Witajcie Kochani :)
Niestety ostatnie dni, tak szybko mijają że jestem w szoku. Tyle się dzieje,że nie ogarniam :( Nie wiem w co ręce wsadzić. Ten tydzień też zapowiada się na szalony. A to dopiero poniedziałek :( Czuję wszystko w żołądku, ściska mnie strasznie boli.... Do tego kłucia w klatce piersiowej, brak pełnego oddechu..... Czyli STRES !!! I jego skutki.
Ale teraz troszkę z innej beczki. Jeśli chodzi o wagę, to w sobotę pokazała 65.8 kg czyli pół kilograma więcej niż tydzień temu. Ale było to spowodowane zbliżającym się okresem, który przyszedł wczoraj. Dziś waga już pokazała 66 kg. Nie, nie przejmuję się tym bo wiem,że to woda. Wiem to, bo nie jem aż tak dużo, na noc się nie objadam i stronię od słodkiego.... Tzn. nie w 100% ale w 70% na pewno. Dlatego też nie załamuje się i będę walczyła. Minusem jest brak wody, ale piję hektolitry herbaty z cytryną bo cos próbuje mnie łapać. Zapobiegawczo piję już herbatę z cytryną i imbirem ;) z miodem :)
Ogólnie jestem dobrej myśli jeśli chodzi o wagę.... Pochwalę się Wam,że dziś udało mi się pokonać lenia. Hmmm może nie jest to szałowe pogonienie, ale jest. Aktywność na dziś poza chodzeniem ( na chwilę obecną ponad 14 tyś kroków) Zrobiłam 10 minut z agrafką plus 25 przysiadów ( mając okres, bardzo silny----cud że dałam radę, ale czułam taką potrzebę) Małymi krokami wrócę do aktywności. Teraz jakieś wymachy, ćwiczenia na ręce, ramiona, coś z ciężarkami....a jak tylko @ się skończy to coś na macie :) Mimo,że jestem wykończona, to jednocześnie mam jakiegoś powera...... Nie umiem tego wytłumaczyć :) :)
No to by było tyle na dziś :) Trzymam za Was kciuki :) Pozdrawiam :) :*