Dzisiaj mały kryzys, bo... za mały spadek wagi: tylko 0,1 kg. Pojawiły się zaparcia, brzuch mam jak balon. Spodnie, które wczoraj leciały mi z tyłka, są niesamowicie opięte na wysokości brzucha. Atak głodu miałam o 14-ej - gotowałam obiad, tak niesamowicie pachniał... Zjadłam porcję ryżu o godzinę wcześniej. Głód minął bezpowrotnie, przed chwilą zjadłam kolejna porcję, ale nie dlatego, że czułam się głodna, tylko wypadałoby zjeść ten ostatni posiłek, bo do jutra 9-9.30 trochę długo.
- Cieszy mnie to, że z pracami domowymi, tymi zaległymi jestem do przodu. W przyszłym tygodniu będzie znacznie lżej, więcej laby. Pewnie i tak sobie coś znajdę, bo jakoś nie potrafię zbyt długo pozostawać bez pracy. Plan na przyszły tydzień: 1. Odwiedzić koleżankę, która złamała nogę, 2. Pójść do fryzjera (umówiona wizyta na środę), 3. Wybrać się do sklepu z ciuchami (jak policzę ile zaoszczędziłam pieniędzy jedząc sam ryż - to jestem warta stosu ciuchów ).