Wczoraj był cudowny rodzinny dzień. Spędziliśmy go głównie na długo wyczekiwanym przez dzieci festynie.. Niestety dla mnie, festyn był winny (bo przecież nie ja ;) dodatkowym kaloriom w moim dziennym menu.
Na festynie oczywiście kiełbaski, grille, kaszanki, ciasta, chciałam sobie tego oszczędzić, a że festyn daleko do domu, by na obiad pojechać i wrócić na festyn wprosiliśmy się na obiadek do mamusi :D
Mamusia moja kochana, dla dzieciaczków i mężusia pyszne kotlety panierowane i smażone przygotowała - byli szczęśliwi, synuś jak zawsze zachwycał się, kotleciki u babci zawsze najlepsze :)
Mi zaproponowała alternatywę: ryż z sosem truskawkowym, ucieszyłam się, zabrzmiało tak letnio i lekko. Niestety.. nim się obróciłam , nim zdążyłam , właściwie to nie zdążyłam w ogóle się odezwać, przytkało mnie.. mama do truskawek w mikserze dodała mnóstwo cukru i mnóstwo śmietany 30% !!! heh.. zapomniałam, że oni tak to jedzą..
Było pyszne, ale wyrzuty sumienia są.
Dodatkowo u mamusi pochłonęłam, nawet nie wiem kiedy dwa mniejsze kawałki ciasta z budyniem i jeden kawałek jabłecznika..
efektem tych fantastycznych CHWILOWYCH doznań smakowych jest dziś waga na dużym plusie.. na pewno dłuższym niż chwilowym..
JADŁOSPIS 09.06
śniadanie: pół bułeczki fitness, pół kromeczki chleba, porcja masła, schabik, pomidor, ogórek i sałatka z tuńczyka z jajkiem, kukurydzą i cebulką
tylko proszę mi nie pisać, że nie można jeść pomidora razem z ogórkiem : ) wiem to : ) i zwykle nie łączę, w zasadzie w ogóle nie łączę, ale wyjątek zdarzył się w tą niedzielę : ) przy rodzinnym śniadanku.
II śniadanie i obiad: jak opisałam powyżej :/
podwieczorek: arbuz (na fotce oczywiście porcja zjedzona z mężem na spółkę :)
kolacja: resztka sałatki greckiej z dnia poprzedniego, mała ilość, trochę mini sucharków pomidorowo-czosnkowych.
No i dziś znów mówię sobie: MUSISZ ĆWICZYĆ ! MUSISZ ĆWICZYĆ ! BEZ ĆWICZEŃ NICZEGO NIE OSIĄGNIESZ !
I dla większej świadomości poszukałam sobie fotki motywacyjnej:
heh..