Dzien szosty, dotrwalam. Jutro bedzie wielkie warzenie i mierzenie. Szczerze mowiac nie czuje sie lzejsza, ale nie od razu Krakow zbudowano. Fajnie byloby gdyby mozna bylo zrzucic 5kg w tydzien, nie tyc po tym, a jeszcze najlepiej bez wysilku... ale to tylko marzenia. kg w jeden tydzien to mozna... ale przytyc. Tak, to jest mozliwe! Wracajac do dzisiejszego dnia; tak jak i wczoraj pozwolilam sobie na reszte paczuszki bakalii. To zle. Przesadzilam tez troche z mandarynkami. Wiem ze to owoce, witaminy, ale tez cukier!!! A tymbardziej ze zjadlam je przed snem:((( Oto dowod w postaci menu:
jogurt odtluszczony, owocowy z musli,
jablko,
mandarynka,
salatka z dwoma kromkami chleba ciemnego,
jablko,
znow ta sama salatka z dwoma kromkami ciemnego chleba,
mandarynka,
jablko,
4 mandarynki,:(
garsc bakalii:(((
Podsumowanie diety zrobilam na poczatku wpisu, tak wiec bakaliami i mandarynkami zaprzepascilam dzien trudow i meki. Tak to z nami grubaskami bywa. Punktow 5.
Co do aktywnosci fizycznej to znow caly dzien w pracy. 12godzin. Do tego podroz, tak wiec nie mialam czasu na jakakolwiek inna aktywnosc fizyczna. Punktow 2.
Podsumowujac: Dieta-5pkt, Aktywnosc-2pkt. Razem:7pkt. DOBRZE, ale opuszczam sie. Jest gorzej. To jest walka o kazda kalorie, tu trzeba byc ostroznym. Wrog czycha na udach, posladkach, brzuchu!!! Teraz ide szybko spac bo na 2.30 rano ide do pracy.