Nooo.... myślałam, że się już nie nawrócę. Ale ściągnęłam lejce i wtarabaniłam się z powrotem z pola na drogę.
Niby nic wielkiego się nie stało, bułeczka jedna, kawałek ciasta, obiad u teściowej itd. itp. A żołądek głupi myślał, że zmiana trybu na stałe i zareagował radosnym ssaniem. Czy Wy tez się czujecie jak jakieś alkoholiczki czy raczej jadłoholiczki, że wystarczy niewielkie przypomnienie starych nawyków a płynieeeemy ...?
Cały czas próbuję to rozkminić, jak ten umysł działa, przecież jak sięgam po drugi kawałek ciasta czy kanapkę z boczkiem, to nie jestem głupsza niż jak sięgam po jabłko. Próbuję uchwycić ten moment, w którym zapada decyzja, że sięgam po to albo coś innego. Może ja mam jakiś guziczek do wyłączania myślenia? Dzieciakom zawsze powtarzam: ?Chłopaki, myśleć, to nie boli? a sama czasem jak ten.... eh.
Jak stosuję się do zasad i zdrowo sobie dietkuję na SD z Vitalii, to naprawdę, to co jem mi wystarcza i nawet nie mam ochoty na nic innego. Może sobie stać góra ciastek czy schabowych z kapustą i w ogóle mnie nie rusza. I o co tu chodzi? Jakbym miała dwa tryby. Pstryk przełączamy się na nowe nawyki, pstryk przełączam na stare nawyki. Tylko jakby ten jeden pstryczek rozmontować.
Ale nasmęciłam, kapujecie o co mi chodzi ? bo coś tak dzisiaj bredzę.....))
Macie jakieś nietypowe sposoby na zaparcia, bo typowe już chyba wszystkie wypróbowałam? I właśnie przez to cholerstwo moje zmagania są takie huśtawkowe. Nie jem słodkiego, woda 1,5-2 l, maślanka, kefir, jogurty naturalne, szklanka wody gotowanej na czczo, śliwki suszone ? piszę , żebyście nie musiały się powtarzać ;)