Cześć chudziaczki:).
Wczoraj jogurt dużo za słodki, a dziś wątróbka wołowa..Moje grzechy z dwóch dni. Jak na tym wyjdę pokaże waga w sobotę albo niedzielę. Zawsze tak się ważyłam, więc i tym razem cotygodniowe ważenie mi wystarczy. Nie bawię się w codzienne, bo wg mnie to bez sensu. Przecież nawet szklanka wody zatrzymana w organizmie, albo coś innego może wskazywać pomiar o 0,5 kg większy lub mniejszy, a po 7 dniach zawsze jakaś różnica będzie bardziej widoczna.
Moje poprzednie odchudzanko na Dukanie było zupełnie inne..Prawie samo białko, bez owoców i warzyw..sernik na osłodę, jogurty i twarożki. Teraz też to jem, ale nie w takich ilościach i np. obiad to mała porcja chudego mięsa z warzywami, czyli chyba bardziej to urozmaicone i z korzyścią dla organizmu. Niestety czytałam wczoraj o szkodliwości jedzenia dużej ilości warzyw o tej porze roku, bo w większości są szklarniowe, a więc zawierają mnóstwo azotanów...Czy to duże ilości, dwa razy dziennie po 2 rzodkiewki, kilka kawałków papryki, zielonego ogórka?..wszystko dokładnie myję i jak się da obieram ze skóry..Piję wodę z cytryną a ta odkwasza..
Brakuje mi kaszy jaglanej i otrębów owsianych..z tymi produktami można sporo dań skomponować. No ale muszę poczekać jeszcze 2 tygodnie.
Zmiany na +:
- jem co 3 godziny, bo tak tu w Niemczech akurat jedzą
- piję dużo więcej wody
- jem sporo warzyw i czasem jedno jabłko lub pomarańczę
- sporo się ruszam, bo chodzę od rana do późnego wieczora. No ale nie jest to niestety taki ruch jaki bym chciała..nie ma szybkiego marszu czy biegania, gimnastyki..Też do nadrobienia..Może w następnym miejscu da się to zrealizować (pracuję jako opiekunka osób starszych, a nie zawsze podopieczny jest na tyle sprawny, że można z nim wyjśc na długi spacer, a teraz opiekuję się babciulką 97-letnią..Rolator i wolniutki spacerek to jedyna gimnastyka..Nie mam czasu wolnego, bo kobieta jest demencyjna więc musze cały czas mieć ją na oku..).
Minusy:
- brak ruchu i gimnastyki
- mało zbilansowane jedzenie (mimo wszystko..)
I tak uważam, że start jaki taki mam już za sobą..Byle teraz nie wypaść z rytmu..tak jak dzisiaj z tą wątróbką..Mogłam usmażyć ją bez tłuszczu, ale to już nie byłoby to..No ale zjadłam malutką porcję..Może będzie dobrze:)..
Tak sobie myślę, że dobrze byłoby stworzyć taki zupełnie osobisty jadłospis i wg tego np. robić zakupy i się dietkować..Już mi chodzi po głowie..babka płesznik, karob, kasza jaglana, różne przyprawy..
Tylko mam dylemat z chlebkiem..Piekłam chleb na zakwasie w domu, ale wydawało mi się, że po nim jeszcze bardziej tyję..Więc czym go zastąpić?..A może z innej mąki piec? Ja piekłam z mieszanej, pół na pół żytnia i pszenna obydwie pełnoziarniste,a jest przecież też owsiana, gryczana..Można nawet z kaszy jaglanej upiec..W każdym razie muszę mieć zamiennik chleba pszennego..Może jestem na gluten uczulona..tyle się teraz o tym pisze i mówi. Jak zjem choćby kawałek chleba czy bułki to czuje się jak balon. MUSZĘ coś wymyślić. Jak wiecie to podpowiedzcie coś:)..Będę wdzięczna.
Broniłam się też zawsze od liczenia kalorii i pewnie znów tak będzie, ale jednak muszę się zorientować które produkty wciągnąć na listę a które wykluczyć. Inaczej znów będę się kręcić w kółko i wrócę do punktu wyjścia..
Brak mi czasem czasu na czytanie tu pamiętników..Wlatuje szybko i zaglądam do tych najbardziej znanych i lubianych, ale przecież mogłabym poczytać jak wy walczyłyście o utratę kolejnych kilogramów..Kiedyś tak robiłam, ale..wszystko z głowy wyleciało..Nawet to co sama gotowałam i robiłam do jedzenia..
Idę zajrzeć teraz co słychać u was:)..
Pozdrawiam serdecznie:) i już awansem życzę miłego weekendu:). U mnie te dni niczym się nie różnią..Poprostu.."arbeit" czyli praca.