do dupy z moim odchudzaniem,postanowieniami..wszystko znowu wzięło w łeb..nie mam siły,nie mam motywacji..nie mam chęci..........
Macie takie odczucia,że jak udaje wam się w życiu osiągnąć jakieś drobnostki to reszta jakoś idzie się układa..mną rządzą emocje uczucia a zwłaszcza opinia mojego "cudownego"(sarkazm) męża..po 18 latach dowiedziałam się,że jestem do niczego,nie umiem chodzić(chodzi o buty na wysokim obcasie),nie mam gustu względem ubioru.eh szkoda klawiatury na wyliczanie tego(dziwne moje koleżanki i inni mężczyźni są przeciwnego zdania) czy macie tak,że gdy mąż was chwali,gdy jest zadowolony to macie siłę,jeszcze większą motywację aby walczyć o siebie..ja tak mam (choć pewnie powinnam nie zwracać na to uwagi..NIE POTRAFIĘ..a gdy nie ma tej akceptacji wszystko się wali..nic mi się nie chce,nie chce mi się ćwiczyć,chce mi się żreć..skoro jestem do dupy to po co się starać..jestem w strasznym stanie psychicznym,nie mogę się otrząsnąć ..mam wszystko głęboko w d....gdzieś tam w podświadomości tli się jeszcze lampeczka,że mogę,że dam radę ale jestem słaba..nie liczę na litość..po prostu chciałam się wygadać..pozdrawiam..