Na początek napiszę, że zrobiłam dzisiaj 3 raz callan
nie mogę się doczekać tych "efektów" po 10 godzinach więc chyba będę robiła codziennie (chociaż może lepiej było by robić przerwy, bo dzisiaj czułam niektóre mięśnie
. Z tym, że wyjazd do rodzinki już pod koniec przyszłego tygodnia, z przerwami nie zdążę :P Póki co będzie więc codziennie, po 10 3 razy w tygodniu. Udało mi się też dzisiaj zrobić kółeczko rowerem - około 11 km, trochę pedałowania pod górę, trochę zjazdów, malownicza nie zbyt ruchliwa droga.
Teraz druga kwestia. Od pewnego czasu WIEM, że chciałabym się nauczyć drugiego języka obcego, obok angielskiego. Najbardziej oczywistym wyborem był by niemiecki. Właściwie powinnam go umieć, ale wstyd przyznać po 9!!! latach nauki w szkole umiem tyle co nic. W gimnazujm i krótko po < 5-6 lat nauki przy czym wiadomo, nauka w podstawówce nie była zbyt intensywna, bardziej zabawowa> potrafiłam w miarę porozmawiać z Niemcami, którzy przyjeżdżali na wymianę, kiedy byłam tam na wymianie przez 5 dni pod koniec zaczynałam nawet "myśleć" po niemiecku. Oczywiście nie był to zbyt zaawansowany poziom z bogatym słownictwem, ale przekładanie sobie myśli na niemiecki szło mi całkiem nieźle.
Później poszłam do liceum, gdzie nie tylko zapomniałam większość tego, co się nauczyłam ale też bardzo zniechęciłam do języka przez nauczycielkę.
Tak więc, chociaż mam przynajmniej 2 bliskie koleżanki, które mogły by mnie uczyć - nie chcę, żeby moim drugim językiem był niemiecki.
Później przez krótki czas miałam ochotę uczyć się hiszpańskiego. Na początku semestru miała okazję zapisać się na kurs na uczelni. Nie poszłam, bo wydawało mi się drogo, po porównaniu cen z innymi Poznańskimi szkołami wyszło, że dało by się nieco taniej, ale zapisy były już zamknięte a ja nie miałam aż tak silnej motywacji no i nigdzie nie poszłam.
Potem przyszła faza - nauczę się węgierskiego. Bo inny, bo mało kto umie i fajnie by wyglądał w CV. Poczytałam jednak jaki to trudny język, próbowałam poszukać kursów w Poznaniu i nie znalazłam. Prywatne korki z kolei nie są na moją kieszeń. Chciałabym też, aby dany język dało się w miarę opanować w ciągu roku, który pozostał mi do ukończenia studiów .
Na fali fascynacji skandynawskimi kryminałami stwierdziłam, że chcę poznać szwedzki lub norweski. Poczytałam, poszukałam... wygrał norweski :D
Przekonały mnie 3 blogi:
http://fotballfrue.no/ - jeju jak tam pięknie! Poza tym poziom życia babki prowadzącej bloga póki co zostaje gdzieś w sferze marzeń
http://nocnasowa.pl - łatwo zacząć :) dzięki temu blogowi umiem już skonstruować proste zdania. Jutro wybieram się po gruby zeszyt, zapisuję alfabet, liczebniki, słówka, zasady gramatyczne...
Podobno też gramatyka norweska jest dużo prostsza od szwedzkiej a umiejąc ten język dogadamy się i w Szwecji :) Przyznaję, że wycieczka do kraju Mannkela jest obecnie wysoko na liście moich marzeń.
Póki co - słucham sobie norweskego radia :-) Prawie wszystkie piosenki są po angielsku, ale chociaż trochę osłuchuję się podczas reklam i wiadomości, czasem też trafi się coś p? Norsk.