Piszę spod Drezna. Już trzeci tydzień "walczę" na steli, czyli jako opiekunka osób starszych w Niemczech.
Ciągle próbuję zrzucić nadwagę a tu gdzie jestem jest mi o wiele trudniej, bo dobór produktów mam bardzo ograniczony. Jestem na zapadłej wsi, na zakupy jeżdżę z synem raz w tygodniu do Lidla. Mam o tyle dobrze, że babcia, którą się opiekuję (była nauczycielka i pływaczka) je trzy razy dziennie warzywa, rano i wieczorem surowe a na obiad gotowane + sałata z dresingiem. Tak że wsuwam ile się da witaminek i omijam też czasem warzywa bogate w cukier..No ale czasem napewno coś zjem czego nie powinnam, bo czas nie pozwala.
Nie jem wogóle od tygodnia chleba. Zamiast niego pieke sobie takie placuszki ze zmielonych płatków owsianych i mieszanych otrąb. Trudne to ciut, bo mam tylko starą patelnię i wymyśliłam, że powycinam z pergaminu podkładki i na nich smażę. Tylko powierznię trzeba leciutko przejechać oliwą bo inaczej brzydko się przypiekają. No ale ważne, że mam coś do śniadania i kolacji. Obiad oczywiście bez ziemniaków. Warzywa i np. pierś z indyka albo kurzęca i sałata. Jak się uda to kupuję makrelę, ale tu jest zapakowana i smakuje jak wióry. W niczym nie przypomina tej kupowanej przeze mnie w Almie świeżutkiej i smacznej. No cóż..muszę sie uzbroić w cierpliwość. Jeszcze 2,5 tygodnia..Po długim majowym weekendzie przyjadę do Polski.
Po kilku dniach weszłam na wagę z ciekawości..no i 3 kg nie ma!..Oby tak dalej:). Waga stoi w takim miejscu w kuchni, że trudno ją ominąć. Będę się jednak ważyć co tydzień, tak jak kiedyś.
Nie chcę się tu rozpisywać o tym czemu znów tyle na mnie wlazło tego sadła.., ale odważnie przyznam się, że wybitnie do tego pomogłam..Ciasteczka wieczorem w poprzednim miejscu pracy..święta z bigosem i karpiem panierowanym..To musiało tak się skończyć..Dziwne, że tak jakoś..płynnie to się stało. Dzwonek alarmowy włączył mi się dopiero przed samym wyjazdem teraz jak się pooglądałam w lustrach sklepowych podczas przymierzania jakichś ciuchów..No masakra!..
Piję dużo wody, ale chyba jeszcze za mało..Tu nikt nie kupuje wody..twierdzą, że ta z kranu jest bardzo dobra.., ale ja muszę ją przegotować żeby pić. Mimo wszystko boję się, że jednak jeśli odkłada się z niej kamień w czajniku elektrycznym to zawiera jakieś.."coś"..
Wstawię jutro kilka zdjęć, ale wagi konkretnej narazie nie będę podawać..:). Ten stan wyjściowy, od którego chcę zacząć odejmowanie kolejnych kilogramów musi mnie nie straszyć psychicznie. Mam tu dość innych stresujących rzeczy do przeżywania.
Pozdrawiam wszystkich znajomych i odwiedzających:).
wiosna1956
16 kwietnia 2015, 22:03Super ,,,,, jest dieta są efekty ! L
malgorzatalub48
17 kwietnia 2015, 11:04Dzięki za dobre słowa:) i za to, że jeszcze mnie akceptujecie mimo, że wracam tu kiedy mi dopiero doopsko urośnie na tyle, że szukam pomocy..:). Pozdr:).