Ponieważ zauważyłam, że niektórzy patrzą sceptycznie na spożywane przeze mnie kalorie, postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o mojej nadwadze i historiach odchudzania.
Moja waga w dzieciństwie wzrosła bardzo wcześnie, ale nie na skutek złego odżywiania, bo w mojej rodzinie zawsze jadło się lekko i mało, tylko na skutek ciągłych chorób, pobytu w szpitalu, a potem brania sterydów.
W 2006 roku ważyłam 96kg i dzięki dość drastycznemu odchudzaniu tzn jedzeniu głównie warzyw udało mi się osiągnąć i utrzymać wagę, z którą startowałam na vitalii.
Nie dotknął mnie efekt jojo, ponieważ moim problemem nie jest spożywanie nadmiernej ilości kalorii, ale zwolniony metabolizm i ugruntowana otyłość.
W chwili obecnej, w spoczynku spalam rekordowo małe ilości kcal(zaburzenia hormonalne) dlatego jedzenie 800-900 kcal w ciągu dnia to jedyne wyjście aby schudnąć w moim wypadku. Lekarz powiedział mi nawet coś o 600kcal...
Jem mało, nigdy nie miałam napadów wilczego głodu. Jedyną moją słabością są słodycze. Na diecie zmuszam się do spożywania takiej ilości posiłków, co nie jest proste.
Przy spożywaniu 1500kcal nawet ćwicząc potrafię przytyć, przy 1200 utrzymuję wagę.
Niestety ogólne podejście do zdrowego odchudzania mnie nie dotyczy, dlatego nie dziwcie się, nie martwcie i nie uważajcie, że robię coś źle. Zależy mi na zdrowym pozbyciu się nadwagi, i nie zależy mi na czasie w jakim osiągnę cel. Naprawdę robię to rozsądnie :)