Tak jak wczoraj pisałam, dzisiejszy wpis będzie o diecie.
Przez ostatni miesiąc kiedy to cały mój czas pochłaniała nauka do egzaminów, dietę starałam się trzymać chociaż różnie to wychodziło. W ciągu dnia było ok, dietetyczne jedzenie ale wieczorami (a raczej już w nocy?) dojadałam jeszcze. Niby same zdrowe rzeczy, ale bilans wychodził dużo ponad normę. Np. wczoraj ok. 23 (wiem, bardzo mądra jestem) zjadłam dodatkowo 100g nerkowców i kilka kromek pieczywa chrupkiego. Razem ok. 2000 kcal. I jak tu mam schudnąć?
Dlatego postanowiłam sobie, że od dzisiaj przez kolejne 6 tygodni (42 dni) będę trzymać dietę mimo wszystko, bez żadnych wpadek i nocnego podjadania. Do tego na nowo wprowadzę ćwiczenia które ostatnio bardzo ograniczyłam.
Do zgubienia pozostało mi jeszcze 4 kg. Jeżeli do tego czasu nawet tyle nie schudnę - trudno, przechodzę na stabilizację bo powoli zaczyna męczyć mnie ta dieta. Tym bardziej, że idą wakacje i szykują się wyjazdy więc jak tu być na diecie w tym czasie
Rano się zważyłam i pomierzyłam, więc mogę startować. Na szczęście na wadze
ani w wymiarach nic się nie zmieniło czego okropnie się bałam.
Dobra, nie przynudzam już Wam
Lecę dalej do nauki bo przede mną jeszcze jeden egzamin.
Trzymajcie kciuki w sobotę