Proszę, proszę... :D
Motywuje mnie chyba jednak bardzo wizja "przekazania" pieniędzy na nielubianą partię polityczną (wpis wcześniejszy) :D Dzisiaj dopiero sobota, czyli
6. dzień mojej transformacji.Wcinam pyszną jajecznicę z łososiem i piszę. Stanęłam na wagę, a tam ..
-1,5 kg (MILUTKO!). Wiem, wiem - to woda mi schodzi pewnie ale od razu sobota zapowiada się piękniej :) Przedwczoraj, po
dziesięcioletniej przerwie, poszłam na lodowisko - ale się wygimnastykowałam! Nie pamiętałam za bardzo techniki, więc dobre 20 minut zleciało, zanim sobie wszystko poprzypominałam. Kupa śmiechu, a przede wszystkim dobra zabawa.
Wczoraj z kolei,
mimo widma weekendu i wolnego wieczoru, poszłam na zajęcia fitness (przyznam, że jestem do teraz w szoku)
. Nigdy mi się to wcześniej nie zdarzyło.
Piątek, to piątek - zabawa, a nie jakieś fitnessy. No i trafiłam na zajęcia BUP/ X-co. Po 20 minutach miałam jęzor wywalony na brodzie i za nic w świecie nie potrafiłam złapać odpowiedniego rytmu - patrząc na swoje odbicie w lustrze widziałam takiego wielkiego, nieporadnego, nieskoordynowanego
słonia - ale głęboko wierzę, że to kiedyś minie i będę prima balerina! Będą na mnie wszystkie te dziewczyny patrzyły z podziwem, widząc jak pięknie i z gracją wykonuję wszystkie unoszenia rąk i nóg, jak gładko wykonuję przysiady i jak subtelnie podskakuję w rytm muzyki :)
Hmm...może teraz
kilka słów o tym, co jem i jak jem oraz o tym, jak jadłam wcześniej.
Może na początek zacznę od milszych rzeczy
Co i jak jem:Mój "wspaniały" pomysł wyłączenia z diety makaronów, kasz i ryżu, jak wiadomo, się nie udał :) Postanowiłam więc, że może lepiej po prostu zrezygnować z pszennych produktów - typu chleb, czy zwykły makaron. Zastąpiłam to razowym,pełnoziarnistym pieczywem oraz razowym makaronem. Do tego dodałam jeszcze jogurty oraz owoce i warzywa, ktorych wczesniej unikałam.
Moje przykładowe menu:
Śniadanie: jajecznica z dwóch jajek, smażona na łyżce masła + 50-60g wędzonego łososia, 50g chleba (posmarowanego łyżeczką serka light philadelphia) duuuużo koperku,, 100g grejfruta i kubek herbaty.
2 śniadanie - zazwyczaj owoc + kilkanaście orzechów laskowych
lunch - kurczak np. z brukselką w sosie + 40g suchego kuskus (zalanego wodą of kors :D) Mam też
PYSZNIASTY przepis na zupę-krem z dyni (nie dodaję żadnej śmietany ani innych dziwnych rzeczy i jest bomba! Dodaję sobie 250 ml tej zupy do mojego dziennego menu, wierząc, że przecież skoro jest na warzywach, to nie może mi zaszkodzić).
Przekąska - jogurt + jakieś warzywko (najczęściej marchew) lub owoc.
Kolacja - od razu po wysiłku wcinam banana - jak wracam do domu, jem 50g chleba ze "swojską" wędliną, warzywem lub puszkę tuńczyka z pomidorem i chlebkiem.
Czasem po prostu "sałatka" z kilku garści rukoli, pomidorem, kilkoma plastrami grubo pociachanej wędliny ze sprawdzonego źródła + oblewam to pysznym sosem z octu balsamicznego (może to trochę grzeszkowate jest - ale smaczne ) <mniam.mniam>
Jak widać
, staram się jeść przede wszystkim zdrowo. A jak było wcześniej?
Nie patrzyłam na ilości ani na godziny. Wychodziłam do pracy bez śniadania, co w efekcie skutkowało tym, że pierwszy posiłek przyjmowałam o 11-12, opychając się bułką z wędliną i pomidorem + zupka chińska + baton. Później szłam na obiad około 14 do pobliskiej jadłodajni i wpychałam w siebie cały zestaw obiadowy. Później w domu drugi obiad, wieczorem cokolwiek - aby się napchać. Kurde, dopiero teraz widzę, jakie to było okropne! i bez pomyślunku żadnego!
Czuję, że porobię dziś zdjęcia sylwetki i je tu wstawię... ciekawe, może ktoś odważy się skomentować?