Święta
Wesołych Świąt, smacznego jajka i wytrwałości w postanowieniu.
powolutku
Minął kolejny tydzień mojej diety w tym tygodniu waga spadła troszkę mniej ,ale to moja wina pozwoliłam sobie na co nieco teraz wiem że muszę trzymać się dietki bo w przeciwnym razie małe odstęmstwa i już dupen klapen.Nadal nie mogę zmusić się do czwiczeń ale obiecuje sobie że od następnego tygodnia zacznę, wszak porządki na święta już zrobione teraz będzie więcej czasu.Najbardziej boję się tych świąt ciężko będzie się trzymać gdy na stole tyle pyszności,mężusiowi zapowiedziałam że w tym roku siedzimy w domu w ten sposób łatwiej mi będzie zapanować nad dietą.A cha zapomniałam dodać że ta franca co mi tak w pracy dogadywała też zaczęła się odchudzać tylko nie wiem jakie będą tego efekty bo na śniadanie wsuwa duży jogurt owocowy i garść płatków kukurydzianych a to przecież tyle kalorii.
jest dobrze
pierwszy tydzień na diecie 1200,minus 2 kg ,mój żołądek już przyzwyczaił się do mniejszych porcji nie jest tak tragicznie da się wytrzymać muszę tylko zmusić się do codziennych ćwiczeń.Do słodkiego też mnie tak nie ciągnie zamiast ciasta lub batonika wypijam jogurt fruvita 0% jest naprawdę słodki a całe opakowanie 400g ma tylko 160 kcl.Mam nadzieje że kolejny tydzień też wytrwam.
dietka
Od poniedziałku jestem już na diecie,meni nie jest skomplikowane i łatwe do przygotowania ,na początku chodziłam troszkę głodna wiadomo mniejsze porcje.Największy problem mam z podniesieniem dupska i poczwiczeniem minimum 30 min.Wszystko byłoby ok gdyby nie koleżanka z pracy która z tego powodu że jestem na diecie codziennie mi dogryza i zagląda za przeproszeniem w talerz,już nie mogę znieść tego jej szyderczego uśmiechu i przemowy,może wytzymasz tydzień a później rzucisz,albo co dzisiaj jesz i tym się najesz nie wierze że nie będziesz głodna.Nie wie że te jej docinki tylko mnie motywują pokaże tej francy że potrafię i wytrwam,tylko przykro jak tak codziennie słyszy się docinki.Chyba w nagrodę że wytrwam tydzień zrobie sobie coś słodkiego oczywiście dozwolone w dietce.W niedziele ważenie mam nadzieje że będzie chociaż kilo mniej
zmiany
Długo mnie nie było ale ostatnio byłam trochę zalatana .A to z powodu akcji na zdrowie ,latałam sobie przez 6 dni po pracy na bezpłatne masaże ,siadasz tylko na fotelu w tle odgłosy przyrody a on cię masuje przez 1h, relaks na całego ,kręgosłup mniej boli ,nogi nie dokuczają .Kolejny krok jaki zrobiłam to wizyta u dietetyka właśni czekam na ułożenie diety.Ale po spotkaniem byłam zachwycona ,dieta będzie ułożona o produkty jakie lubię,nawet będą przepisy na ciasta oczywiście dietetyczne.I najważniejsze żadnych prochów do łykania typu chrom czy błonnik .Pani obiecała że posiłki będą łatwe i szybkie do przygotowania nawet w godzinach dostosowanych do mojego trybu,bo przecież nie każdy może sobie pozwolić na posiłek w regularnych odstępach 3 h.Oczywiście będzie miała na uwadze mój cukier i cholesterol,bo muszę się przyznać że ostatnio robiłam badania i naprawdę wyszły złe cholesterol 239 , cukier110.Jak tylko dostanę dietę biorę się za siebie na 100% .A cha jeszcze nie wspomniałam że po tych masażach 1.90 mniej na wadze czy to nie wspaniałe
o
Swierzy powiew
Zmieniłam swój tok myślenia waga ruszyła w dół co prawda z marnym skutkiem ,ale zawsze to coś.Ten tydzień jestem na przymusowym urlopie więc trochę się wezmę za siebie .Aż sama w to nie mogę uwierzyć wstałam o 7.00 i zabrałam się za ćwiczenia nie zrobiłam całej serii kondycja nie ta mam nadzieje że powoli dojdę do końca , mam zamiar podzwonić trochę może znajdę jakąś fajną dietetyczkę która ułoży odpowiednią dietę bez serwowania chromu i innych prochów , bo do tych pigułek to jakoś nie mam zaufania.A tym czasem idę zjeść śniadanko dziś będzie owsianka.
wstyd i klapa
Czuje wielki wstyd.Brak mi silnej woli i jakiejś dyscypliny. Nie potrafię się zorganizować.Próbuje trzymać dietę,lecz gdy przychodzi sobota,niedziela wszystko przepada .Nie panuje nad sobą,sięgam po słodycze.A waga wraca.Jest mi ciężko, a niestety rodzina mi nie pomaga,nawet mój mężulek,niby wie że się odchudzam,a bez przerwy coś podtyka pod nos.W ciągu tygodnia wracam do domu 17-18 zjem cokolwiek,bo już nie mam ochoty na pitraszenie czegoś dietetycznego,oczywiście podnieść dupsko i poćwiczyć nie mam już na to sił.Kidy wrócę muszę trochę ogarnąć chatę podszykować obiad na następny dzień. Kładę się o 23,a rano od nowa pobudka 3.40 powrót 17 i tak wkoło. Nic jutro poniedziałek,spróbuje jeszcze raz, może w końcu mi się uda.
klapa na całego
nowy rok nowe postanowienia ,a ja co tylko użalać się nad sobą potrafię postanawiam ,postanawiam i nic z tego nie wychodzi cały tydzień się jakoś trzymałam a dziś co zrobiłam z nerwów nażarłam się czekolady jutro nawet nie będę stawać na wagę bo wiem że cały tydzień moich zmagań poszedł w kilogramy ,i od nowa kolejny dzień kolejne postanowienie tylko czy wytrwam czasami zastanawiam się czy warto może już tak ma zostać po prostu być wielorybem jest mi pisane
podsumowanie
kolejny rok minął a ja i moje postanowienia stanęły w miejscu waga też do niczego za chiny nie mogłam przekroczyć setki, jak już byłam blisko to zawsze coś wypadło i wskazówka znowu w górę .A w te święta przeszłam sama siebie ,aktualna waga to104.8 Jest rok2013 tym razem muszę wytrwać i zrzucić parę kilo ,we wrześniu mam wesele brata ciotecznego to będzie moja motywacja .
Rozterki
Od pewnego czasu moja walka z wagą przynosi marne skutki,powiem nawet rzadne.Ale czyja to wina oczywiście że moja,nie potrafię zapanować nad tym co jem,niby jak jestem w pracy to jest wszystko ok ,ale po powrocie nie panuje nad tym co wciągam i ile.Od soboty miałam rozpocząć diete koktajlową i oczywiście nic z tego nie wyszło jedyny plus to że w piątek byłam na kijach 1.5h ,a wczoraj 2.15h .Doszłam do wniosku że muszę sama ułożyć sobie dietę i konsekwentnie się jej trzymać ,dziś na kije nie pójdę ale porobię trochę brzuszków.Wykorzystam też owoce sezonowe najpierw truskawki .Postanowiłam że muszę teraz dać radę daje sobie czas do końca lipca jak waga nie spadnie choćby trochę to się poddaje .