witajcie kochane!
Poczytałam Wasze pamiętniki i widzę,że weekend w dużej mierze udany. Nasz? w zasadzie też. Sobota upłynęła pod znakiem mrozu i zakupów (średnio udanych), rano dzień zaczęłam od Jilian, ale wieczorem odpuściłam sobie i hula i cudaka i wszystko inne. Zjadłam za to kawałek pysznej, własnoręcznie upieczonej szarlotki... A co! Czasem trzeba nagrzeszyć, jak już pisałam. W niedzielę byliśmy u sąsiadów na urodzinach ich 3 latki, a że na ulicy mamy 3 takie pannice (łącznie z naszą) to starzy plotkowali a dziewczynki szalały. Skubnęłam kilka prażynek i skosztowałam tortu (z mlekiem więc wiecie same...). Ale w domu zjadlam znów kawałek szarlotki i wiecie co? nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie podchodziłam do niej jak pies do jeża, pokroiłam dla siebie i rodzinki i zjediśmy ze smakiem. A dlaczego? bo wiem,ze teraz to wyćwiczę. Moja filozofia odchudzania jest taka: mądrze, z głową, stopniowo, ale też nie zamierzam rezygnować ze wszystkich dobrodziejstw cukierniczych. Zwłaszcza jeśli piekę je sama i mogę zmodyfikować poprzez np dodanie mniejszej ilości cukru. Jem zdrowo i czasem mogę sobie pozwolić na odstępstwa, nawet jeśli nie są bardzo małe. A szarlotka pyszna, mąż i córka resztę szybko zjedzą więc nie będzie już kusić :) Wieczorem zbierałam się do hulania dość długo, ale wołało mnie głooośno i nie mogłam mu tym razem odmówić :) Najpierw wskoczyłam na kilka min na cudaka, a potem hula - ale wczoraj tylko 25 min bo było już przed północą. Dziś dzień zaczął się od Jilian, zmęczona jestem, ale dobrze mi tak.
U sąsiadów zabłysnęłam - oni w jednym pokoju mają małą siłkę i było hula - więc ja łaps za nie - trzeba było widzieć ich miny :) Dumna byłam :)
Za oknem piękne słońce, w domu mam już upał (od dużych okien) więc otwarte są i jak nie patrzę co leży na ziemi to wydaje mi się,że wiosna w rozkwicie :D
Wczoraj wyskoczyłam na chwilę do Arkadii - musiałam coś mężowi poszukać, ale na bardzo szybko więc tempo miałam duże. I wiecie co? Moje nogi już się nie ocierają jedna o drugą (dziwne uczucie hehe), czułam się jak lalka - jakbym każdy staw biodrowy miała super naoliwiony - szłam jak maszyna, jak burza, prosto, szybko (na obcasach), bez zadyszki! No czad po prostu!
Druga super sprawa - jak się kładę na boku, przede mną już nie kładzie się na kanapie niczym moje drugie ja - mój brzuchol... :) Jeszcze trochę brzuch czuje działanie grawitacji no ale róznica jest OGROMNA!
To są moje dwa wielkie sukcesy póki co :) Przeszkadzały mi od zawsze. Chyba wiecie jak to jest założyć w lecie spódnicę, bez rajstop rzecz jasna i wrócić do domu z poocieranymi nogami... Ja to znam do bólu (dosłownie) i już więcej tego nie chcę doświadczać. Na udach co prawda nadal tona cellulitu i tłuszczu sporo, ale skoro przestałam odczuwać dyskomfort podczas chodzenia - jest znacznie lepiej niż było.
Teraz jak staję przed lustrem i widzę jak wiele jeszcze mam do zrobienia, zastanawiam się, jak mogłam się tak zapuścić i co powodowało,że nie widziałam tego wcześniej. Skoro teraz nadal widzę masę niedoskonałości to jak źle było ze mną 10 kg temu? Szok!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
lovecake33
25 marca 2013, 16:42No i tak trzymać! Gratuluję sukcesów!!!!!
zaga24
25 marca 2013, 14:45a ja mam sposb na uda lekko posypac maczka ziemiaczna ic ale lato mozna smigac na gole nogi.. sprawdzone
Niecierpliwa1980
25 marca 2013, 13:48Moj problem z sukienkami i spódnicami-obtarte uda,po kilku krokach piekący ból ,wez tu bądź kobietą ! Jeansy wiecznie poprzecierane na wew stronie uda-2 miesiące i trach! Uroki bycia nadprogramowo duzą ....Jest nad czym pracować-choćby dla takich małych,poprawiających komfot spraw.
Adula.adrianna
25 marca 2013, 13:04Super gratuluję sukcesów. Podziwiam twoją energię, optymizm i postępy. Szkoda że to nie jest zaraźliwe. Mąż też pewnie dumny z żony. Tak trzymaj. U mnie niestety -6 i buro.
bea3007
25 marca 2013, 11:51Gratuluję sukcesów i zdrowego podejścia do ćwiczeń i diety. Madzia jesteś moim motywatorem :-) Miłego dnia w ten słoneczny dzień :-)
Mileczna
25 marca 2013, 11:40No dosłownie jakbym samą siebie czytała. Teraz jeszcze nie jestem zadowolona z efektu (-9 kg) i kompletnei nie potrafie sobie wyobrazić sibie z taka waga. Jak ja mogłam tego tak dlugi czas niedostrzegać. Zeszły rok cały przemaszerowałam w jednych jeansach - bo tylko w jedne sie miesciłam. Podejście do diety mam tez podobne ... no po prostu trzymam kciuki z dalsze sukcesy:)
zaga24
25 marca 2013, 11:35Barwo! Cudowna przemiana aż miło się czyta! Najlepsza jest w tym wszystkim ta Twoja pozytywna energia! wspaniale wykorzystujesz okres na macieżyńskim przyjemnie z pozytecznym.. A co do tego jak wyglądalismy przed zgubieniem... to często tego nie widzimy dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę jak było źle... brawo!