Dzień 3 i 4
Mój jadłospis - wczoraj:
6.30 - 1 jajko na twardo z odrobiną soli + 1 k. chleba razowego + 1/2 k. chudego twarogu + pomidor
10.00 - 150g jogurtu naturalnego z 150g sałaty lodowej + 1/2 pomarańczy
13.00 - 200g startej marchwi + 1/2 pomarańczy + 50 g ogórka zielonego
16.30 - zupa z brokuł + 1,5 k. chleba
19.30 - 1 k. razowego chleba + sałata zielona + pomidor + serek wiejski
Dzisiaj:
6.30 - mały jogurt naturalny z 1 łyżką otrąb jęczmiennych + trochę nasion goji
9.40 - 1 k. chleba z łyżką pasty rybnej + ogórek kiszony (40g) + ogórek zielony (150g) + jabłko
12.40 - 200g serka wiejskiego lekkiego + grejpfrut + 1 krówka
15.40 - 3 łyżki kaszy gryczanej + 1/2 bułki grahamki z twarogiem chudym + 1/4 papryki czerwonej + sałata lodowa z 1/2 małego jogurtu naturalnego
17.10 - łyżka sałatki z surimi ( posmakowałam - przyrządzałam na jutro)
19.00 - mały jogurt naturalny z 5 śliwkami suszonymi i trochę nasion goji + 1 cukierek czekoladowy
20.30 i nadal sączę 125 ml białego wytrawnego wina
Chandra mija.
Do północy pozostało 135 minut. Będzie 2014 rok. Tak niewiele potrzeba mi do szczęścia, a jednak wciąż coś żądam, oczekuję. Nie tędy droga do spokoju w sercu.
Wspomnienia bolą, śmieszą, radują.
Sylwester w domu - MASAKRA !!!
Dobrze, że mija 2013 rok. Nie należał on do najlepszych i nie najlepiej się kończy ... W każdym razie siedzę sama przy kawie i lampce białego wytrawnego wina. Mam gigant chandrę, przeogromnego doła. Nie ma przy mnie syna i męża, będą za jakiś czas. Nie poszliśmy nigdzie z mężem, bo oboje jesteśmy chorzy. Tak też bywa, ale jest to dla mnie totalna porażka, każdy poprzedni Sylwester inaczej spędzaliśmy. Lepiej zapomnieć, że to Sylwester. Włączyłam kompa, by zapomnieć.
Mój jadłospis.
Dzisiaj, w drugim dniu, moje menu wyglądało nastepująco:
spałam za długo i ominęłam posiłek o 7.00 (śniadanie I)
śniadanie II (godz. 10-ta): jajecznica z 2-ch jajek z odrobiną soli - smażyłam na suchej patelni + 2 cienkie kwadratowe kromki chleba wieloziarristego + pomidor + banan
śniadanie III (godz. 13.30): 150 g serka wiejskiego + pomidor
obiad (godz. 16.30): mała miseczka zupy brokułowej (brokuł 300g, 1 ziemniak, garść suszonej włoszczyzny, sok z cytryny, 1/2 kostki rosołowej, szczypta soli, pieprz - połowa zupy została na jutrzejszy obiad) + 1 kromka chleba pełnoziarnistego + 2 łyżki startej marchwi + 50g serka wiejskiego + 1,5 plasterka sera białego
kolacja (będzie o 19.30): 1 mały jogurt naturalny z garścią suszonych nasion goji +
`1 kromka chleba z plastrem chudego twarogu + 1/2 papryki czerwonej.
To, co zaznaczyłam na czerwono nie jest dozwolone! Niektóre potrawy nie jestem w stanie zjeść bez odrobinki soli. Z kostki rosołowej jednak zrezygnuję, przecież to sama trucizna; bananów też nie będę jadła - w zamian za to zjem inny dozwolony owoc. W niektóre weekendy, jak mam wolne, lubię sobie trochę dłużej pospać i nie jest to realne, bym to zmieniła, wolę ominąć 1 posiłek. W ciągu tygodnia przykładnie wstaję o 6.00, a więc śniadanie I będzie o 7.00.
W sumie nie najadłam się w żadnym posiłku do syta, ale nie jestem głodna - i o to chodzi!
Muszę nauczyć się tej regularności zjadania posiłku - to jest trudne, gdyż żadnego skubnięcia pomiędzy nimi nie może mieć miejsca (dietetyczka zaliczyła takie skubnięcie do kolejnego posiłku, a ma ich być dziennie 5, nie więcej i nie mniej; poranną kawę zalicza też do posiłku).
Żadnego posiłku nie zjadłam z rodziną, bo pilnowałam godzin ... to trochę przykre, ale tak już zostanie.
Nie ćwiczyłam, bo nie mogę, dopóki nie zrobią mi tego zabiegu. Cały czas boli mnie brzucho - nie będę ryzykować. Ruszam się przy obowiązkach domowych, dzisiaj do 16.30 bieganina. W pracy też dużo chodzę, a po pracy bieganina przy obowiązkach domowych (do około godziny 18-19). Na razie musi to wystarczyć.
Zważę się dopiero w sobotę rano.
Zaczęłam - waga 91,5 kg
Teraz dieta, a wlaściwie "zmiana stylu żywienia" , jak to fachowo nazwała dietetyczka od której otrzymałam zalecenia, Dzisiaj kolejny mój pierwszy dzień. Chyba lubię być na diecie ..., jakoś mi lepiej, gdy skupiam się na kontrolowaniu tego, co jem.
Kolejna wizyta, kontrolna za ponad dwa miesiące. Chciałabym mieć czym się pochwalić.
Komplementy ...
Jestem smutna, pomimo komplementów. Nie jest dobrze ... Za miesiąc czeka mnie zabieg..
Kolejny powrót ...
Jak tym razem będzie? Nawet nie zajrzałam do pamiętnika, nie wiem kiedy pisałam tu ostatni raz. Czuje się strasznie głupio, bo moje postanowienia okazują się słomianym ogniem.
Długo czekałam na wizytę u dietetyka. Dzisiaj w ostatnim momencie, nawet przed drzwiami gabinetu dietetyczki, chciałam zwyczajnie wycofać się, uciec jak najdalej od ważenia, mierzenia, kolejnych postanowień i kolejnej próby, zdaje się, walki z wiatrakami. W sumie jestem zadowolona, że nie spasowałam na wstępie, że odbyłam tą długą rozmowę z sympatyczną i konkretną dietetyczką. Byłam zaskoczona jej opinią, że dobrze wyglądam, bo jestem wysoka. Korekty wymaga jedynie brzuszek za bardzo zaokrąglony i oponka w talii. Naprawdę mnie zaskoczyła! Moją wagę (90 kg - według wagi w gabinecie; moja wskazuje o 1 kg więcej) również nie uznała za katastrofę, oświadczyła, że mam nadwagę i nie jestem otyła. Dociekliwie ustalała, co jest moim konkretnym powodem zgłoszenia się do niej o pomoc. Przyjęła, że jest dbałość o stan mojego chorego kręgosłupa.
Otrzymałam 7-miodniowy jadłospis, który mam powtarzać. Kolejna wizyta 5 marca 2014 roku. Nie wiem ile mam schudnąć na tym nowym żywieniu do następnej wizyty.
Zaczynam po świętach, nie będę wygłupiać się. Nie ma we mnie zapału, jest raczej spokojne postanowienie. Dietetyczka twierdziła, że nie ma mowy o porażce, gdy będę stosowała się rygorystycznie do zaleceń, żadnych odstępstw, bo pokutuje to zatrzymaniem wagi. Jest zwolenniczką Dukana, ale twierdzi, że nie można tej diety powtarzać, więc u mnie odpada (zakończyłam ją ponad 3,5 roku temu, a moje przytycie nie jest efektem jo-jo).
Po miesiącu -2,5 kg ...
to niewiele, a jednak cieszę się z tego, co udało mi się osiągnąć. Lepszy rydz, niż nic. Dobrze byłoby jakbym gubiła miesięcznie chociażby 2 kg - za pół roku osiągnęłabym swój cel.
Niedobrze, że nie mogę zabrać się za ćwiczenia. Codziennie brakuje mi czasu, a późnym wieczorem, gdy uporam się z robotą - po prostu nie mam sił, jestem zmęczona i nie mam ochoty na najmniejszy wysiłek, chce tylko spać.
Jest mi smutno, że lato dobiega końca. Kochane lato, długo będę na nie musiała czekać. Zima trwa bardzo długo, a lato jest takie króciutkie. Te okropne ciemności - nienawidzę je całą sobą.
Nie jest dobrze ...
... waga stoi w miejscu.
Nie obżeram się, haruję całymi dniami: praca, goście, praca w ogródku (gdy goście wyjeżdżają do znajomych), słowem: wstaję o 6-tej, a kładę się spać o godzinie 23/24-ej. Dobija mnie koniec lata. Dobiło mnie dzisiejsze przymierzanie ciuchów na jutrzejsze srebrne wesele
Coś tam wybrałam, nie wyglądam źle, a jednak mogło być lepiej.
Kupiłam książkę "Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską"- jadłospis nie opowiada mi, bo jest tam dużo dań mięsnych (nie jem mięsa), pracochłonnych - raczej nie dla osób pracujących zawodowo. Wykorzystam dużo z niego, ale nie będę ściśle trzymać się tego, co proponuje. Ćwiczonka są OK i zaczynam od poniedziałku. Postanowiłam umówić się do dietetyka, zrobię to w poniedziałek - tylko jak długo będę czekać na pierwszą wizytę? Coś czuję, że bez fachowej pomocy nie dam rady. Nie chcę już żadnej diety-cud: Dukana, Turbo, czy jakiejś innej, bo już to przerabiałam.
Poprawiłam się.
Wczoraj było OK, pomimo grilla, ograniczyłam się do papryki z serkiem wiejskim, winogron, malin i duuużo wody.
Dzisiaj w miarę w porządku: 2 kromki grahama z serem, potem 5 pierogów z mąki pełnoziarnistej z twarogiem homo + nektarynka, a na zakończenie dnia 2 kromki grahama z serem. Za długo spałam i zabrakło mi godzin na więcej posiłków, no i jakoś ominęłam warzywa. Nadrobię jutro, bo dzisiaj jest już za późno.
Nadal mam pełno ludzi w domu, goście wyjeżdżają w sobotę rano.
Tydzień pracy za mną ...
Było ciężko, a kolejny będzie nieco lżejszy. Taką mam nadzieję.
Niestety nie trzymam się twardo postanowień dotyczących jadlospisu. Dzisiaj kolejna wpadka: 2 kawałki drożdżówki, na szczęście niewielkie. Niewielkie odstępstwa od regularnego spożywania posiłków.Zważę się w środę rano.