Szanowny lekarz Ryba ("co powie Ryba?🎵🎶) totalnie zlekceważył moją zmianę na powiece, zbadał mi wzrok i powiedział, że mam mieć okulary do czytania (jakbym nie zauważyła!). Powiedział, że coś tam mi się zatkało i zakaziło (też się domyśliłam). No ale zapisał maść z antybiotykiem. No i właśnie po to są lekarze - do wypisywania recept, resztę samemu można ogarnąć 🤪.
Niedobrze mi się biega po śniegu. A właściwie w ogóle niedobrze mi się ostatnio biega. Czuję, że mam zmęczenie materiału i czuję się jak Forest Gump, który zwalnia i zatrzymuje się. Bo już mu się przestaje chcieć. No dobra, powiedzmy sobie szczerze, że ja od 12 lat nie miałam żadnego okresu roztrenowania! Nawet jak była pandemia, to kombinowałam bieganie naokoło sklepu, a raz zdesperowana biegałam po balkonie 🤣. No ok, to takie para-bieganie. Czuję że potrzebuję porządnego treningu ogólnorozwojowego. Mam nagrania i w każdej chwili mogę do nich wrócić, ale... ciężko mi się zebrać. To tak jak z tą jogą - zaczęłam biegać, żeby zrobić sobie rozgrzewkę do jogi i od 12,5 lat biegam, a jogi nie ćwiczyłam ani raz. A szkoda, bo joga robi dobrze na ciało i ducha. Ostatnią rzeczą, którą bym chciała, to zajęcia grupowe, internetowym jogom nie ufam. Może gdybym sobie przypomniała... ale na głowie nie stanę. No już nie. Szkoda, bo to była moja ulubiona asana. I kobra. Kiedyś.
Czy już jest za późno na postanowienia noworoczne? Bo ja bym chciała ograniczyć bieganie do 2-3 razy na tydzień, a zamiast tego robić treningi ogólnorozwojowe, jogę i może czasem siłownię. To by mialo sens, a nie durne stukanie kilometrów.