Jednak zarówno wczoraj, jak i dziś wykonałam trening Ewy, 4 x 6minut plus rozgrzewka 10 minut. Byłam jedym wielkim potokiem, dyszałam jak mój chomik, gdy się zmęczy w kolowrotku (teraz wiem co to znaczy xD)
Zjadłam cukierka z galaretką, ech nie lubię tej czekolady co oblepia galaretkę:/.
Ale generalnie wczoraj jadłam tylko chleb ziarnisty z twarogiem chudym i dzemem z renklodow, na obiad 2 lyz ziemniakow, pieczone skrzydełko i pyszna surowka z kapusty, papryki, ogorka:)
Dziś mała mieczka sałatki z pomidorów i 2 kromki ciemnego. I jeden ee..no taki cosik jak favorek czy pączek, ale taki mniejszy, z malinami w srodku i jezynami. Mama chciala zuzyc tluszcz co został z pączków i zrobiła takie cosiki:).
A ja szcześliwa, zmęczona i wykąpana:). Na obiad zapowiada się barszczyk, muszę się nauczyć go gotować :P.
Mam dodatkową motywację treningową: mój facet ma zamiar od zaraz chodzić na basen, siłownię i biegać. Poczułam intuicyjne zagrożenie ze strony mojej płci, dlatego nie mogę wyglądać gorzej niż inne trenujące, lub nie, dziewczyny!!! :[ - to mi pomoglo przejsc dzisiejszy morderczy trening Ewki :P
Kamila112
25 lutego 2013, 13:10No tak to jest super motywacja :) Życzę powodzenia :)