come back
Witajcie kochane!
Próbuję poczytać Wasze pamiętniki, ale u rodziców czas jakoś strasznie się kurczy :) Święta minęły spokojnie, pisałam,że u mnie obędzie się bez szaleństw z uwagi na dietę małego - i tak było. Nie czuję się przejedzona i nie mam poczucia,że jakoś masakrycznie zgrzeszyłam. Nie trzymałam 3 godz przerw, a i owszem, no ale skarćcie mnie za to, hehe. Nie ćwiczyłam od czwartku - dziś zabrałam się za ćwiczenia pierwszy raz (no dobra, coś tam kręciłam hula, ale to kropla w morzu tego co zawsze...) - zrobiłam 50 min hula, Mel B pośladki i abs i nogi mi się trzęsą :) Masakra jakaś - czyżbym tak szybko wyszła z wprawy? Był też długi spacer z dzieciakami bo pogoda, mimo śniegu, była dziś prawdziwie wiosenna. Jutro powtórka.
Kupiłam sobie ściągacze na kolana - dziś nie skakałam, ale fajnie grzeją kolana więc może coś to da.
Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko i zmykam spać :)
piękna zima tej wiosny!
Odprowadzałam córkę do sąsiadów naprzeciwko na zabawę z rówieśnicą i co? miałam ochotę ulepić ... bałwana? zajączka? jajo? no żesz kur...!!!! Co to jest? jak ktoś do tej pory nie wiedział czym jest anomalia to voila!!!! Wali śniegiem od kilku godzin, na podkarpaciu to już w ogóle jakaś masakra a my na dodatek jedziemy nie swoim samochodem bo nagle trzeba było zostawić nasz w warsztacie... Pięknie!
Stanęłam dzis na wadze i ta się wahała od 64.2 do 64.6 - też zługpiała chyba. Wpisałam wartość wyższą żeby nie robić sobie złudnych nadziei. Z pomiarów - 1 cm mniej w talii, reszta się trzyma swego. Trudno. Wiem,że to trwa długa a ja będę cierpliwie czekać na wyniki. Po Mel B abs trochę poprawia mi się stan brzucha i to jest najważniejsze póki co.
Dieta? ano jest - mało dziś jem bo przy dwójce brak czasu, poza tym post, do tego czyszczenie lodówki przed wyjazdem więc takie resztkowe to jedzenie :) Córce za to ugotowałam pomidorową i wciągnęła wszystko! (ona uwielbia pomidorową :D).
WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANE!!!
Korzystajcie z tych Świąt mądrze :)
zaczyna się pakowanie
Cześć i Czołem :)
Dziś jestem jakaś totalnie nieruchawa... nie mogłam oczu otworzyć jak mi się starsze dziecię do przedszkola szykowało (tata przejął inicjatywę), młody natomiast jakby zrozumiał,że mama potrzebuje pospać i spał ze mną. Pospałabym pewnie dłużej gdyby nie zdrowy rozsądek.. Wstałam przed 9. Zjadłam śniadanie i muszę rozruszać stare kości. Nie wiem czy to zasługa wczorajszego spaceru, ale wszystko mnie boli! Dosłownie!!!
Poćwiczyć muszę dziś i za wczoraj chyba bo pokręciłam hula 25 min i młody zawołał na jedzonko a jak zawołał to już nie miałam siły później na nic więcej i na tym marnym 25 min się moja wczorajsza aktywność skończyła (wyłączając ten szalony jak na mnie spacer rzecz jasna).
Jutro pomiary i ważenie. Wczoraj przymierzałam różne ciuszki z lepszych czasów i powiem Wam,że zdziwiona jestem jak niektóre z nich mogą ładnie na mnie leżeć :) Jeszcze przede mną duży wysiłek, jaki muszę włożyć w brzuch i uda ale póki co i póki na pokaz - od czego jest bielizna wyszczyplająca hehe :D Założę sobie taki pas cnoty sięgający po cycki i jak ta lala! :D
Wczoraj był dzień prania (jakbyśmy prały jak nasze praprapra to bym mogła się pochwalic,że trochę kalorii spaliłam :D), dziś dzień pakowania bo jutro ruszamy na podkarpacie a ja zostaję z przychówkiem na tydzień, jak pisałam więc muszę tego trochę moim maluchom zabrać. Lubię się pakować, gorzej w drugą stronę :)
MIŁEGO DNIA!
i niech się stanie WIOSNA!!!!
Oh yeah!
Witajcie!
Właśnie wróciliśmy z synem ze spaceru. Pokonałam nie wiem- 6 km? no trochę jest- zajeło mi ponad godzinę, głównie dlatego,że po drodze co i rusz leżał jeszcze śnieg. Wrrr niech ta zima już nam odpuści bo zwariować idzie. Oczywiście mi w twarz pizgało mroźnym wiatrem, młodemu z kolei słońce w oczy (dobrze,ze już w pierwszym ciepłym dniu kupiłam parasolkę) no ale daliśmy radę jak zasnął mocniej.
Po drodze znalazłam ogłoszenie o jodze, już dzwoniłam i po świętach pójdę zobaczyć jak jest :) Widziałam też zumbę, ale na to póki co się nie piszę. Aaaale - na naszym basenie znalazłam coś takiego - http://osir.nieporet.pl/index.php?cmd=zawartosc&opt=pokaz&id=20 Zaintrygowało mnie to powiem szczerze! Może w końcu wybiorę się na ten basen...
Wczoraj zaczęłam robić ABS z Mel B, potem włączyłam jeszcze pupę - daje nieźle, ale krótko więc spoko. Może chociaż to poćwiczę :) Hula standardowo 50 min. Ćwiczenia z Mel B najbardziej zainteresowały mojego męża... z kanapy... eh, on jest niereformowalny.
Dietka ok, staram się nie podjadać chociaż bywają lepsze i gorsze dni. W pt mam zamiar zważyć się przed świętami i tygodniowym pobytem z dzieciakami u moich rodziców :)
Plan mi się sypie trochę...
Witam Was kochane towarzyszki doli i niedoli :)
Jak już wiecie - mam problem z kolanami - coraz większy jak mi się teraz zdaje. Ból i dyskomfort zaczęły się pogłębiać jak zaczęłam ćwiczyć z Jilian czyli robić podskoki, pajacyki itp. Pisałyście,żeby zrezygnować na kilka dni z ćwiczeń obciążających nogi, a to w zasadzie oznacza,że powinnam odstawić cały trening- bo tam większość ćwiczeń angażuje kolana do uginania z ciężarkami, podskoków. Szkoda mi trochę tych 7 dni, które z nią zrobiłam, bo jeszcze chwila a przeszłabym na level 2. Ale podchodząc do tego rozsądnie - jak teraz nie przystopuję to potem będzie pewnie gorzej więc nie chcę sobie świadomie zrobić krzywdy tylko tym,że się uparłam na jakieś ćwiczenia. Ale teraz mam dylemat? To co mam ćwiczyć? Pozostaję na pewno przy hula, ale cudak z racji swojej specyfiki też odpada. Jakieś ćwiczenia ze skalpela? Cały skalpel? Z Jilian robiłam brzuszki, które były w pakiecie i brzuch mnie nie bolał, może spróbuję Mel B. i chociaż tę część ciała ruszę? Chyba (nie -z całą pewnością) potrzebuję znów Waszych porad!
Zdecydowanie mi się nie podoba ta niedyspozycja. Nie mogę sobie odpuszczać bo wiem jak mi ciężko się za coś nowego potem zabrać. Każdy przestój działa na niekorzyść bo później mniej mi się chce... a nie chcę żeby mi się nie chciało :)
Dziś mam trochę bieganiny i spraw urzędowych więc dzień szybko zleci, szkoda mi tylko małego bo on nie lubi jeździć w foteliku taki opatulony, a pogoda nadal nie rozpieszcza (chociaż ładne słonko jest).
Ajajaj no naprawdę nie mogę sobie wybaczyć tych kolan! Myślałam, że jak zacznę ćwiczyć to właśnie będzie wręcz odwrotnie - poczuję się z 10 lat młodsza bo ja mam duże problemy z kręgosłupem, zawsze coś mnie boli a pisałam Wam,że po Jilian znikają nerwobóle na przykład. No to jedne ćwiczenia przyniosły mi ulgę i poprawę a drugie załatwiły kolana? bez sensu! Zwłaszcza,ze to przecież nie są mocno forsujące ćwiczenia to o co kaman? Czy ja jestem takim wadliwym egzemplarzem, czy co?
Cóż, nie ma co się rozczulać, trzeba zacząć działać. Kupię sobie w aptece opaski, ponoszę, odpuszczę trochę tak, jak radzicie, znajdę sobie coś innego, większą miłością otoczę hula - wszystko byleby nie wypaść z dobrych torów. Bo jak wypadnę... Nie - na to nie mogę sobie pozwolić tak mi dopomóż Vitalio! :D
ból kolan - co pomoże?
słuchajcie, dziś praktycznie cały dzień odczuwam ból kolan... nawet hulanie mi nie bardzo poszło i po 20 min się poddałam,że o cudaku już nie wspomnę. Jutro normalny poranek z Jilian i mam nadzieje, że dam radę. I tu się zaczęłam zastanawiać, czy aby nie zaopatrzeć się w takie ściągacze na kolana? co o tym myślicie? stosowałyście? Macie jakieś doświadczenia, którymi możecie się podzielić?
I drugie pytanie do tych, które trenują z Jilian -robicie to w obuwiu sportowym czy na bosaka? Ja ćwiczę z reguły na bosaka (Szkoda mi czasu na strojenie się w buty sportowe) więc może to jest powodem bólu kolan?
Z uwagi na karmienie nie mogę brać żadnych leków, stosować żadnych maści więc te ściągacze byłyby jedynym ratunkiem bo dziś bolesne jest nawet wchodzenie i schodzenie ze schodów (wcześniej był tylko dyskomfort związany z "trzeszczeniem")
zniżka formy...
witajcie kochane!
Poczytałam Wasze pamiętniki i widzę,że weekend w dużej mierze udany. Nasz? w zasadzie też. Sobota upłynęła pod znakiem mrozu i zakupów (średnio udanych), rano dzień zaczęłam od Jilian, ale wieczorem odpuściłam sobie i hula i cudaka i wszystko inne. Zjadłam za to kawałek pysznej, własnoręcznie upieczonej szarlotki... A co! Czasem trzeba nagrzeszyć, jak już pisałam. W niedzielę byliśmy u sąsiadów na urodzinach ich 3 latki, a że na ulicy mamy 3 takie pannice (łącznie z naszą) to starzy plotkowali a dziewczynki szalały. Skubnęłam kilka prażynek i skosztowałam tortu (z mlekiem więc wiecie same...). Ale w domu zjadlam znów kawałek szarlotki i wiecie co? nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie podchodziłam do niej jak pies do jeża, pokroiłam dla siebie i rodzinki i zjediśmy ze smakiem. A dlaczego? bo wiem,ze teraz to wyćwiczę. Moja filozofia odchudzania jest taka: mądrze, z głową, stopniowo, ale też nie zamierzam rezygnować ze wszystkich dobrodziejstw cukierniczych. Zwłaszcza jeśli piekę je sama i mogę zmodyfikować poprzez np dodanie mniejszej ilości cukru. Jem zdrowo i czasem mogę sobie pozwolić na odstępstwa, nawet jeśli nie są bardzo małe. A szarlotka pyszna, mąż i córka resztę szybko zjedzą więc nie będzie już kusić :) Wieczorem zbierałam się do hulania dość długo, ale wołało mnie głooośno i nie mogłam mu tym razem odmówić :) Najpierw wskoczyłam na kilka min na cudaka, a potem hula - ale wczoraj tylko 25 min bo było już przed północą. Dziś dzień zaczął się od Jilian, zmęczona jestem, ale dobrze mi tak.
U sąsiadów zabłysnęłam - oni w jednym pokoju mają małą siłkę i było hula - więc ja łaps za nie - trzeba było widzieć ich miny :) Dumna byłam :)
Za oknem piękne słońce, w domu mam już upał (od dużych okien) więc otwarte są i jak nie patrzę co leży na ziemi to wydaje mi się,że wiosna w rozkwicie :D
Wczoraj wyskoczyłam na chwilę do Arkadii - musiałam coś mężowi poszukać, ale na bardzo szybko więc tempo miałam duże. I wiecie co? Moje nogi już się nie ocierają jedna o drugą (dziwne uczucie hehe), czułam się jak lalka - jakbym każdy staw biodrowy miała super naoliwiony - szłam jak maszyna, jak burza, prosto, szybko (na obcasach), bez zadyszki! No czad po prostu!
Druga super sprawa - jak się kładę na boku, przede mną już nie kładzie się na kanapie niczym moje drugie ja - mój brzuchol... :) Jeszcze trochę brzuch czuje działanie grawitacji no ale róznica jest OGROMNA!
To są moje dwa wielkie sukcesy póki co :) Przeszkadzały mi od zawsze. Chyba wiecie jak to jest założyć w lecie spódnicę, bez rajstop rzecz jasna i wrócić do domu z poocieranymi nogami... Ja to znam do bólu (dosłownie) i już więcej tego nie chcę doświadczać. Na udach co prawda nadal tona cellulitu i tłuszczu sporo, ale skoro przestałam odczuwać dyskomfort podczas chodzenia - jest znacznie lepiej niż było.
Teraz jak staję przed lustrem i widzę jak wiele jeszcze mam do zrobienia, zastanawiam się, jak mogłam się tak zapuścić i co powodowało,że nie widziałam tego wcześniej. Skoro teraz nadal widzę masę niedoskonałości to jak źle było ze mną 10 kg temu? Szok!
Pochwalę się!
a co! taka będę! Zrobiłam 50 min hula w obie strony (chociaż dzisiaj nie był to mój szczyt formy na hulanie) a potem postanowiłam zaatakować z wieczora cudaka. I wiecie co? 8 minut! Ha! Pewnie dociągnęłabym do 10 ale ja sobie "przyjemności" wolę dozować jak już pisałam. Jestem z siebie dumna!
Z menu - rano musli, potem sałatka z kurczaka, zupka marchewkowa (uwielbiam), kasza gryczana z kurczakiem w sosie koperkowym (pal sześć, że żadnych sosów - jakaś przyjemność z życia musi być a sos na jogurcie kozim) i na kolację, po ćwiczeniach, jajo i 2 cząstki bułeczki czosnkowej (tak, tak - białe pieczywo - odsyłam do poprzedniego nawiasu) :) Z grzeszków - kostka gorzkiej czekolady i kubeczek mleka sojowego kakaowego. Czasem i z grzeszyć trzeba bo z czego by się człowiek spowiadał, nie? :)
Swoją drogą - karmię, kobieta karmiąca ponoć potrzebuje 2500 kalorii dziennie... nie wiem ile ja ich spożywam, ale powiem Wam, że odkąd jem regularnie, ćwiczę i piję wodę nie z musu a dlatego,że chcę, nie mam (tfu tfu) problemów z pokarmem!
chwila prawdy...
Czas pomiarów i ważenia. No i mam, co chciałam! Waga stanęła ale w cm jest ubytek! :) w bicepsie mam tyle samo, ale już biust, talia, brzuch i biodra to ubytek po ok 2 cm :) Udo i łydka bez zmian (fuj!). Ja tego po sobie nie widzę, zaczynam się zastanawiać czy ja aby się w ogóle dobrze mierzę?
Wczoraj hulałam 50 min po 23 - to mój osobisty rekord godziny, o której hulam chyba.Męża nie było, dzieci spały a ja się nie mogłam zebrać, ale w końcu zgarnełam dupencje z kanapy i pohulałam. Nie wiem jak Wy, ale ja, jak hulam to mi najlepiej stanąć w lekkim rozkroku i robię ruchy, kładąc nacisk na którąś z nóg (w zależności od strony). Na filmikach pokazowych mówią,żeby jedną nogę wysunąć do przodu no i wczoraj mi to owszem zaczęło wychodzić, ale w lewo - w prawo jakoś koślawo szło. A już tak hulać, żeby prawie wcale się nie ruszać to ja nie umiem. Mocniejsze ruchy mam w prawo (bo inaczej może mi spaść), mniej się ruszam w lewo (i tu nie spada wcale). Hulanie w prawą stronę jest trochę bardziej męczące niż w lewą, do tego w prawą po pewnym czasie muszę zrobić parę wygibasów kolanem bo mi się coś tam w nim przestawia...
Z nowości pogodowych - od wczoraj u nas sypało i dziś znów kilka cm białego puchu więcej...
piękną mamy zimę tej wiosny!
Dziś 3 dzień z Jilian i praktycznie przestałam czuć ból pod łopatką! To chyba to boksowanie :) Właśnie skończyłam level 1. Wydaje się takie łatwe, ale cardio mnie rozwala - owszem daję radę z nią poskakać, ale od razu muszę wypić szklankę wody i jedną zaraz po ćwiczeniach więc nawodniona z rana to ja jestem (bo jeszcze piję szklankę wody na czczo i/albo po śniadaniu). Dziś zaangażowałam pod koniec do ćwiczeń moją 3 latkę i bawiłyśmy się wyśmienicie :) Po Jilian był Cudak, ale póki co nie daję rady więcej jak 3 minuty (!!! - ałaaa moje uda!!!) a teraz pewnie już przerwa i kiedy się da - hula. A i jeszcze po drodze agrafka w trakcie zajęć siedzących :) Jakoś mi tak naprawdę dobrze jak sobie z rana poskaczę i powyciskam te moje 1 kilówki :) Po 30 day Shred zamierzam wrócić do Ewci. Mam nadzieję,że niebawem na cudaku będę mogła dać z siebie więcej (w sensie dłużej),ale póki co - stopniowo. Nie będę piłować mięśni bo jak znam siebie, to za chwilę w ogóle się zniechęcę (bo boli) a tak - poboli po ćwiczeniach i na drugi dzień boli mało więc ćwiczę :) Wszystko w swoim własnym tempie - najwyżej laska będę za trochę dłużej, nie?
PS. dziś jakoś niemrawo zza chmur zagląda słońce a na drzewach szadź...
Miłego dnia!!!