W sobotę mój ukochany mąż świętował swoje urodziny, był tort który własnoręcznie zrobiłam i który jadłam bez skruchy, jeden kawałek w sobotę i jeden w niedzielę jak byli moi teściowie na kawie także weekend był bardzo słodki
no ale żeby nie było takiej zupełnej rozpusty, to kupiłam sobie dwie herbatki, co to mają niby poprawić moją figurę, aczkolwiek myślę, że bardziej działa na moje placebo, tak czy siak lubię je pić:
no i wymyśliłam sobie na obiad zapiekankę z bakłażana, resztki marchewki z groszkiem, kiełków i wędzonego łososia, trochę wszystko było suche, bo za mało sosu dałam, ale przynajmniej wyszło fit
dzisiaj chcę pójść na siłownię i zgubić trochę nadprogramowych kcal, które złapałam. Jeszcze nie wiem czy mi się uda, bo zajęcia mam dzisiaj do 18.30 a po powrocie do domu jest zawsze tyle do ogarnięcia, zwłaszcza z dzieciakami. Młodszemu obiecałam jutro robienie ciasteczek, muszę jeszcze zrobić mu do przedszkola skarpetkowego misia, a czas jakby przez palce przelatywał...