Pamiętnik odchudzania użytkownika:
laauraa

kobieta, 34 lat, Opole

163 cm, 50.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: więcej ćwiczyć! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 sierpnia 2014 , Komentarze (18)

CZEŚĆ!


PYTANIE DNIA: 
czy jesteście szczęśliwi?

a) tak
b) nie
c) nie wiem
d) czasami

Mam wrażenie, że niewiele osób odpowiedziałoby: tak. Ciągle na coś czekamy. 
A przecież

          

      




CZYŻ NIE? 

:D

28 sierpnia 2014 , Komentarze (23)


CZEŚĆ


Rodzinka siedzi dalej, do niedzieli chyba. 
Mnie większość czasu nie ma w domu- pracuję. 
Miało już więcej nie być ciasta- było ciasto, tylko w mniejszych ilościach. 

I tak o. 


W domu nie kryję się z tym co jem i nie jem tego co wszyscy, chociaż wszyscy krzywo się na mnie patrzą. Ze względu na chorobę mamy, nigdy nie gotowała tłusto, słodko i kalorycznie. A są goście, więc zaczęła, bo jak to mówi, nie poda im przecież kaszy gryczanej i suchego mięsa :D
No i mamy: schabowe, sałatki na śmietanie, zupy na kaczce, ziemniaki z masłem, karkówkę, tradycyjnie zrobiony bigos i smażonego łososia. 
I gdy wszyscy się tym zajadają, ja idę do kuchni i robię owsiankę. Cały stół zastawiony, a ja jem owsiankę. 
Zobaczyć minę wszystkich: bezcenne. 

Ale czy to coś przebije??
no chyba nie tłusty, ciężki, bigos xp

Jeden dzień, no góra dwa, jasne że usiądę z nimi przy stole i zjem to, co będzie podane. Ale przecież ponad tydzień nie będę się męczyć i jeść tego, czego zwykle nie jem, będąc u siebie i mając normalny dostęp do swojej kuchni. Przyzwyczaiłam się do innego jedzenia, nie jem tłusto, ciężko, źle się czuję po takim posiłku, robię swoje, siadam z nimi i jem. Poza tym i tak najczęściej wypada tylko kolacja w domu. Już po jakimś czwartym dniu nie słucham komentarzy, już się wszyscy przyzwyczaili, na szczęście :) 

TAK CIĘŻKO JEST JEŚĆ ZDROWO, ehhhhhhhh

Nie piję! Nie palę! Nie jem nałogowo słodyczy! 
Ale chyba nie ma osoby, która nie byłaby od czegoś uzależniona. 
W moim przypadku na pewno jest to kawa, z której nie zrezygnuję, bo nie chcę zrezygnować, to uzależnienie mi nie przeszkadza. 
Ostatnio pojawiła się jednak nowa rzecz... świństwo takie, że hoho. I muszę to jakoś odstawić. Złapałam się ostatnio, że codziennie piję colę. Nie dużo, bo szklankę, puszeczkę. No ale codziennie! Więc bez przesady. Zaczęło się latem, podczas upałów, gdzie strasznie chciało mi się pić, szczególnie po pracy, zachodziłam do sklepu i wypijałam mocno schłodzoną pepsi max. Nawyk ciągnie się do dzisiaj. Wychodzę z pracy i chce mi się tego MAX niezdrowego napoju. 
Colo precz! 

22 sierpnia 2014 , Komentarze (22)


CZEŚĆ


NOSZ CHOLERA! 

Złota zasada w kwestii żywienia: nie doprowadzaj do dużego uczucia głodu!
Ja wczoraj doprowadziłam, poziom głodu osiągnął max. 

I przed 22:00, po pracy, zeżarłam duuużo ciasta. 
Eh ci goście. 
Gdyby nie oni, nie byłoby ciasta, gdyby nie mega ssanie, nie chciałoby mi się ciasta. 

TAAAKIE było. 
z x3 to co na zdjęciu. 

Żałuję? bardzo. 
Bo mi teraz średnio dobrze i trochę brzuch boli. 

ALE! dzisiaj już go nie jem. 

....

Pokłóciłam się z chłopakiem. 
Powód? 
- nie napisałam mu smsa, że skończyłam pracę i już jestem w domu. 
Nosz kurczeee! 
serio trzeba informować o takich rzeczach drugie połówki? 
bo ja nie wiem, może tak się robi, a ja jestem dziwna jakaś faktycznie, jak to on stwierdził. 
ale serio, serio, seriooo, 
należy pisać: kochanie skończyłam, jestem w domu
bo ja nie widzę w tym sensu, w sytuacji gdy i tak się nie widzimy tego dnia i nie ma różnicy czy skończę godzinę wcześniej czy godzinę później. 
Przez palce mi jakoś taki sms nie przechodzi. 

:((

21 sierpnia 2014 , Komentarze (10)


CZEŚĆ


Ehh. Jutro mam gości. Rodzinka do mnie przyjeżdża. 
A takie odwiedziny równają się tonom jedzenia. 
Tydzień z górą żarcia. 
Moja mama już od wczoraj robi zapasy i przygotowuje różne cuda. 
Bigosik, kotleciki, mięsa w różnej postaci, ryba po grecku, sałateczki z majonezem, pięć rodzai ciast, zapas czekoladowych cukierków na miesiąc, co by nie zabrakło bo przecież do sklepu daleko... Jak w święta.
A ja nie rozumiem, patrzę na nią i się śmieję. 
Od rana do wieczora w kuchni. 
Przecież nie to jest najważniejsze w odwiedzinach rodziny. 
Przecież jedzenia nie zabraknie. Przecież można zrobić na bieżąco. Można też ten czas spędzić inaczej jeśli to wyjątkowa okazja, niekoniecznie na gotowaniu i siedzeniu przy zastawionym stole. Nie rozumiem tej tradycji przyjmowania gości w ten sposób. 
Będą u nas tydzień. Tydzień nieustannego siedzenia i jedzenia. 
Dzień z życia gości u mnie w domu:
Śniadanie- kłótnia o to kto zmywa, obiad- kłótnia o to kto zmywa, ciasto po obiedzie- kto zmywa? kolacja- nie zmywamy, pakujemy do zmywarki!
I tak 7 dni. 
DOBRZE, ŻE PRACUJĘ! 

19 sierpnia 2014 , Komentarze (27)

CZEŚĆ


Piszę, bo muszę się wygadać. 
Nie wiem, czy to ja jestem dziwna i nie nadaje się do związku, czy to on przesadza. 

Mój chłopak= chłopak idealny? 

  • jest na każdy mój telefon, każdy sms, ja piszę żeby się spotkać, on może
  • codziennie od kilku lat, pisze mi "dobranoc" wieczorem, "dzień dobry" rano
  • nie wychodzi z kumplami, nie ma takiej potrzeby
  • ktoś go gdzieś wyciąga, on nie chce, woli się spotkać ze mną
  • przynosi kwiatki bez okazji
  • przez kilka lat nie było dnia żebyśmy się ze sobą nie kontaktowali, min. kilkanaście smsów dziennie
  • Nie ma problemów z wyrażaniem uczuć, często mi powtarza, jak bardzo kocha
  • zrobi wszystko o co go poproszę


Idealny chłopak? to ja jestem straszna? 
bo męczy mnie to. 

  • muszę mu pisać o wszystkich wyjściach gdy idę z koleżankami, gdzie, po co, o której i najczęściej jest kłótnia, bo mnie to irytuję i tego nie robię
  • mam dość "dobranoc" i dzień dobry" nie potrzebuję tego, a ma do mnie pretensję, jak nie napiszę, bo jemu jest miło gdy to robię
  • nie ma pasji, ambicji, w wolnym czasie siedzi przed tv, lub przed kompem, już wolałabym żeby poszedł gdzieś ze znajomymi, których w sumie nie ma
  • jak się nie odzywam kilka godzin zaraz smsy do mnie: co tak milczysz, mogłabyś coś napisać itd.
  • nie widzimy się 3 dni, milion smsów: jak on tęskni. 


Często powtarza: w normalnym związku ludzie piszą sobie co robią, piszą o której wrócą jak gdzieś idą, piszą sobie "dobranoc" na koniec dnia.
Robicie tak? 

Ja jakoś nigdy nie byłam za takim przesłodzonym związkiem i informowaniem o wszystkim drugiej osoby. Potrzebuję przestrzeni. Po co mam pisać smsa o której wracam, jak następnego dnia mogę powiedzieć to osobiście... a później nie mamy o czym rozmawiać.  

Pokłóciliśmy się ostatnio o ten wyjazd, to oczywiście był bardziej mój pomysł żeby jechać, jego tłumaczenie: bo on ma wydatki, bo on ma samochód, bo musi płacić rodzicom za mieszkanie. Mógł mówić od razu, że nie uzbiera.
Ja wychodzę z założenia, że jak się chce, to można. 

Jestem głupia. Już raz się rozstaliśmy, a ja wróciłam.. 
żałuję.

Najgorsze jest to, że nie ma powodu do rozstania. 
Odchodzę bo jesteś dla mnie za dobry??? 
I boję się czasami, że stracę kogoś takiego i wejdę w związek z kimś kto będzie mnie olewał.
I w jedną stronę i w drugą niedobrze. 
Sama nie wiem czego chcę. 

nie wiem nie wiem nie wiem.

18 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

CZEŚĆ


Tak bardzo jak nie lubię s-fiction, tak bardzo uwielbiam film, który wczoraj oglądałam!
Tak świetnie się bawiłam.
I wszystkim polecam! Szczególnie antyfanom fantastyki :D
A mówię o Strażnikach galaktyki.

:)




DZISIAJ W KOŃCU WOLNY DZIEŃ!
Cały długi weekend pracowałam, teraz jak wszyscy wracają do pracy, ja mam wolne
hyhy.

JEDZENIOWO: ogarnięta
ĆWICZENIOWO: jak nie było tak nie ma
WAGOWO: jakby lżej
ŻYCIOWO: nie jest źle, mogło być lepiej

Czy jeśli umawiałam się z chłopakiem kilka miesięcy temu, że każdy zbiera kasę, by we wrześniu pojechać na wakacje marzeń i ja już mam całą sumę i mogłam jechać miesiąc temu,  a on nie ma nic, bo nie zaoszczędził, mam prawo być zła? 

"Pokłóciliśmy się", bo powiedziałam, że za miesiąc uzbieram na nas dwoje, pracując za szóstkę na godzinę, a on pracując za normalną stawkę nie jest w stanie odłożyć 2000 zł. 

I po wakacjach, a tak mi zależało. 

Pa :*

15 sierpnia 2014 , Komentarze (12)


CZEŚĆ!


Pomyśleliście kiedyś o tym, jak silną osobowość trzeba mieć, by zmienić swoje wypracowane przez lata nawyki odżywiania i trwale schudnąć? 

Tylu ludzi codziennie zarzeka się, że zrzuci zbędne kilogramy, i co? 
Wytrzymują max tydzień. 
Pogadają, pogadają, a później i tak rzucą się na swoje ulubione chipsy, zamówią fast foodową kolację i zapomną o tym, co jeszcze kilka dni temu chcieli zrobić. 

Jesteśmy słabi, ciężko nam wygrać z własnymi zachciankami, ciężko jest zmienić swoje życie o 180 stopni w każdej kwestii, a w kwestii odżywiania to już w ogóle. 
Niby to tylko jedzenie, ale pełni tyle funkcji. 
Kto oprze się kalorycznemu jedzeniu podczas spotkań rodzinnych czy wyjść ze znajomymi gdy wszyscy jedzą pizzę, wszyscy opychają się kolejnym kawałkiem ciasta?
Kto oprze się paczce ulubionych chipsów po długim, stresujący dniu pracy, w domu, wieczorem, przed tv?
Kto nie sięgnie po kubełek popcornu podczas wyjścia do kina, gdy wszyscy inni zajadają się chrupiącą kukurydzą? 
Kto nie pójdzie na lody, latem, gdy upały nie dają żyć? 

90% ludzi będących na diecie stwierdzi, że to bez sensu i podda się, tak naprawdę nigdy nie zaczynając!
Ludzie myślą, że albo wszystko, albo nic! 

Jak pizza, czekolada, słodycze, to nie dieta!
A raz na jakiś czas, why not? 

Pokażmy, że nie jesteśmy słabi, pokażmy że potrafimy wygrać tą najtrudniejszą walkę, walcząc sami ze sobą. 

1. Chęci- trzeba wiedzieć czego się chce
2. Wiedza- trzeba wiedzieć jak to zrobić, nie głodzić się przede wszystkim!
3. Kreatywność- trzeba mieć pomysł, by ulubione przysmaki czymś zastąpić
4. Wytrwałość- nie można się poddawać w chwilach słabości
5. Pewność siebie- pomaga, gdy ktoś częstuje nas czymś niezdrowym
6. Aktywność- lenistwo to wróg nr1 osób na diecie
7. Motywacja- trzeba wiedzieć, że robimy to po coś.
8. Upór- nie poddawanie się mimo drobnych potknięć

Trzeba zdać sobię sprawę, że to proces długi, powolny i wiele razy będziemy wystawiani na próby, będzie nas ciągnęło do kalorycznych przekąsek i będzie trzeba stawić temu czoła. Nie będzie łatwo, będzie bardzo ciężko! I na pewno nie jeden raz ulegniemy. I bardzo dobrze! Nie da się jeść 100% czysto. Uważam, że jedzenie 100% zdrowo, jest niezdrowe :) ważne by po gorszym dniu, wrócić do diety. A dieta nie może opierać się na produktach, których nie lubimy. Jest tyle zdrowych dań, każdy na pewno znajdzie coś dla siebie i z czasem powinien pokochać takie odżywianie.  

 Często słyszę: 
- ja nie schudnę, bo kocham jeść

Miłość do jedzenia to miłość do fast foodu, czekolady i chipsów? 

Schudłam i dopiero przekonałam się co to znaczy kochać jeść, poznawać nowe smaki, jeść kolorowo, różnorodnie, zdrowo, bawić się smakami, gotowaniem i wybieraniem świeżych, wartościowych produktów w sklepie, z których później mogę ugotować pyszne danie. 

Kocham jeść i idę na kebaba? 
pfffff, nie! 

14 sierpnia 2014 , Komentarze (11)


CZEŚĆ

O nie, nie, nie. 
tym razem ja przeginam i pozwalam sobie na zbyt wiele. 
co z tego, że nie jestem gruba, jak w każdej chwili mogę się taka stać, 
a jedząc tak, jak ja jem teraz, jestem na najlepszej do tego drodze. 

koniec z późnymi kolacjami!!
koniec z kalorycznymi obiadami!! 
(no wczoraj makaron z tłustym sosem w restauracji) 
koniec z lodowymi deserkami!!
koniec z piwem!!
(no wczoraj, dwa browarki po sytym obiedzie w restauracji) 

Serio, nie wiem czy mi się tylko wydaje przez to że zaczęłam jeść trochę inaczej, 
czy faktycznie tak jest, 
ale czuję się jakaś cięższa ostatnio. 

A nie sprawdzę tego, bo wiecie, nie wchodzę na wagę. 

I CZAS ZACZĄĆ SIĘ RUSZAĆ! 
a nie siedzieć na dupce przed tv lub laptopem. 
Chociaż można i tak, dla chcącego i uzależnionego nic trudnego: 

    

             

            

heh. 

A takie to było świetne uczucie, przyjść wymęczonym do domu po ciężkim treningu. 
ale wtedy człowiek nie pracował... teraz przychodzę wymęczona do domu po pracy, mniej świetne uczucie w każdym razie.

:( 


PODSUMOWUJĄC: 
- tylko zdrowe jedzenie,
- trochę więcej ruchu

Czyli taki standardzik, nic odkrywczego, a działa cuda. 
Dla ciała i dla samopoczucia. 

OD DZISIAJ. 

pa :*

13 sierpnia 2014 , Komentarze (11)


CZEŚĆ


W takim pięknym Sopocie byłam

3 DNI. 
Chyba ostatnie 3 dni słonecznej pogody, udało nam się. 

Wyleżałam się na słońcu
Opaliłam się
Odpoczęłam
Naśmiałam
Poimprezowałam
Lodów trochę pojadłam
i KFC raz wpadło :/
fuj, fuj, niepotrzebnie, ale nic innego nie miałam możliwości zjeść. 

No i wróciłam do domu, do pracy, do codzienności i do zdrowego jedzenia. 


W OGÓLE TO:
Moje kolacje ostatnio wpadają o godzinie 23:00! 
i źle się z tym czuję, bo mam zakodowane w głowie, że o tej godzinie się nie je, a ja przychodzę z pracy głodna i łapię coś lekkiego. No wczoraj, 23:00, a ja jem płatki z mlekiem. Dodam, że kolacji wcześniej nie miałam kiedy zjeść. 

CZY GODZINA JEDZENIA MA JAKIEŚ ZNACZENIE? KTOŚ MA W TYM DOŚWIADCZENIE? :)



Nie ćwiczę!

nie mogę się zmobilizować, nie mogę znaleźć motywacji. 
HELP!

;(

;*

6 sierpnia 2014 , Komentarze (12)


CZEŚĆ


Dlaczego nasi najbliżsi, ludzie, z którymi mieszkamy, żyjemy, przebywamy na co dzień tak uwielbiają komentować nasz wygląd.
Ile to razy słyszałam wcześniej, że mam nogi jak kołki, brzuch za duży, sukienki na mnie nie pasują w przeciwieństwie do kogoś tam, kto jest szczuplutki.. 
Takie komentarze zapadają w pamięć. 

I przypomniało mi się wszystko, wczoraj, w sklepie, gdy stałam przy przymierzalni a obok rodzice komentowali wygląd dziecka w jakichś spodniach. 
- nieee, to nie na ciebie, no gdzie takie obcisłe, mniej słodyczy to może ci je kupimy
- brzuch ci się wylewa, skąd w ogóle pomysł na ten krój? 
- nie, nie kupimy ich, przecież one są na szczupłe osoby, nie na ciebie, Ania weszła by w nie bez problemu. 


No ja rozumiem, że można źle wyglądać, ale można to też inaczej powiedzieć, będąc rodzicami. Takie słowa potrafią zniszczyć własną samoocenę i doprowadzić do jakichś zaburzeń. Najciekawsze jest to, że od znajomych, przyjaciół nigdy złego słowa o swoim wyglądzie nie usłyszałam gdy byłam grubsza, a od rodziny zawsze. 

Czemu..?


A ja jak zwykle, budzę się o 6:00, piję kawę i rozmyślam, o wszystkim. O tej godzinie, myśli się najlepiej :) Mam poranną bezsenność.
Dzisiaj wolne!  

W końcu dorwałam ciekawą książkę, która wciągnęła mnie na maksa. Tym razem poszukiwałam długo, sięgałam po różne tytuły i wszystko po kilku rozdziałach odkładałam bez większych emocji. Są książki, które wciągają już po pierwszym rozdziale, są takie, które wciągają dopiero od połowy, są takie, które nie wciągają w ogóle i męczymy się z nimi próbując doczytać do końca, a są też takie które pochłaniają bez reszty, już po pierwszej stronie. I taka właśnie jest ta książka. Przeczytałam dopiero kilka rozdziałów, a już wiem, że jest jedną z ulubionych. 



POLECAM!

pa! ;*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.