pół banana (drugą połowę, no może trochę mniej, zeżarły króliki :)), surówka z fetą. Ja pierniczę, kupiłam tego sera 400 g, a zużyłam dopiero 50... i to w ciągu kilku dni.

Obiad: zgadnijcie :) serbska fasolka, ale po raz ostatni :)

Kolacja: pół gruszki. Zdjęcia brak, bo jadłam w biegu. Ze złości na tę idiotkę za ścianą zajarałam E czerwone Marlboro i aż mnie zemdliło :/ Próbowałam się jak najszybciej pozbyć tego uczucia i szczerze mówiąc nie bardzo myslałam o zdjęciu :)

Jeśli chodzi o ruch, to jak pisałam, wczoraj była Superfigura (w całości, ze zmienionymi ćwiczeniami obciążającymi stawy kolanowe), a dziś ok. 25 min. Turbospalania, bo więcej nie dałam rady. Dziś dla odmiany była muzyka, ale się nie przyznam jaka :) A, zresztą... 

Przedstawiam Wam hit, przy którym w zeszłym roku bawiła się cała Slawistyka (impreza)

Ostrzegam, że jak ktoś nie lubi bałkańskich rytmów, to zdecydowanie nie dla niego ;)

Mam oczywiście mnóstwo dziwnej muzyki w zanadrzu, ale nie tylko :) Skaczę też przy Billy Idolu, tak że wiecie, nie jest aż tak źle ;)

Na specjalną prośbę wklejam też zdjęcia zwierzaków :)

WIęcej oczywiście nie chciało się dodac, żadna nowośc -_-

Lecę do króliczków i lulu. Ledwo zipię po tej Chodakowskiej.

Trzymajcie się cieplutko i do napisania!

ula

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.