Potem jazda po mamusię i do pana dottore na przegląd podwozia piątek Szczecin zakorkowany, czasu jak na lekarstwo a tu jeszcze siostrzeniec błaga,żeby go na trening zawieźć bo go wyleją z klubu. Rany zwijałam się jak w ukropie i odkryłam,że Mikra z automatyczną skrzynią ma kopa. Zdążyliśmy zawieźć młodego ,u doktora też byliśmy na czas.
Wizyta wypadła baaardzoooo dobrze podwozie OK z tego też radosnego powodu pognałyśmy na zakupy.
Mamusia otrzymała sliczne kobaltowe pantofelki a ja jak zwykle oblizałam się smakiem. Czy już wspominałam że mam spópkę jak podolski złodziej( 43).
Potem ekspresem przez spożywkę i lotem koszącym odwiozłam mamcię do domu.Wpadłam na hasjendę ,w biegu smażyłam rybe dla wszystkich na późno obiad lub wczesno kolację( sama zjadłam zupę kartoflankę lights) i na 18.30 pognałam na fitnes ,zaliczyłam 2h. Ufffffff.
Normalnie nie mam tak zawsze, kto by wytrzymał? Ale mimo zmęczenia jestem HAPPY , BARDZO ZADOWOLONA.
Rano zjadłam płatki i kanapkę z pasta serowo-jajeczną z warzywami a potem już pudełkowe żarełko.
Szykuję sobie w małych pudełkach pokrojone :marchewkę, jabłko, brokuły, rodzynki i migdały, wafle ryżowe , kalarepkę itp .
Idę spać, najważniejsze,że mamcia zdrowa i z tego powodu cały dzień cudny.