śniadanie: serek wiejski + inka= 180 kcal
II śniadanie: 90 g piersi z kurczaka + marchewka = 140 kcal
obiad: jabłko + 2 suchary = 120 kcal
podwieczorek: kawa na zimno = 60 kcal
Razem: 500 kcal
Ćwiczenia: Godzina. Skalpel i hula hop.
Jestem tak wnerwiona, że mnie cholera zaraz trafi!!!!!!!!!!!!!!!
Obudziłam się rano w niesamowicie dobrym humorze.
Za oknem zielono, kropi deszczyk, przebija się słoneczko, czuć ciepło i piękne, wiosenne zapachy.
Śniadanko, sprzątanie - wszystko sprawia mi ogromną przyjemność.
Ale niestety na 13 muszę jechać do szkoły.
Napisałam nauczycielce, że się chwilę spóźnię (był korek). W zamian dostałam smsa, że nie mam lekcji, bo jest rada pedagogiczna.
Trudno.
Mogłam dłużej porobić w domu, no ale zdarza się.
Poszłam na akompaniament.
Grałam, bo grałam, bez rewelacji. Mam słabą kondycję, bo musiałam oddać instrument do naprawy.
Na kolejną lekcję nie poszłam (teoretyczną).
Dzwoniłam do nauczycielki, żeby upewnić się czy na pewno jest zespół. Nie odbierała.
Oddzwoniła po 40 minutach, że zespołu nie ma i już nie będzie, bo mnie długo nie było i nie ma sensu ( byłam chora, później operacja, naprawa instrumentu).
Nerw.
Ale trudno.
Między czasie dostałam smsa, że mam prawko do odbioru w urzędzie.
A że urząd blisko szkoły, to od razu tam poszłam.
Jedyne co usłyszałam to: Proszę 100 zł i 50 gr..
Fajnie. Nie mam pieniędzy... Nie sądziłam, że za odbiór się jeszcze płaci.
Duży nerw.
Dzwonię do swojego M, czy mogę do niego przyjechać, spotkamy się, pogadamy.
Wsiadłam w autobus. Stoję w ogromniastym korku. Duszno, gorąco, słońce...
Dostaje smsa: Przypominam, że masz dzisiaj egzamin o 19.
Czytam. Szok. Dzisiaj? Egzamin? No fajnie, dziękuję za informację.
Dzwonię do nauczycielki i pytam o co chodzi. Dowiedziałam się tyle, że ona nie jest po to, żeby mnie pilnować czy sobie wpisze w kalendarz, że mam egzamin czy nie. I że terminy są wywieszone na tablicy ogłoszeń od jakiegoś czasu. Powiedziałam: Długo mnie nie było, ale dobrze. Nie przyjdę. Do widzenia.
I się rozłączyłam.
No do cholery jasnej!!!!
Łzy mi napłynęły do oczu!
Myślałam, że wybuchnę w tym autobusie!!!!!!!!!!!!!
Nie wiem co teraz! Ta szkoła doprowadza mnie do szału. Jak nie masz super, wybitnych osiągnięć to jesteś traktowany jak gówno. Wszyscy tam chodzą z nosami zadartymi do góry, jakby byli nie wiadomo jakimi wielkimi muzykami! A są tylko marnymi nauczycielami.
Chyba rezygnuję.
Po 8 latach czuję się wykończona psychicznie.
I powiedzcie, jak tu się nie wkur.wić?
Pojechałam do M. Trochę się uspokoiłam. Jakoś jego widok wydał mi się taki miły.
Będziemy próbować dalej być razem, tak jakby dalej, ale od początku.
*
DZIEŃ 8
Ćwiczenia przeróżne:
bieg
rolki
rower
hula hop
Mel B
Chodakowska
brzuszki
przysiady
jakieś własne na brzuch i nogi
pilates