Dzień 250 - waga 99,7 - na styk
No jednak gorzej nie jest, ale żeby lepiej to też nie. Zresztą mam ostatnio wrażenie, że moje poczynania dietkowe nie są widoczne drugi dzień, tylko jeszcze później. Więc wszystko okaże się jutro. A to niestety mój dzień ważenia, więc paska na pewno nie poprawię. Jak stanie w tym samym miejscu to to cud normalnie będzie.
Syn wrócił do szkoły więc może się znowu ogarnę. Od czwartku do poniedziałku siedział w domu chory więc nie było mowy o rannym wstawaniu. Od wczoraj znowu mam budzik z rana.
Dzień 249 - waga 100,00 -- jutro będzie gorzej
Cały dzień trzymałam dietę. Rano byłam na masażu. Po pracy odwiedziłam chrześniaka, więc wróciłam głodna jak pies. Oparłam się pokusie zjedzenia zupy chłopaków, wrąbałam pomarańczę na uciszenie głodu, po czym zrobiłam obiad z Vitalii. Nażarłam się. I co? Właśnie przed chwilą rzuciłam się, dosłownie i w przenośni, ja chlebek, który Syn kupił w piekarni. Jak kupują chleb gdzie indziej to mnie nie rusza. Ale tu poczułam zapach prawdziwego pieczywa i jak w amoku zeżarłam trzy kromki (choć cieniutkie) z masłem, serem i kiełbasą. I to by było na tyle w temacie diety. Już mama kaca moralnego.
Dzień 248 - waga 99,6
Ciężko była. W sobotę zanotowałam nawet 100,00. Dziś już trochę lepiej, ale jak zwykle - bilans po weekendzie dodatni.
Dzień 245 - waga 99,2 - utrzymane
Wbrew obawom nie było dziś kilograma w górę. Mimo, że nie żyłam wczoraj idealnie z dietą. Nie zdążyłam sobie ugotować obiadu więc jadłam to co chłopaki: smażone piersi z kurczaka (!!). Tyle, że posłuchałam wyznawczyni diety niełączenia w osobie mojej Mamy i zjadłam do tego furę kiszonej kapusty zamiast ziemniaków. Najadłam się, a brzuch mi tak nie spuchł jak zwykle.
Za to dziś obudziłam się z bólem gardła jak diabli i nie mam ochoty na jedzenie wcale. Zaraził mnie Synek albo dorobił fryzjer. Masaż też diabli wzięli.
Dzień 244 - waga 99,2 - jakaś bzdura
No w cuda to ja nie wierzę. Szklana się chyba popsuła. Przecież nie można schudnąć w jeden dzień kilogram. Pięć razy na nią wchodziłam, potem przestawiłam w drugie miejsce i znowu weszłam, ale pokazuje jak zaczarowana. 99,2. Więc wpisuję, tym bardziej, że dziś mój dzień ważenia i pasek się uaktualnił. Wygląda to ładnie. Oby jutro nie było kilogram w drugą stronę.
Dzień 243 - waga 100,2
czyli bez zmian. dobre i to.
Dzień 242 - waga 100,2
ale spadek co? Ale nie ma co ściemniać. Schodzi woda po @ i zawartość z przewodu pokarmowego po świątecznym obżarstwie. U mnie tak zawsze. Za chwilę idę na masaż więc muszę się śpieszyć.
Syn już wymaszerował do pociągu. Strasznie dziś marudził, że jest przeziębiony i nie chce iść. Mam nadzieję, że to nie problemy w szkole.
Dzień 241 - waga 101,1
Zaczynam pisać wagę codziennie bo to na mnie lepiej działa. Muszę mieć czarno na białym bo inaczej wyjątki od diety mi w głowie.
Dzień zwariowany - w pracy koncert życzeń, czyli ciągle ktoś coś chce. W domu woda cieknie przez właz w dachu (latem nowa blacha położona). Z pozytywów zaliczyłam 10minut orbisia, 100 kroczków na stepie i 15minut ćwiczeń dywanowych. Nawet zdążyłam jakiś balsam odchudzający wetrzeć w siebie. Niestety kosztem makijażu bo jak zwykle, jak jedno, to nie drugie. Dziś koczuję do 19-tej. To najgorszy dzień w tygodniu, zawsze po 17-tej dorywa mnie chęć na słodkie. Trzymajcie kciuki
Dzień 240 - pobojowisko po świętach
No bo jak inaczej nazwać 1,5kg do przodu po długim weekendzie. Ale tak się kończy rodzinny obiadek w czwartek + wyżeranie pozostałości przez dwa dni. A z tego wszystkiego najmniej kaloryczna były owoce zalane galaretką. Dziś wróciłam na właściwe tory, obiadek zaliczyłam delikatny, a po nim wyciągnęłam Mężusia na szybki spacer. Przeszliśmy w 40minut trzy kilometry, a Endomondo pokazało, że spaliłam 341kcal. Endomondo to taka aplikacja na telefony z Androidem, która mierzy czas, odległość, tempo i liczy kalorie. Bezpłatna jest wersja podstawowa, która na moje potrzeby na razie jest super wystarczająca. Polecam.
Dzień 225 - cuda, nie cuda
Wybrałam się w końcu na pierwszy w życiu masaż odchudzający. Pietra miałam, jak to przed nieznanym, ale, że Pani masażystka jest bardzo "pozytywna" to opór minął. Za to bolało jak ..... Piszczałam, że hej. A po tyłku to nawet w dzieciństwie nie dostałam takiego lania. Dziś nie mogę się dotknąć do brzucha, ud, ramion. Dobrze, że wspomniany tyłek nie boli, bo nie wiem jakbym siedziała. Ale teraz najlepsze. Nie wiem czy to nie wina wagi, ale dziś - -1,3kg. Strach się cieszyć, bo wygląda to podejrzanie. Fakt, że dietka była wczoraj wzorowa, a ten masaż też parę kalorii zgubił, ale jakoś dziwnie to wygląda. Poczekamy co dalej. Następny masaż - we wtorek rano. Jeśli @ nie przybędzie wcześniej.