Jem i jem i jem... Spożywam właśnie mój piąty posiłek, a pewnie będę musiała pochłonąć jeszcze dwa lub trzy, bo jestem dziś ciągle głodna. Przez to czuję się źle, bo wydaje mi się, że za dużo jem :/ ale z długiej strony nie będę przecież siedziała głodna cały dzień. Nie wiem czym to jest spowodowane. Jem normalne porcje, którymi zawsze się najadałam i starczało mi na dwie-trzy godziny, a teraz już po godzinie ssie mnie z głodu. Chyba po prostu muszę przeboleć ten dzień "obżarstwa", mam tylko nadzieję, że jutro już będzie normalnie.
Waga stoi w miejscu, ale zmierzyłam się wczoraj wieczorem i zeszło mi tak po dwa-trzy centymetry z talii, brzucha, ud i niestety też ucierpiały piersi :P Będzie to mój największy koszmar jak z wagą mi spadną też cycki, a to nieuniknione :< Podoba mi się jak teraz wyglądają i będzie mi ich szkoda jak zmaleją, ale takie już uroki odchudzania, coś za coś. Trochę mnie niepokoi, że waga stoi, ale nie mam zamiaru się poddać, jak to robiłam do tej pory. Nie widziałam efektów zbyt dużych w pierwszym miesiącu i rezygnowałam.
Czułam się dobrze bez słodyczy, aż do soboty. Miałam grzeszny dzień i sięgnęłam po czekoladowe rozkosze, które dały mi co prawda dużo radości, ale nie miałam ochoty zjeść całej tabliczki czekolady naraz jak to miałam do tej pory. Cieszę się więc, bo umiałam się opanować sama z siebie. Jednak dziś mam taką okropną ochotę na chipsy... może to przez to, że ciągle czuję się głodna. Nie dam jednak wygrać pokusie, co to to nie!
Już za chwilę wracam na uczelnię i zastanawiam się jak będę sobie radzić z dietą i ćwiczeniami w trakcie roku akademickiego. Mam nadzieję, że pogoda jeszcze nie będzie na tyle kiepska, że będę mogła jeździć na uczelnie rowerem.