Hmm, codziennie wstaję w okolicach 12.00,
a to dlatego, że nie mogę zasnąć wcześniej niż koło 3-4 nad ranem
(chyba przez leki).
Mój małżonek ostro zniesmaczony tym faktem
zamknął się w swojej pracowni i klei modele.
I dobrze, wcale nie jest mi potrzebny ze swoimi dąsami.
Wczorajszy dzień był bardzo przyjemny.
Obżarstwo w tonacji dość słodkiej
(ciasta i czekolada w nieprzyzwoitych ilościach,
na co niemal od razu odpowiednio zareagowała moja wątroba)
oraz granie w gry planszowe i zabawa klockami Jenga z dziećmi.
Tatusiek "puścił z dymem" część zapasów czekolady,
przez nieuwagę włączył kuchenkę pod puszką z czekoladkami,
którą ja po sprzątaniu kuchni w wigilię postawiłam na kuchni,
by leżała pod ręką, na wierzchu.
Nie obyło się bez wietrzenia całego domu
bo przypalona czekolada wcale ładnie nie pachnie ...
***
Dzisiejszy dzień rozpoczął się szorowaniem nowiutkiego dywanu w living'u
ROZPUSZCZALNIKIEM
gdyż nasza córcia, niezwykle pomysłowa 3 latka,
podprowadziła z pracowni tatusia farbę-lakier
do modeli helikopterów, które Wojtek całe życie z zamiłowaniem klei.
Później śniadanie - zjadłam 2 kromki chleba z polędwicą.
Na obiad pieczeń, ziemniaki i kapustki ...
Dziś nie tknę czekolady, ale na ciasto na pewno się skuszę.
Waga niestety poszybowała w górę, ale paska póki co nie zmieniam.
Mam nadzieję, że wrócę do paskowej wagi do sobotniego,
oficjalnego ważenia.
Miłego dnia!