Coś się ostatnio zaniedbałam...
a tak pięknie mi szło. Powrót do pracy trochę rozwalił mi cały wypracowany przeze mnie rytm dnia. Nie mam też czasu tutaj zaglądać i mam tego efekty- stanęłam w miejscu. Muszę nad tym wszystkim znów mocno popracować ażeby na nowo się zorganizować.
Czas ruszyć dupkę do porządnych ćwiczeń i znów pilnować się z jedzeniem i nie dać się teściowej!
Czekolada:)
Dzień 17/120:
Śniadanie: tost z serem, szynką i ketchup, zielona herbata (350kcal)
II śniadanie: gorąca czekolada z adwokatem i bitą śmietaną (taki mały grzeszek:)) (350kcal)
Obiad: to co teściowa ugotuje (ok 600kcal)
Kolacja: jogurt naturalny, zielona herbata (150kcal)
Kalorii: 1450
Waga: 65,2 kg
Nie ma tych kalorii znowuż tak dużo jak myślałam. Cieszy mnie że waga spada, centymetrów też ubywa. Już jestem prawie że zdrowa, bałagan związany z malowaniem też już powoli znika, więc myślę że w połowię przyszłego tygodnia wrócę do biegania:)
2 dni z teściową= kilogram mniej:P
Dzień 14/120:
Chwilowo ciężko w jakikolwiek sposób usystematyzować moje posiłki, myśle że dopiero w przyszłym tygodniu dojdę z tym wszystkim do ładu. Remont, powrót do pracy kompletnie wytrącił mnie z codziennego rytmu. Ale mimo to:
Waga: 65,1kg
A myślałam że nic w ciągu tego tygodnia nie zrzucę, wręcz byłam niemal pewna że wrócę do punktu wyjścia. Taka niespodzianka od razu humor poprawia.
Mam nadzieję że taka tygodniowa huśtawka związana z posiłkami nie zwolni mojego metabolizmu, oj boje się tego...
Do du...!
Dzień 12 i 13/120:
Nie wiem, co i ile zjadłam, nie wiem czy waga drgnęła w którąś stronę (oczywiście wolałabym w dół niż w górę), ale wiem jedno: jestem chora. W gardle mnie drapie, źle mi się oddycha, mam katar i gorączkę,dreszcze- jest mi, cholera, źle!! Jakby ten remon już nie wystarczył, to jeszcze to choróbsko się przyplątało. Odpuściłam sobie ćwiczenia, zresztą nie jestem w stanie ćwiczyć- jak się schylam, skaczę to zatoki próbują zmienić lokalizację, oj boli...
Dwa kroki w przód, jeden w tył.
Dzień 11/120:
Śniadanie: 2 kanapki z czekoladowym serkiem philadelphia , zielona herbata (300kcal)
II śniadanie: pół danonka, sok pomarańczowy (125kcal)
Obiad: pizza- szynka, brokuł, cebula, pomidor, zielona herbata (700kcal)
Kolacja: kanapka z masłem i pomidorem, zielona herbata (128kcal
Kalorii: 1253
Waga: 66,0kg
Coś mam kiepski tydzień, chce mi się ciągle słodkiego i niestety chyba w tym tygodniu nie zanotuje żadnego spadku, choć i tak cud że nie jest więcej. Od poniedziałku się już poprawię, będzie więcej ruchu, mniej czasu na myślenie o jedzeniu- wracam do pracy:) Z jednej strony się cieszę a z drugiej jest mi smutno bo czeka mnie rozłąka z moim maleństwem, rok z nią siedziałam w domu i trochę mi ciężko. Zaczną się zmagania z teściową o metody wychowawcze (bo to ona będzie z małą kiedy ja będę w pracy), na pewno szybko schudnę:P
Odwieczny problem- teściowa.
Dzień 10/120:
Śniadanie: 2 kromki chleba z majonezem, szynką i jajkiem na twardo, zielona herbata (378kcal)
II śniadanie: kubek soku pomarańczowego (115kcal)
Obiad: zupa ogórkowa, risotto, pierś z kurczaka jabłko z marchewką (600kcal)
Kolacja: kromka chleba z masłem i pomidorem, zielona herbata (138kcal)
Kalorii: 1231
Waga: 65,9kg
Dziś malowania ciąg dalszy, chciałabym dziś już skończyć pokój dziewczynek.
Moja kochana teściowa zaczyna mnie coraz bardziej denerwować, myślałam że już zrozumiała że nie podoba się nam (mi i mężowi) że stara się sterować naszym życiem i wtrącać się we wszystko. Przez ostatnie trzy lata było cudownie bo trzymała się na dystans, a teraz znów powoli zaczyna ingerować w nasze życie, pouczać mnie no bo przecież nikt nie jest mądrzejszy i bardziej doświadczony niż ona, a mi to się wydaje że wszystkie rozumy pozjadałam... Grrr złości mnie to, ja chce żyć po swojemu i uczyć się na własnych błędach. Ja już nie jestem tym pokoleniem kobiet które zapomina o sobie i wszystko co robi robi dla dzieci i męża, a ten nie jest świętą krową jak mój teść i chce czy nie chce musi pomagać mi w domu. Czemu te wszystkie teściowe nie są jak moja mama, mój mąż wczoraj stwierdził że takiej teściowej jaką on ma to ze świecą szukać. Nie wtrąca się, w nic nie miesza, nigdy nie staje po mojej stronie, ani po stronie mojego męża, nie doradza, nie narzuca, ale jak potrzebujemy jej pomocy zawsze możemy na nią liczyć, zajmie się dziećmi kiedy potrzebujemy, kiedy są kryzysowe dni wpadnie mi pomóc posprzątać, jak poproszę przyjedzie ugotuje nam obiad- ja też chce taką teściową!!
Niejak...
Dzień 9/120:
Śniadanie: 2 kanapki z masłem, szynką i pomidorem, zielona herbata (334kcal)
II śniadanie: koktajl jogurtowy z 1/4 banana i 1/2 mandarynki, ciut cukru (95kcal)
Obiad: 2 gołąbki z sosem pomidorowym, Kinder contry (500kcal)
Kolacja: kanapka z masłem i pomidorem ( 138kcal)
Kalorii:1064
Waga: 66,5kg
I na wadze wyszło wczorajsze obżarstwo. Trudno, postaram się to nadrobić, a będę miała okazję dziś przy malowaniu pokoju dziewczynek. Mam nadzieję że dziś skończymy ich pokój i będę mogła zacząć sprzątać ten bałagan...
Dałam ciała:(
Dzień 8/120:
Śniadanie:
II śniadanie:
Obiad:
Kolacja:
Kalorii:stanowczo za dużo!!
Waga: 66,0kg
Bijcie mnie, krzyczcie, chłostajcie-- dziś z jedzeniem istna porażka, wchłonęłam masę słodyczy, a dzień zakończyłam olbrzymim hamburgerem. Dałam dziś ciała...
Mała wpadka z porannym bieganiem...
Dzień 7/120:
Śniadanie: 2 kromki chleba z majonezem i pasztetem, zielona herbata (295kcal)
II śniadanie: sok pomarańczowy (115kcal)
Obiad: - obiad w restauracji- (max 600kcal)
Kolacja: kanapka z pomidorem, zieloną cebulką, masło, zielona herbata (135kcal)
Kalorii: ok. 1145
Waga: 65,8kg
Należało by mnie dziś czymś zdzielić przez łeb- poszłam rano biegać bez zjedzenia czegokolwiek, nawet nie napiłam się wody. Efekt był taki że po 15 minutach biegania nie miałam już siły i mąciło mi się w głowie i w rezultacie biegałam dziś 15 minut a 30 maszerowałam sobie.
Dziś urzędowy dzień, więc cierpliwości mi życzcie w bieganiu od pokoju do pokoju.
Podoba mi się jak spada mi waga, 1,2kg w 7 dni, oby już to tak leciało, aczkolwiek chciałabym jeszcze widzieć poza wagą efekt w ubywających centymetrach.
Zaraz zjem śniadanko i wsiadam w auto, przede mną trochę drogi, krakowskie urzędy czekają na mnie:)
Życzę wszystkim miłego dnia (ależ poranny ruch ładuje akumulatory)!
Gdzieś w biegu zgubiłam dietę.
Dzień 6/120:
Śniadanie: bułka sojowa z masłem i dżemem z czarnej porzeczki, zielona herbata (517kcal)
Obiad: placek po węgierski (725kcal)
Kolacja: kromka chleba z serkiem topionym (163kcal)
Kalorii: 1405
Waga: 66,0kg
Tak niewiele a jednak tak dużo. Zabiegany mam dziś dzień i po drodze dietę zgubiłam...
Dziękuję wszystkim za miłe słowa wsparcie.
Wczorajsza rozmowa była bardzo owocna i udało nam się znaleźć idealne wyjście z sytuacji, no i obyło się bez ofiar;) Ale stres był straszny.