Otóż to , wyjazd do Krakowa nie mógł obyć się bez "niespodzianek", ja już tak mam że zawsze musi być jakiś efekt zaskoczenia, niekoniecznie zawsze pozytywny.
Wczoraj odwiedziliśmy Wieliczkę;) Jak na mnie przystało i na moje "genialne" pomysły wybrałam się na zwiedzanie w butach na obcasie- a co! ;) Nogi trochę dały o sobie znać w nagrodę po sobotnim bieganiu, ale co tam;)
Dzisiaj "zbuntował" nam się samochód, właściwie to już wczoraj dawał nam ostrzeżenia bo wyskoczył jakiś błąd, ale później "sam" się naprawił... radość nie trwała zbyt długo, bo dzisiaj powtórka z rozrywki:(. Z rana odwiedziliśmy Wawel, Kościół Mariacki, Rynek, a później "najciekawsza" część dnia- wizyta w serwisie samochodowym i wiadomość, że pobyt w tym pięknym mieście jednak się przedłuży- mieliśmy wyjeżdżać jutro, a najwcześniej wyjedziemy w środę co jednak krzyżuje mi trochę plany biegowe ale jakoś dam sobie radę( chyba).
Dzisiaj miały być podbiegi tak jak w ostatni poniedziałek, znalazłam nawet fajne miejsce, ale w związku z niespodziewaną sytuacją nastąpiła zmiana planów i zrobiłam sobie rozgrzewkę truchtem i krótkie kombinacje na dystansie 100 m - skip A, skip B i przebieżka- 5 takich serii.
O jedzeniu to nawet się nie rozpisuję bo z dietą NIE MA obecnie kompletnie nic wspólnego za co pewnie "zapłacę" jak wrócę i wejdę na wagę- ceną będzie zrąbany humor i wytykanie wszystkich wyjazdowych grzechów:)