Zauważyłam, że ie robię wpisów wieczorem, tylko rano:D. To dlatego, że to mnie mobilizuje:)
Rano wstałam i od razu cwiczenia. Próbowałam tych nowych 6minutowych cwiczen, ale tylko 1 mi odpalił, bo problemy z youtube:/ więc robilam po 15 powtorzeń z kazdego cwiczenia Ewy z killera, turbo itp jakie pamiętam, potem liczylam do 100 i biegałam, potem superbrzuszki, az Ewa film nr 4 odpalił i zrobiłam 6 minut cwiczen, a koniec dodalam 3 cwiczenia po 15 razy z ostatniego setu killera. Padałam na twarz.
Dobrze, że tałam przy lozku bo tak upadłam na nie, pewnie to wina cwiczeń na czczo, bo jak jem przed to się nic takiego nie dzieje.. Ale tak mi się nie chcialo wychodzic na zimny korytarz do kuchni - mieszkanie w kamienicy:P
śniadanie: kromka chlebka na zakwasie z serkiem naturalnym, pomidorkiem, ogorkiem (mówimy o plasterkach oczywiście) i jajecznica bez niczego z 2 jajek.
obiad: makaron razowy 4 łyżki, kilka rozyczek brokuła, kilka kostek piersi z kurczaka gotowanej i pesto do tego, ach<3
podwieczorek: jogurt nat. z bananem i kiwi
kolacja: to co śniadanie, ale bez jajecznicy.
Po obiedzie czeka mnie kilkugodzinny bieg po mieście, a potem robienie dyplomu.
A dziś miałam cudowny i głupi sen jednoczesnie:P. Sniło mi się, że nałożyłam sobie 2 kawałki pysznego ciasta i juz brałam kawałek do gęby i..obudziłam się. Życie jest niesprawiedliwe :-)
------
edit:P
Na mieście spotkałam narzeczonego, który urwał się z pracy na obiad, a że się spotkaliśmy przypadkiem(!) to koniecznie chciał mnie zaciągnać na obiad... nie dociera do niego, że on może jeść, a ja moge siedziec obok i nie jeść:P. No, ale zgodziłam się.. zapiekanka makaronowo warzywna z 3 porcjami surówek. Zjadłam surówki, ale ta zapiekanka...nie bardzo mi podeszła, więc zjądłam ją może z 5 kęsów i cała wielkość została na talerzu. Zmęczona wróciłam do domu z zakupami, strasznie sie zgrzałam. Obejdzie się bez podwieczorku, a kolację zjem o 19, potem biorę się za rzeczy na studia, a przed snem superbrzuszki:)