Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.
Wczoraj miałam dodać wpis , ale się nie wyrobiłam.
Zaczęłam od nadrabiania , bo przez weekend ja tu nie zaglądałam , ale wy byłyście bardzo aktywne,
Nadrabiałam i nadrabiałam , a wy dalej produkowałyście mi na bieżąco.
W pracy nie bardzo mi to szło , nie wiedzieć czemu w pracy wymagają żebym jednak pracowała , anie siedziała tylko na necie.
Do domku wróciłam , zjadłam i korzystając z chwili wolnego nadrobiłam wszelkie zaległości.
Wpis miałam robić , ale głowa mnie rozbolała , twarz mnie piekła z gorąca , ale w środku mnie telepało.
Zaaplikowałam sobie lek przeciwbólowy i przeszło.
Mąż wrócił z pracy , dałam mu obiadek i zaczęłam zbierać się do ćwiczeń , siły za bardzo nie miałam , ale jakoś się zebrałam .
Zaliczyłam jednak tylko 60 minut hula-hop i 27 dzień a6w , na orbirgo już sił nie starczyło.
Dostałam za to opieprz od męża , że jak się źle czuję to powinnam nafaszerować się prochami i pod kocyk , a nie jaj jakaś wariatka biorę się za ćwiczenia.
Wieczorem wzięłam teraflu i rutinoskorbin , przed 21 byłam już w łóżeczku.
Dziś już lepiej , ale nie do końca.
Wstałam oczywiście rano z mężem , on do pracy , a ja myk do łazienki , przebrać się i do ćwiczeń.
Hula-hop 40 mint , a6w dzień 28 , orbi 40 minut.
Mężowi nawet się do tego nie przyznam , bo bym opieprz dostała.
Humorek już troszkę lepszy , ale wiem że muszę przeczekać.
Święto zmarłych jest dla mnie trudne , zawsze z siostrą razem jechałyśmy na groby , wybierałyśmy kwiaty i lampki , a teraz to ja jej stawiam kwiaty i zapalam znicze.
Ciągle trudno mi się z tym pogodzić.
Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
*Dziękuje z wszystkie komentarze.