Nowy Rok przywitałam z wagą 83 kg, co nawet żal komentować. Porażka na całej lini, ostatni raz ważyłam tyle ponad cztery lata temu. Tyję w oczach.
Kolejny beznadziejny sylwester za mną. Siedzę w domu, obżeram się ptasim mleczkiem i słucham smutnych piosenek. Co za masaochizm. Nie będę robić żadnych podsumować minionego roku, bo był on tragiczny. Chyba najgorszyw w moim życiu, wolę o nim szybko zapomnieć i skupić się na przyszłości.
Tak się zastanawiam, jest w ogóle sens robić postanowienia? Znając siebie i tak nic z tego nie wyjdzie, ale napiszę, co dla mnie jest najważniejsze.
1. Schudnąć chociaż do tych 65kg, czyli spora droga przede mną.
2. Co za tym idzie, panować nad kompulsywnym jedzeniem, nie jeść słodyczy i więcej ćwiczyć.
3. Zadbać o siebie, postawić na pielęgnację.
4. Częściej wychodzić z domu (właśnie sobie uświadomiłam, że ostani raz wychodziłam z domu ponad dwa tygodnie temu. Źle ze mną. Nawet do sklepu nie wychodzę, bo robi to mama).
5. Znaleźć pracę!
6. Przyłożyć się do nauki nie zawalić kolejnego roku na uczelnii, bo kolejnej szansy nie będzie.
7. Zakochać się - chociaż nie, to jest głupie. Powinnam napisać: przestać ciągle myśleć, że jestem sama i zaakceptować to!
A Wam życzę, abyście wytrwały w swoich postanowieniach!