:) - 0,4 kg
czyli spadek :)
Wczoraj:
1. spotkałam się z kilkoma osobami, które już jakiś czas mnie nie widziały i zostałam zasypana pozytywnymi uwagami :) to miłe :) bo osoby które widzę często zdają się tej zmiany (JESTEM SZCZUPŁA!!) nie zauważać... fakt, że chudnę poooowoli bardzo, może to dlatego... ale motywacja w formie ciepłych słów też jest pożądana. Dobrze, że mam was :) Dzięki dziewczyny.
2. nie jadłam zbyt zdrowo i dietetycznie ale nic innego nie było dostępne :/ starałam się tylko zapanować nad ilością i wielkością posiłków. Udało się - dziś mamy spadek, chociaż powiem szczerze spodziewałam się braku zmian, a tu proszę :) jaka niespodzianka. Wniosek z tego, że ważny jest umiar i zdrowy rozsądek (tak chyba jest we wszystkim).
Życzę miłego dnia :)
stres wspomaga odchudzanie
Byłam dziś na rozmowie kwalifikacyjnej... zobaczymy co z tego będzie, praca wydaje się być ok, mam nadzieję, że się uda :/ Dzięki temu zdarzeniu mój organizm zafundował mi lewatywę ;) i waga pokazała 62,7 :) czyli kolejny spadek. W związku z tym, że nie mam prawie nic w lodówce a od rana nie byłam wstanie nic przełknąć, właśnie zjadłam michę płatków kukurydzianych z mlekiem.
A teraz moje drogie pójdę zgłębiać tajemną sztukę gotowania czegoś z niczego :/
uffff
Po zimnych kalkulacjach, czy faktycznie potrzebuję zakupić wagę - KUPIŁAM. Moja nowa - mam nadzieję przyjaciółka pokazała mi dziś -0,3 kg, co biorąc pod uwagę mój styl odżywiania w ostatnich 2 tyg jest sukcesem, bo spodziewałam się kg na +, a tu niespodzianka.
Cel na ten tydzień: zobaczyć 61 kg na wadze :)
W związku z totalnym brakiem odzieży zmuszona zostałam do zakupu kilku sztuk, udało mi się upolować rurki (co dziwne bo nienawidzę tego fasonu), które wyglądają super i sweterek.
A teraz najważniejsze: pierwszy raz od dawna poczułam się jak zgrabna kobieta, mam dopasowane ciuchy i podobam się sobie (!) ba mój TŻ rzuca mi powłóczyste spojrzenia :). Kazałam sobie zrobić zdjęcia, bo wiecie jak to jest, zdjęcia są bezlitosne i co? SUPER :) zobaczyłam jeszcze, że muszę popracować nad brzuszkiem ale naprawdę jestem na dobrej drodze :) To tyle z chwalenia się... Dziewczyny moje kochane, nie poddajemy się, bo efekty dają WIELKĄ SATYSFAKCJĘ!!!
pełna mobilizacja
Wyrzuty sumienia zmusiły mnie do ogarnięcia się i trzymania w ryzach, wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych :) dziś planuję odnieść kolejny sukces!
Doskwiera mi brak wagi - bardzo :/ bije się jeszcze z myślami ale chyba jakąś kupię.
Jadłospis na dziś:
śniadanie: maca z wędliną, jabłko
obiad: zupa ogórkowa z brązowym ryżem, szpinak z jajkami sadzonymi
kolacja: jabłko
do podjadania: marchewki
Ciągle nie wróciłam do ćwiczeń.... postaram się dziś zmusić, jak już zacznę to potem pójdzie.
Czy można przeżyć dzień na ciastkach? - można
i tak też się wczoraj stało :/ a z tego co czytam to u was podobne napady na owoce zakazane. O rany... Wczorajszy jadłospis: ciastka, ciastka, ciastka i zupa chińska na wieczór... rewelacja...
spodnie z dna szafy
Na początek co do wagi - brak danych. Ale cm mówi, że nie jest źle tz. nie powinno być nic na plus :)
Wracając do tematu, mam w szafie dwie pary spodni, zakupionych przed epoką "jem wszystko jak popadnie", i tak kontrolnie co kilka tygodni je przymierzam aby ocenić ile jeszcze cm brakuje aby guzik choć zbliżył się do dziurki (!). Wiecie co? UDAŁO SIĘ! W parze nr 1 ZERO wałeczków, ba nawet z 2 cm luzu (!!!) para nr 2 delikatna oponka, taka dyskretna, nic wylewającego się gwałtownie :)
W mojej szafie czeka jeszcze kilka takich ciuchów :) strój kąpielowy z podróży poślubnej czy mała czarna - NADCHODZĘ :)
Co do jedzonka, trzymam się podstawowych założeń diety MM, czyli żadnych produktów podnoszących gwałtowanie poziom cukru we krwi np. biała mąka, ziemniaki, gotowana marchew, makaron z białej mąki, piwko :( , banany itd. a za to dużo mięska, ryb, brązowego ryżu, warzyw i owoców. Staram się nie być głodna, bo jak mnie zassa to ciężko się opanować i nie pochłonąć wszystkiego co widzę.
Kończę bo mnie tu krasnal atakuje :) pa
Nuuuuudaaaa
w celu wyjaśnienia chciałam napisać, że nie piszę bo cholerka nie ma o czym... nic się nie dzieje.. nie ważyłam się od ostatniego razu (chyba muszę zainwestować w tą wagę w końcu - tak, żeby odchudzanie takie poważne było ;)) moje menu jest tak ubogie, że wstyd się przyznać jak mało jem - wiem, wiem to źle - ale co ciekawe zwyczajnie nie mam ochoty (to nowość!)
Postaram się zmobilizować z tym pisaniem ale zaznaczam, że czytam was regularnie i jestem z was DUMNA! Tak trzymać!
o czym świadczy cisza?
a no o tym, że trwa czas w którym zdecydowanie za często pozwalam sobie na grzechy mniejsze i większe (ehh!). Właśnie w taki sposób przeleciała mi część ostatniego tygodnia. Nie było tragicznie ale dobrze też nie :( na wagę boję się spojrzeć :/ obwody stoją, więc troszkę nadziei mam, że nie zaprzepaściłam zbyt dużo.
Dziś mamy poniedziałek, nowy dzień i walczymy dalej :) Zaczyna mnie wkurzać, że sama odsuwam w czasie osiągnięcie celu przez brak silnej woli.
12/4 spadek - 0.7 kg (lalalalala)
Hej wszystkim, wczoraj wrzucam wam porównanie foto a tu się dziś okazuje, że jest 63 kg na wadze :) Jestem szczęśliwa :) chudnę powolutku 0,5 kg tygodniowo ale cały czas :) dziś ważenie orzekło, że jest mnie mniej o 0.7 kg (JUPI - pomimo wczorajszego wieczornego załamania czytaj: dużo domowej nalewki i pieczywa).
Co ja zrobię jak zobaczę upragnione 5? Będę musiała to jakoś uczcić... jakieś propozycje :)? może KFC? taki żarcik - tak dawno już nie jadłam :( chociaż to powinien akurat być powód do radości...