czwartek
Dzień minął całkiem nieźle. W pracy kociokwik ale to norma w końcu roku. Po południu szybko obiad rodzince i prosto na zebranie. Oceny młodego takie- sobie, w sumie nieźle. Po zebraniu szybkie zakupy i do roboty w kuchni. Teraz sobie siedzę, sernik w piecu i pachnie na cały dom...
Menu:
śniadanie - filet z pstrąga, pomidor
II śniadanie - plasterki kurczaka wędzonego, 2 mandarynki
obiad - zupa szczawiowa z makaronem
kolacja - wątróbki drobiowe z jabłkiem i cebulką
wtorek, środa
wtorek:
aktywność 1 pkt, niestety muszę chwilowo unikać wysiłku...
śniadanie: serek homo lekki
obiad: pierś z grilla + surówka z czerwonej kapusty
kolacja: racuszki twarogowe z otrębami
środa:
aktywność zero
śniadanie:1/2 makreli wędzonej
II śniadanie: wiejski lekki, 2 mandarynki (pierwsze owoce od 1,5 miesiąca)
III śniadanie - 2 plasterki wędzonego kurczaka
obiad - 1/2 makreli wędzonej
kolacja: galaretka malinowa
Chyba się jakoś trzymam chociaż dołuje mnie ból głowy i brak ruchu.
Z drugiej strony - zobaczyłam dzisiaj jak pływa mój syn, kiedy pływam razem z nim to skupiam się na sobie i nie widzę postępów... Są plusy.
Po basenie szybki wypad do eMpiku po prezent urodzinowy dla kolegi. Gra wybrana w 5 minut! Szybka decyzja i sprawa załatwiona.
Jutro napięty grafik - zebranie u starszego połączone z Wigilią (nie przepadam za zbiorowymi imprezami tego typu ale tatuś jeszcze mniej i padło na mnie...) a potem pieczenie ciasta na piątek (wigilia u młodszego). DAM RADĘ!
poniedziałek
śniadanie - filet wędzony z pstrąga
II śniadanie - wiejski lekki
III śniadanie - jogurt naturalny duży
obiad - rosół bez makaronu i mięsko indycze gotowane, surówka z marchwi
duuuużo wody mineralnej
Aktywność - siłownia 1,5 godziny
Coś nie bardzo z moją dietą bo zaczęła mnie boleć głowa. Chyba za mało płynów i nie nadążam z wypłukiwaniem toksyn. Będę pamiętać o piciu - od jutra co najmniej 1,5 litra wody dziennie + to co zawsze
dzień siódmy
Niedziela
Nareszcie mogłam się wyspać, po raz pierwszy od tygodnia. Wstałam co prawda o 7:30 ale nie musiałam się spieszyć i nawet kawkę sobie spokojnie wypiłam. Pojechałam z synem na basen ale był zamknięty. Pojechaliśmy na inny żeby godzinkę popływać. Wróciłam wypompowana ale szczęśliwa.
Moje menu:
śniadanie - jajecznica na mleku z otrębami
II śniadanie - galaretka z jogurtem
obiad - udko pieczone i surówka z marchewki
kolacja - placuszki twarogowo-otrębowe
Dzień ogólnie udany, dieta konsekwentnie utrzymana.
dzień szósty
Trzymam formę ponad normę!
Co prawda waga skoczyła z wczorajszej 86,5 do 87,2 dzisiaj, ale przecież to normalne (woda). Średnia jest ok, a czuję się coraz szczuplejsza więc zadowolona. Nie mam już problemu ze słodyczami, nawet podaję gościom i jakoś mnie nie ciągnie. SUKCES!
Moje posiłki:
piątek - 2 godziny szuflowania śniegu z parkingu (syzyfowa praca a ręce mnie bolą jak nie wiem co..)
śniadanie - otręby owsiane z mlekiem
obiad (proszony) - na przystawkę łosoś wędzony i śledzik z sosem tatarskim, zupa grzybowa, dzwonko łososia z rusztu i liść sałaty. DESERU NIE ZJADŁAM !!!
kolacja - galaretka
sobota
śniadanie - pierś kurczaka wędzona, kawa inka
obiad - kotlet z piersi panierowany
podwieczorek - galaretka
kolacja - 2 plasterki szynki konserwowej
dzień czwarty, piąty
środa
śniadanie: 2 jajka sadzone
II śniadanie: jogurt naturalny
obiad: pierś kurczaka, mały kawałek pizzy (robił mój syn!)
kolacja: plasterek szynki, kawałeczek indyka gotowanego, galaretka
Aktywność - kręgle 3 godz. (6 pkt)
dzień pierwszy, drugi, trzeci
Waga dzisiaj: 87,3
poniedziałek - stepper+siłownia (10,5 pkt):
śniadanie - twarożek homo lekko
II śniadanie - 2 plasterki szynki drobiowej
lunch - żurek
obiad - pierś kurczaka smażona bez tłuszczu
wtorek - siatkówka 2 godz. (10 pkt):
śniadanie - dwa plasterki szynki drobiowej
II śniadanie - pasta z twarożku i makreli
obiad - racuszki z chudego twarogu i otrąb
podwieczorek - galaretka z herbaty malinowej
środa:
śniadanie - wiejski lekki
II śniadanie - pierś kurczaka wędzona mała
obiad -
podwieczorek -
nowy tydzień
wczoraj i dzisiaj waga pokazała 87,8. Kiedyś bym się z tego nie cieszyła ale dzisiaj tak, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Muszę tak dalej, a żeby tempo nie spadło - przyłączyłam się do akcji ciekawowo - pełna mobilizacja przez dwa tygodnie! Damy radę, mamy dwa cele - trzymać dietę i ruszać się ile wlezie. Ostatni przerzuciłam się na marsze i marszobiegi - jest mi łatwiej niż siedzieć ciągle na siłowni, bo wychodzę sobie na godzinkę, półtorej, nie muszę odśnieżać samochodu no i z muzyczką w uszach humor mi się poprawia. No i spróbuję a6w, może się uda utrzymać tę mobilizację bo poprzednio wytrzymałam tylko do @.
DAM RADĘ, bo kto jak nie ja!!!!
ile jeszcze wytrzymam
No i minął kolejny tydzień. Dietę trzymałam wzorowo ale waga mi się nie odwzajemniła. Z tego jestem zadowolona, że dałam radę, żadnego wyskoku w tym tygodniu chociaż pokusy miałam....Ale waga nie spada, widocznie mam przestój. Trudno, ja jedna wiem jaka jest prawda. Fakt że wczoraj nic nie ćwiczyłam, bo wróciłam do domu dopiero po 20-tej, no wiec kiedy? Mój szczytny plan a6w leży zakurzony, nie wytrzymałam nawet tygodnia. Zacznę znowu jak mi się skończy @. Dzisiaj waga mnie dobiła, 88,9. Spróbuję się nie poddać jeszcze przez weekend, zobaczę co będzie w poniedziałek ....
środa
Hura!
Waga pokazała mi dzisiaj 88,1. Mam nadzieje że to nie jednorazowe wahnięcie tylko konsekwencja moich działań.
Dieta ok, może za mało warzywek, ale się poprawię. Aktywność nieźle, wieczorami jestem co prawda totalnie wypompowana, bo po całym dniu pracy, potem w domu też się dzieje, a na ćwiczenia chodzę wieczorami i wracam zwykle po 22. A o 5 rano pobudka...Ale nie poddaję się i kondycja coraz lepsza. Humor też super bo waga spada no i wreszcie przestało wiać!
A w moim pamiętniku groch z kapustą ale to w końcu mój pamiętnik!