Jestem słodyczoholikiem, uwielbiam napić się wina i zjeść pizzę. Trzymając się jedynie ograniczeń w diecie nic nie osiągnę, ponieważ kiedy już zgubię upragnione kilogramy, mogę rzucić się na jedzenie, które wydawało mi się nieodpowiednie i efekt jojo gwarantowany. Postanowiłam więc, że będę miała jeden dzień w tygodniu, w którym będę mogła sobie pozwolić na coś za czym ślinie się cały tydzień. W ten sposób będę miała ciastko i zjem ciastko :P Nie zależy mi na szybkim, krótkotrwałym efekcie, lecz utrzymaniu wagi jeśli już osiągnę tę wymarzoną. Nawet jeśli to wydłuży mi drogę do celu, wolę raz na jakiś czas pozwolić sobie na taki grzeszny dzień niż patrzeć z zazdrością na ludzi z batonem w ręku. W ten sposób będę wiedziała, że też mogę zjeść tego batona, ale tylko raz na jakiś czas, a nie wcale. Nie wiem jak inni podchodzą do tego typu grzesznych dni, ale jesteśmy tylko ludźmi i nie możemy cały czas się ograniczać. Trzeba niekiedy dać upust żądzom, aby nie ześwirować :P
Dziś mój grzeszny dzień :)
Hellonewlife
14 września 2014, 15:53Bardzo dobry pomysł, powodzenia! :)
Kazuko
14 września 2014, 22:03Już prawie koniec grzesznego dnia i mi jakoś tak aż dziwnie, że jadłam takie rzeczy :P
Hellonewlife
14 września 2014, 22:07To pomyśl o tym, jak się będziesz jutro odżywiać :D To dopiero będzie zmiana!