ciągotki
Parę minut temu otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu ofiary.... popatrzyłam, już sięgam i co?
Normalnie bym zjadła, tłumacząc sama siebie, a dziś pomyślałam NIE, najpierw zajrzę co u dziewczyn - pomogło :) Już mi się jeść nie chce :)
RADA:
Jak macie kryzys to w pierwszej kolejności VITALIA a potem zobaczycie, czy jeszcze będziecie mieć na coś ochotę :)
Raport:
dieta - ok
ćwiczenia - lada chwila ok :)
Czekałam na telefon, a dostałam maila - patrzę na skrzynkę i myślę sobie, cholera jak piszą a nie dzwonią to jest ŹLE. A tu niespodzianka, pytają czy mogę jeszcze poczekać - JASNE że mogę bo: 1. zależy mi 2. dłużej z dzieckiem w domu 3. Święta na spokojnie w domu.
Ciekawe czy coś z tego wyjdzie. Zaraz... jak to było... z tym pozytywnym myśleniem... WIEM, że wyjdzie :) :) :)
ps. dzięki dziewczyny
Chciałabym podziękować tym kilku osobom, które w dniu dzisiejszym dodały mój pamiętnik do ulubionych, miałam przed chwilą załamanie ale zerknęłam na maila i tu taka niespodzianka :) Nie chęć do ćwiczeń znikła jak ręką odjął! Nie mogę was zawieść :)
Melduję:
dieta - utrzymana
ćwiczenia - za chwilę będą zaliczone
Lalalalala :) - tak macie racje: uczucie bycia szczupłą smakuje najlepiej!!
Do jutra :)
Obiecany przepis
Kurczak smażony z orzechami nerkowca (mam gdzieś, że jest smażony, JEST PYCHA)
Ta przygoda wymaga kilku niestandardowych składników - ale warto!
Podaję oryginalny przepis z moimi modyfikacjami w nawiasach
200 g piersi z kurczaka (ja daję 400-500g i proporcjonalnie zwiększam resztę poza orzechami)
25 g mąki kukurydzianej (zwykła pszenna)
100g orzechów nerkowca
3 duże suszone papryczki chili (normalne w proszku, w ilości która mi pasuje:))
3 ząbki czosnku
1 mała cebula
1 dymka (szczypiorek/ bez tego składnika)
4-5 łyżek oleju ryżowego lub sojowego (zwykły olej i kilka kropel sosu sojowego)
SOS:
2 łyżeczki sosu rybnego
3 łyżeczki cukru
4 łyżki przecieru pomidorowego (absolutnie odpada koncentrat i keczup!!)
1 łyżka sosu chili (zwykłe mielone chili)
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
Wymieszać składniki sosu, odstawić. Kurczaka pokroić na małe kawałki, obtoczyć w mące. Rozgrzać olej, wrzucić chili, obsmażyć, wyjąć łyżką cedzakową (przy chili w proszku trochę dosypuję do oleju), to samo zrobić z orzechami i kurczakiem. Na patelnię wrzucić posiekaną drobno cebulę, gdy się zeszkli, dorzucić drobno posiekany czosnek, całość zrumienić. Wlać przygotowany sos, zagotować, dołożyć chili, orzechy i mięso, po chwili zdjąć z ognia, posypać dymką. Podawać z ryżem :) lub bez :)
Jak wam się spodoba to mam jeszcze kilka propozycji :) z Fuzji Smaków Makłowicza :)
udało się
Kolejny dzień zaliczony na plus, dieta i ćwiczenia - zgodnie z założeniami :)
Oby trwało to jak najdłużej - czytaj: do wigilii :)
Kurka wodna, telefon milczy. No nic. Staram się o tym nie myśleć.
Zaczyna mnie trochę sssaaać w żołądku, poczekam tylko jak mały zaśnie i ucieknę w sen przed małym głodkiem. Póki co znikam zmierzyć się z górą prasowania - grunt to mieć zajęcie.
Waga prawdę Ci powie...
+ 0,4 kg - trudno, płakać nie będę, nikt mi na siłę jedzenia nie ładował. Pasek zmieniam, zero oszukiwania.
Wczorajszy dzień zaliczam jako sukces: dieta - utrzymana, ćwiczenia - wykonane.
Uciekam bo mały obywatel domaga się uwagi :) Trzymajcie się dzielnie - czas ucieka. Nie wyobrażam sobie witać 2012 z 6 z przodu! O nie!
do grupy wigilijnej :)
przez ostatnie kilka dni podkręcałam metabolizm (hihi) dlatego taka cisza u mnie. Ale czas ucieka, cel musi zostać osiągnięty, bo innej opcji nie ma. Więc już bez daleko idących wizji i pustych deklaracji - DZIAŁAM! Jutro meldunek :) Aaaa no i podrzucę wam świetny przepis na kurczaka w orzechach nerkowca MNIAM a jakie zdrowe.
Mój plan :) termin: wigilia
A więc leci to tak:
CELE:
1. stabilne 58 kg
2. płaski brzuch
3. ładna klatka ;)
PLANOWANE DZIAŁANIA:
dietowe:
1. 0 węglowodanów prostych - podstawowe założenia MM
2. 0 głodzenia się - jem kiedy jestem głodna
3. jedzonko do 18:00 maks.
ruchowe:
1. Hula hop i ćwiczenia na klatkę codziennie
2. Aerobik 3 w tygodniu
3. wykorzystanie każdej potencjalnej okazji na ruch
PRZESZKODY:
1. Brak samodyscypliny i słaba wola
2. Brak czasu
DZIAŁANIA ZAPOBIEGAWCZE:
1. wizyty na Vitalii
2. tapeta na pulpit - moje "grube" i "chude" zdjęcie
3. planowanie posiłków dzień wcześniej
4. ustalenie harmonogramu ćwiczeń - co, kiedy i ile
5. monitorowanie postępów raz w tygodniu - poniedziałek
6. zapas marchewki w domu do podjadania, kiedy mam ochotę na słodkie
CHCĘ TO ZNACZY MOGĘ
dość bujania się na huśtawce wahań wagi
dziś nie o odchudzaniu.... Mamy jak dajecie radę?
kobiety mam stresa... pamiętacie tą rozmowę o pracę... a więc zadzwonili, mam mieć drugie spotkanie i rozmawiać już o szczegółach, czyli niby, że ją dostałam ale jeszcze nie na 100%.
No i tak:
1. cieszę się, bo to praca i to jeszcze znając widełki, które im podałam dobrze płatna
2. wszystkie moje myśli krążą wokół dziecka :/ no niby znalazłam żłobek, dziś tam jadę zobaczyć co i jak, ale jak to będzie? z chorobami, wychowaniem, więzią z dzieckiem.... ufff mam wyrzuty sumienia a z drugiej strony potrzebuję tej pracy. Mogłabym siedzieć w domu ale za chwile skończy się katastrofą finansową, wolę tego uniknąć, póki jeszcze mamy jakieś oszczędności. Do instytucji niani jakoś nie mam zaufania. Aaaaaaa!
Tłumaczę sobie, że mały ma 1,5 roku i wiele matek wcześniej musi oddać dzieci do żłobka i że i tak mam szczęście...
Słowa otuchy i rady praktyczne pilnie potrzebne.
kolejny dzień kolejne wyzwania,
czyli jak przetrwać rodzinną imprezę poprawnie dietowo:
1. jestem kierowcą - eliminacja spożycia alkoholu
2. najem się przed zdrowymi rzeczami - głód jest moim wrogiem... rozbroję go
3. będę biegać za synkiem i pomagać w kuchni - im dalej od stołu tym lepiej
4. nałożę sobie na talerzyk i będę to "dziubać" cały wieczór
Waga - 63,7 - pasek zmieniony (smutno, było już 62), dobrze, że się opamiętałam, bo to żadna sztuka pozwolić na jojo w tydzień.
Jakieś rady dodatkowe na wieczór?
porażka totalna :(
na własne życzenie, czyli jedzeniowy cug kilkudniowy....
szkoda przytaczać menu, żałosne, moja waga dziś rano pokazała 63,8 kg, czyli muszę gonić pasek i to ostro.... NIE, żadne takie, karę trzeba ponieść (!!) jutro rano ważenie i jak przystało na odpowiedzialną i uczciwą osobę zaktualizuje pasek (ale będzie bolało :/)
Jasny gwint! Czemu ja sobie to robię!?! Kiedy już, tuż, tuż tak wszystko się wydaje super i na dobrej drodze... nagle ciach i AAAaaaaaaaaaaa
run lodówko, run !!!