witam wszystkie Vitalijki!
Po dość długiej przerwie postanowiłam tu zajrzeć i... się pochwalić! Czyli historia o tym, jak schudłam 11 kg od września... :)
Od września do marca byłam na diecie Vitalii. To był najlepszy start. W rym czasie nauczyłam się co jeść, kiedy i ile. Później radziłam sobie sama. Generalnie kilogramy jakoś tam spadały, ale szału nie było. Jakoś w marcu właśnie postanowiłam się przebadać. Oczywiście okazało się, że mam Hashimoto w towarzystwie niedoczynności tarczycy. To był wielki kop. Mogłam się podłamać i zwalić na choroby, ale stwierdziłam, że zrobię wszystko, aby nie traktować tego jako wymówki. Dostałam hormony, dieta tak jak była plus ćwiczenia stabilizujące i bieganie wieczorami. Aktywność przynajmniej 3 razy w tygodniu. Jak już się człowiek wkręci, to buty same wyskakują z szafy :) oczywiście kilogramy nadal w dół, ale szału brak.
Na szczęście moja czujna endoktynolog zleciła mi badania w kierunku insulinooporności... i to był strzał w dziesiątkę! Oczywiście, że mam insulinooporność i to już taką nie na żarty... kolejne leki i kolejny kop do działania. No i modyfikacja diety. W sumie już nawet nie diety, bo dawno przestałam traktować odżywianie jako dietę. Wywaliłam cukier i wszystkie proste węglowodany. Oczywiscie czasem zdarzy mi się podeżreć coś zakazanego, no ale raczej mniej stresu już mnie to kosztuje niż odmawianie sobie na siłę.
W ten sposób jestem tu gdzie jestem. Właśnie wróciłam z biegania i przy okazji stygnięcia wygenerowałam z moich zdjęć małą metamorfozę, którą Wam pokażę.
Trzymajcie się dzielnie! Za cenę samopoczucia, które osiągnęłam zrobiłabym to jeszcze 10 razy :) żeby nie było, to nie jest koniec! :)