4/1 czyli jest ok
Dziś dzień minął bez komplikacji, luby jest na delegacji więc wieczornych pokus brak :) planuje jeszcze poćwiczyć ale to jak mały zaśnie. Jak się nie uda to ćwiczenia będą zaraz z rana.
Śniadanie: brak
II Śniadanie: kawa, resztka sałatki z wczoraj
Obiad: Zupa pomidorowa z ryżem brązowym, brokuły, 2 jajka i mizeria z jogurtem
Kolacja: brak
Podjedzone: pół puszki czerwonej fasoli, marchewka, łyżeczka cukru do kawy.
W poniedziałek mam urodziny i planuję sobie dać w prezencie mocne 63 :) Pamiętajcie:
NIEMOŻLIWE JEST OSIĄGNIĘCIE NIE ZAPLANOWANYCH CELÓW!
:) mam na tym punkcie skrzywienie i zawsze mam plan :)
3/1
Dzień byłby udany gdybym poszła spać o 21, a tak wciągnęłam po tej godz. około 900 kcal czystych prostych węgli, fuck!
Śniadanie: kawa, maca + serek wiejski light
II śniadanie: maca + szynka, trochę tuńczyk z puszki, marchew
Obiad: pomidorowa z brązowym ryżem, podudzie z kurczaka pieczone, ziemniak i sałatka
co było potem już nawet nie piszę... na szczęście chociaż poćwiczyć się udało.
Coraz bardziej brakuje mi wagi... dziś się zważyłam u rodziców i ku mojej radości mamy spadek o 0,5 kg SUPER!! Więc wybaczyłam sobie wczorajszy wieczór i walczę dalej o upragnione 5 z przodu.
Damy radę???
DAMY RADĘ!!!
3. ufff było ciężko
Dzień trzeci za mną, przeleciał ale bez ćwiczeń i z mocnym wieczornym sssaniem ale UDAŁO się!! pogryzlam 2 marchewy i przetrwałam.
II śniadanie: maca z 2 plastrami szynki x 2
Obiad: gulasz - porcja solidna bez dodatków
Kolacja: jabłko i 2 marchewy + kilka kęsów kanapki młodego ;) z masełkiem i szyneczką - Mniam
a no i muszę się jeszcze przyznać do kilku łyczków piwa, ilość symboliczna ale zawsze.
Biorąc pod uwagę fakt jakie myśli kłębiły się w mojej głowie wieczorem, dotyczące jedzonka na które mam ochotę, to JUPI!!!
Słyszę "maaammmaaa" z sypialni, więc MIŁEGO DNIA :)
ps. Kiedyś muszę wam napisać jak to się zachowałam jak typowa "mamuśka" zapatrzona w swoje dziecko, bo aż do tej pory mi głupio :/ człowiek uczy się na błędach...
2. i podjadanie po maluchu
wczoraj było całkiem, całkiem. śniadania to chyba przestanę wymieniać bo codziennie to kawa :) II śniadanie: pomidor, papryka, cebula, sałata i jogurt w roli sosu, Obiad: czysty rosół z solidnym kawałkiem wołowiny, sznycelki z gotowanego kurczaka i warzyw z rosołu (wypadek przy pracy), kolacja: marchewka. Płynów była ilość przyzwoita jak na mnie.
Zauważyłam tylko jeden problemik, mianowicie trochę sobie podjadam podczas karmienia małego szkraba, niby nic, ale tu mały racuszek z jabłkiem, tu kilka nitek makaronu i tak pewnie się zbierze dodatkowe ze 150 kcal. Muszę bardziej nad sobą panować, zwłaszcza, że głodna nie chodzę. Zmykam bo właśnie się obudził. PaPa
1
czyli pierwszy udany dzień po okresie pochłaniania. Cieszę się, że udało mi się zmobilizować chociaż pokus było dużo. Mam mało czasu więc kończę, żeby zdążyć poćwiczyć zanim mały się obudzi.
Wczoraj jedzonko wyglądało następująco:
śniadanie - kawa
II śniadanie - brak
Zupka "wodzianka" czyli czysty rosołek z warzywami
Obiad: pełnoziarniste naleśniki z kurczakiem, sałatą, pomidorem, papryką i sosem jogurtowym
podwieczorek: brak
kolacja: marchewka i kawa z mlekiem
Nie było źle. Do jutra.
dlaczego mężatki są grubsze od panien?
Bo panna wraca do domu, patrzy co ma w lodówce i idzie do łóżka. Mężatka patrzy co ma w łóżku i idzie do lodówki - się pocieszyć :)
trochę humoru ;)
Ps. Kocham Cię Mężu :)
liczenie dni
Tak sobie was podglądam, i pomyślałam, że takie liczenie dni pozytywnie przeżytych dietowo i ćwiczeniowo nie jest złe, od dziś zaczynam liczenie. Oby było ich jak najwięcej.
zgrzeszyłam siostry
Wszystko było pięknie wczoraj z dietą... do godziny około 19:30, wtedy to pojawił się szampan i mega paka chipsów, na szczęście nie byłam sama w tym niecnym postępku :) a wszystko przez naszą nową starą szafę :) która zagościła w garażu chwilę wcześniej. No po prostu musieliśmy ten fakt uczcić, uratowaliśmy ją od porąbania i spalenia. To wspaniała stara, pięknie rzeźbiona góralska szafa z litego drewna, babci mojego męża. Zakochałam się niej jakieś kilkanaście lat temu od pierwszego wrażenia, a teraz co? JEST MOJA!!! A więc wybaczcie - szampan musiał być.kropka.
Ps. Pani z pobliskiego sklepu ma nas chyba za lekkich wariatów, bo w ostatnim pół roku wymiatamy jej z półki jedną markę szampana :) z dużą częstotliwością :) no cóż, taki mamy zwyczaj świętowania małych rzeczy. AAAAaaaa no tak, to ja już wiem czemu ta waga tak wolno spada :) ale trudno tradycja to tradycja :)
Ps2. Ależ ja mam dziś lenia do ćwiczeń :/
załamanie rygoru :(
to już drugi dzień podjadania węglowodanów, to uczucie "poszukiwania" właściwego smaku jest dręczące. Muszę przerwać tę spiralę pochłaniania jedzenia.... chyba najlepsze będą ćwiczenia, więc zmykam pocić się z Diane :) Waga póki co powolutku w dół ale w trybie natychmiastowym muszę przestawić się na założenia MM bo inaczej będzie płacz i zgrzytanie zębów.
to działa :)
po tygodniu stosowania MM widać efekty :) waga spada :) a jeszcze lepsze jest to, że nie mam poczucia bycia na diecie i się nie głodzę (jupi!). Miałam pisać menu ale brakuje mi czasu i motywacji na systematyczne prowadzenie pamiętnika .. ech. Zmieniłam nastawienie do odchudzania i już nie oczekuję spadku wagi o 5 kg w ciągu tygodnia - małymi kilogramami :) ale do celu :)
Cieszę się bo TŻ bez problemu zaakceptował zmianę sposobu odżywiania i nie gotuję dla każdego z osobna :) no i zaraziłam go chęcią doskonalenia swojego ciała, czytaj: zaczął ćwiczyć :)
Nie jest źle :)