Tak się cieszę:
-2 kg.
Codziennie ważę się, niestety to mój nałóg (od 3 lat). Ewa Chodakowska zaleca by nie ważyć się, tylko mierzyć, gdy wykonuje się z nią ćwiczenia. Jak sobie z tym poradzę? Wybiegam w przód, jeszcze nie zaczęłam ćwiczeń. Wczoraj z grzybów wróciliśmy o 20.30, potem zabraliśmy się za ich czyszczenie, a potem było już po 21.30 i normalnie nie chciało mi się.
Dzisiaj zjadłam bułkę grahamkę + 2 pomidory, potem malutki
Deserek Jana, a na obiad
2 naleśniki z dżemem z jabłek (własnej roboty, na słodziku ze stewii), za godzinę kolejny posiłek.
Tak sobie marzę: uciekające kilogramy ...
Coś więcej jednak potrzeba, by uciekały. Za godzinę rozpocznę ćwiczenia z Ewą, dzisiaj tylko tak dla próby. Jutro wyjeżdżam bez kompa, wrócę w niedzielę, czyli dopiero od poniedziałku będę ćwiczyć systematycznie, na początek zakładam w poniedziałki, środy, piątki. Tylko nie wiem, czy uda mi się, bo od poniedziałku mamy na 2 tygodnie gości i wracam do pracy - mam nadzieję, że będzie jednak możliwość, chociaż 10-15 minut, tak na rozruszanie, by nie dostać zakwasów po długiej przerwie nie wykonywania żadnych ćwiczeń (oprócz kilkukilometrowych, prawie codziennych spacerów, związanych z wykonywaniem pracy zawodowej - mam pracę biurowo-terenową).
No zobaczę co uda mi się z moich planów ...