Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1604392
Komentarzy: 56358
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 10 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2015 , Komentarze (8)

Odpoczywam po weselu i po chorobie. Jeszcze trochę kaszlę. Dziś spałam w pokoju dziennym na wersalce, bo tu jest cieplej. Krzysiek ze mną. W nocy na kanapę weszły koty, później pies i dla mnie nie było miejsca. Wstałam połamana. Powinnam się powoli zabrać za robotę na dworze, ale się boję. Dała mi ta choroba popalić i z powrotem tego przeżywać nie mam zamiaru. Na dochodzenie do siebie mam dwa dni, bo w środę muszę już jechać do miasta załatwić to i owo. Już mam ochotę na ćwiczenia tylko siły jeszcze brak. Nie wiem ile przytyłam, ale tragedii chyba nie ma. Zważę się za kilka dni...Teraz jeszcze święta i już normalność...

15 marca 2015 , Komentarze (10)

Już po weselu i żyję. Tak się bałam, a było nawet fajnie. Czas zleciał szybko. O 23 byliśmy w domu. Przwiózł nas brat Krzyśka. Co prawda nie tańczyłam, ale za to się nagadałam za wszystkie czasy z mężem kuzynki Krzyśka. Wróciłam po tylu godzinach ledwie żywa i zgięta w pół z powodu mojego biednego kręgosłupa. Swoją drogą doszłam do wniosku, że zdziczałam na całego. Za rzadko bywam wśród ludzi. Nie wiedziałam nawet kiedy się kwiaty młodym wręcza. Zdałam się na Krzyśka i dobrze zrobiłam. Po powrocie do domu zostałam krajobraz jak po wojnie. Koty wywaliły pół bielźniarki na podłogę i pogryzły książkę z biblioteki. Będzie kłopot. Teraz odpoczywam. Na poprawiny nie idziemy....

14 marca 2015 , Skomentuj

Wróciłam  z wesela i żyję....Relacja jutro, bo padam...

14 marca 2015 , Komentarze (23)

Kaszel mi powoli mija. Dziś w nocy wreszcie spałam. Kaszlę jeszcze ale rzadziej. Mama mi wczoraj zrobiła dwa seanse. Zaraz poczułam się lepiej. Tym samym do lekarza nie pójdę, bo i po co. Dziś wesele. Zaraz się zaczynam szykować. Nastrój mam dobry i postanowiłam jednak, że coś niecoś zjem. Wyglądać powinnam nawet nieźle choć będę miała zwykłe rajstopy. Krzysiek kupując mi je poprosił takie dla starszej osoby i pani mu dała zwykłe za trzy złote. Jak mi to powiedział aż mnie zamurowało. Dobrze, że sukienka długa i widać ich nie będzie. Koty zostają same na tyle godzin i ciekawa jestem co nabroją. Pewnie mieszkanie zastanę zdemolowane tym bardziej, że będzie chłodno, bo w piecu dziś nie rozpalałam. Gdyby było ciepło byłaby szansa, ze położyły by się i spały...A tak klops...

13 marca 2015 , Komentarze (17)

Jeszcze kaszlę i  to bardzo. Dusi mnie i przejść nie chce nawet po syropie z cebuli. Pół nocy nie spałam. Pojęcia nie mam czemu tak długo mnie ta choroba trzyma. Zawsze mi po trzech dniach przechodziło, a dziś już 8 dzień i nie wygląda na to, żeby miało przejść. Włosy dzisiaj już ufarbować muszę. Krzysiek jedzie na zakupy i po kwiaty to może wtedy się za to wezmę. Po południu będę czytać. Tym razem to powieść typu obyczajowej, którą niektórzy nazwali by romansem. Znalazłam ją na Chomiku. Akcja dzieje się w Indiach w dziewiętnastym wieku. Zapowiada się fajnie.

Z bibloteki mam jeszcze dwie książki, ale przeczytam chyba tylko jedną. Druga miała być obyczajowa z romantycznym wątkiem, a okazało sie, że przez 40 stron trwała walka. Cała będzie chyba tego typu. Nie przepadam za scenami batalistycznymi. Podobnie jak za dużą ilością wątków politycznych.

Jutro wesele. Kurczę jak ja to przetrwam...

12 marca 2015 , Komentarze (14)

Czuję się lepiej, ale kaszel nadal mnie męczy. Wystarczy trochę chłodnego powietrza i już się duszę. Dziś w nocy prawie nie spałam, bo kaszel mi nie pozwolił. Powinnam ufarbować włosy, ale się boję, żeby choroba nie wróciła. Krzyśkowi prawie przeszło. Kaszle rzadko i dobrze się czuje. Wczoraj diety nie trzymałam. Najadałam się pieczonych kartofli i nie żałuję. Przytyłam kilogram. Trudno. Było warto. Już zapomniałam smak normalnego jedzenia. Diety mam powoli dość i zaczęłam znowu marzyć o zwyczajnym jedzeniu. Gdyby nie obawa przed przytyciem rzuciłabym dietę w diabły na jakiś czas. A może czas na stabilizację? Wczoraj cały dzień czytałam książkę. Dziś będę robić to samo, bo jeszcze nie skończyłam.

11 marca 2015 , Komentarze (6)

Wczoraj znowu się gorzej czułam i cały dzień spałam. W nocy raz mi było gorąco, a raz miałam dreszcze. Bolały mnie wszystkie mięśnie, kark i głowa. Gorączki nie mam, ale ja nigdy nie mam. Zastanawiam się czy to nie jest grypa. Grypę miałam dwa razy w życiu chyba i objawy były podobne. Bóle i straszliwe osłabienie. Do wesela kilka dni. Muszę dojść do siebie...Dziś powinnam jechać z Krzyśkiem po garnitur, a siły nie mam. Kurczę, ale mi się przytrafiło...Jak pech to pech... Na szczęście jest trochę lepiej. Może się do wesela wykuruję. Diety nie trzymam i bardzo mało jem, bo apetytu nie mam. Nie ćwiczę, nie ważę się. Oby mi tylko kilogramów nie przybyło... Dzisiaj już będę jadła tylko to co dozwolone na dukanie. Będą jednak odstępstwa, bo Krzysiek ma kupić owoce. Zjem trochę choć na tej fazie nie powinnam. Potrzebuję jednak witamin..


10 marca 2015 , Komentarze (9)

Odpoczynku dalszy ciąg. Nic nie robię. Kompletnie nic. Dużo śpię, rozmyślam, bujam w obłokach i czytam jak szalona. Dietę trzymam, ale nie ćwiczę. Kuruję się i jest już lepiej. Mniej kaszlę i już mi się tak w głowie nie kręci. Myślę, że kuracja pomoże. Krzysiek jest w domu to wszystko robi. Czasem się trochę złości, że go wykorzystuję, ale robi. Chyba rozumie, że mnie też jest potrzebny czasem urlop. Coraz częściej go potrzebuje i to mnie martwi. Tak sobie myślę, że ja już bym rady pracować na etacie nie dała. Dzień po dniu po tyle godzin. Nie na moje zdrowie. Za słaba jestem na to.

Wczoraj byłam na badanu usg, ale go nie zrobiłam, bo wcześniej byłam u ginekologa. Ginekolog wysłał mnie na mammografię zamiast usg. Pójdę dla pewności choć badał mnie bardzo dokładnie i wszystko jest ok. Byłam też w bibliotece i przyniosłam 4 grube książki. Same przyjemności mnie czekają, żeby tylko w kościach łupać przestało...

Dietę trzymam. Dziś drugi dzień fazy z warzywami. Nie ważyłam się jeszcze.

9 marca 2015 , Komentarze (8)

Postanowiłam odpocząć i to solidnie przez kilka dni. Mam dość walki z podświadomością. Nic nie będę robić poza spaniem, kurowaniem się i buszowaniem po internecie. Nic nie będę od siebie wymagać. Koniec z presją  zmuszaniem się do czegokolwiek. Koniec z wysiłkiem. Przerwa z ćwiczeniami. Może dojdę do siebie. Jeśli nie to chyba będzie trzeba jakieś badania zrobić. Może sobie zafunduję kurację żeń szeniem albo arktycznym korzeniem. Przyda mi się to. Nigdy nie szło mi dobrze gdy musiałam z sobą zbyt długo walczyć. Zawsze się załamywałam po kilku tygodniach. Potrzebuję luzu by działać skutecznie, a nie zacinania się w sobie i parcia do przodu w stresie. Stres mnie kładzie bardzo szybko. I teraz mam wyczerpanie, chorobę i dół totalny. Sama jestem sobie winna tym razem, bo sama próbowałam sobie narzucić zbyt dużą dyscyplinę. Nie tędy droga...

Wczoraj prawie cały dzień spałam, a wieczorem obejrzałam dwa nowe odcinki Vikingów...Czuję się trochę lepiej. Nawet buszowałam w internecie za książkami o wikingach...

Dietę trzymam ale nie chudnę...

8 marca 2015 , Komentarze (6)

Krzysiek mnie zaraził jakąś infekcją. Jestem osłabiona, w gardle mnie drapie i trochę kaszlę. Jego już taki stan trzyma od kilku dni. Ja się męczę od wczoraj. Co za zjadliwy wirus, że nawet mnie złapał. Tak rzadko mnie coś łapie. Może po prostu jestem przemęczona i dlatego organizm uległ infekcji. Wzięłam oczywiście leki - polopirynę, lipę z miodem, czarny bez i syrop z cebuli. Kuruję się. Jutro powinno być lepiej...Dietę trzymam, ale z kondycją kiepsko więc wczoraj nie ćwiczyłam. Dziś też mi się chyba nie uda, bo mi sie w głowie kręci. Krzysiek chory chodził do pracy. Zastanawiam się jak miał siłę do pracy, bo ja całkiem padłam...

Dziś powinen być ostatni dzień protein. Waga bez zmian tzn zrzuciłam prawie to co nabrałam na fazie z warzywami. Proteiny były już 6 dni, warzywa 3. Jestem w kropce. Boję się znowu przytyć. Jak tak dalej pójdzie to chyba po weselu wrócę na jakiś czas na dietę Allevo, żeby znowu parę kilo zrzucić. Przez miesiąc zażartej walki - dukan plus ćwiczenie/godzina dziennie/ schudłam tylko 2 kg. Mało, a jestem zmęczona wręcz wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Nie wiem co dalej, bo kompletnie brak mi energii...Zmobilizowałam się, ale na stałe takiemu obciążeniu nie podołam. To za duży wysiłek dla mnie... No i co teraz? Na razie jestem chora i załamana...Do ćwiczeń oczywiście wrócę, z tym że już tak intensywnie ćwiczyć nie będę...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.