(teściowa i szwagier z żoną i dziećmi).
MEGA ZASKOCZENIE!!!!!
Najpierw "wkurw" , święto, sklepy pozamykane w dodatku piątek
( u nas postny). Zaczęłam oddychać ,uspokajać się: "dasz radę, jesteś dzielna.
Czas uciekał wprawdzie zapowiedzieli się na 12.00 ale wiedziałam,że i tak będą wcześniej. Zdążyłam obrać jeszcze ziemniaki na placki .Starszy właśnie kończył ogarniać dom( taki dzieciak to skarb).
Przyjechali.
Nawet nie było tak źle. Mama pogadała ale pomocy nie chciałam, najlepiej czuję się sama w moim królestwie.
Zrobiłam jeszcze surówkę "ala Colesław", wyciągnęłam słoiczek sałatki ogórkowej i obiad gotowy.
Było smacznie ,zdrowo i kolorowo. Sama zjadłam bez wyrzutów sumienia ale wiadomo w rozsądnych ilościach.
"Gość w dom, Bóg w dom"- doooobra dałam radę ale wkurw przeszedł mi dopiero wieczorem , jak porządnie poćwiczyłam z Mel B.