dieto wróć !
Jestem chora, od niedzieli z gorączką leżę w domu, tak samo mój synek który wrócił z nart. Dieta poszła się bujać, bo sama nie wiem czego chcę i nie trzymam żadnych reguł. Nie mogę ćwiczyć (to nic nowego), nie chodzę do pracy i albo śpię albo chodzę wściekła po domu. Jak się nie zawezmę to zawszę będę gruba, beee. Znowu jem z nudów i wcale mi z tym nie jest dobrze! Teraz siadłam do komputera i sprawdzam co u Was, w naszej grupie też nuda i totalna beznadzieja. Żeby jutro było lepsze ...
moje wybryki
Niestety dzisiaj był niedobry dzień dla mojej diety. W pracy jak co dzień od początku roku - kociokwik. Przezornie zjadłam śniadanie w domu, w pracy tylko mały jogurt naturalny i nic nie piłam. O16-tej byłam wściekle głodna. No i po dietkowym obiadku - dopchałam się czekoladą (pyszna była niestety!) i kawałkiem ciasta przywiezionym od teściowej (na moje nieszczęście też było pyszne). Jutro nie wchodzę na wagę, poczekam ze 2 dni, aż mi się unormuje, po tym dzisiejszym wybryku... Wieczorem byłam na zakupach żeby jutro w pracy nie głodować i nie mieć znowu "wilczego głodu". Znowu wracam skruszona na dobrą drogę, który to już raz ....
pierwszy punkt milowy
Dzisiaj 13.01 - osiągnęłam cel na 1 stycznia. Waga 85 kg.
Po raz drugi osiągnęłam ten cel, i oby po raz ostatni. Niech już zawsze będzie mniej!
Przede mną kolejne wyzwanie - 76 kg na 14 marca.
8,5 kg w 8 tygodni. To możliwe, chociaż niełatwe... Cel jest realny, ambitny i konkretny.
Jak tu zwolnić tempo ?
Od poniedziałku znowu dietkuję jak należy!
Miałam ogromny problem aby się nie poddać ale ostatecznie ogłaszam, że udało mi się! Od 1 stycznia zebrałam już 4 dni bezsłodyczowe i zamierzam je zbierać przez cały rok!
Co do ćwiczeń, to niestety nadal nie mogę się męczyć. P pozostaję przy spokojnych spacerkach, chociaż często energia mnie rozpiera. Muszę się kontrolować żeby zwolnić tempo, nawet kiedy idę na spacer lub krzątam się po domu. Ale mam nadzieję że od lutego już będę mogła zwiększyć tempo.
Waga powoli spada w dół, już prawie wróciłam do stanu sprzed świąt. Powinnam była zrobić sobie zdjęcie w pierwszy dzień Nowego Roku i powiesić na lodówce! Ale w tym roku jestem dla siebie dobra, więc wybaczam sobie i obiecuję konsekwentnie trzymać się postanowień.
Zakazany owoc
Właśnie się dowiedziałam, że aktywność nadal jest dla mnie zakazana.
Jak ja to przeżyję jeszcze przez co najmniej miesiąc???
Oszczędzającego trybu życia ciąg dalszy... Ale to nic. Wymyśliłam, że
przerzucę się na długie i spokojne spacery/ marsze (oczywiście bez biegania), to przecież nie jest wysiłek tylko przyjemność! Kiedy się nie ruszam, to tracę motywację do
dietkowania i jo-jo gwarantowane. A więc nowa strategia - MOTYWACJA i spokojny tryb
życia. Nie poddam się !!!
Ps.
Dietkowo jestem dziś już spokojna, bo świąteczne zapasy słodyczy dawno się skończyły. Dzisiaj zjedzone :
- serek homo lekki
- 3 mandarynki (na imieninach)
- na obiad planuję filet z dorsza i sałatę
- na kolację placuszki twarożkowo-otrębowe.
muszę wrócić na dobrą drogę
Po świętach wróciłam do starych, głupich nawyków. Po obiadku kawałek ciasta, potem jeszcze jeden.Brr! Muszę przestać. Na wadze znowu przybywa kilogramów. A tyle już wytrzymałam, od początku listopada do świąt, bez słodyczy i bez kompulsów. Myślałam że sytuacja opanowana, a tu proszę bardzo - znowu porażka. Dzisiaj do pracy wzięłam więcej jedzenia dietetycznego, bo wczoraj byłam głodna i wrąbałam biurowe słone paluszki. Chcę jeść mądrze i będę.
Napiszę jutro że mi się udało! Mam nadzieję,,, Trzymajcie kciuki za mnie.
święta święta i po świętach
Dietkowo niezupełnie tak jak chciałam. Wigilia ok, nie ruszyłam nawet słodyczy. Ale już w następne dni - popłynęłam. Takie pyszne były świąteczne wypieki.....I nalewka....
Dzisiaj wracam do rzeczywistości i do mojej diety.
Za to atmosfera świąteczna była super! Nikt nie dał plamy, wszyscy byli mili dla siebie i serdeczni. Dużo się napracowałam żeby wszystko było jak należy, no i było! Szkoda tylko że dopadło nas jakieś choróbsko i na pasterkę nie udało się pójść. Ale słuchaliśmy kolęd do późnego wieczora i cieszyliśmy się prezentami. Przed nami cały tydzień świątecznej atmosfery, bo dzieci mają wolne. Jest pięknie i tyle śniegu wokoło. Już powoli zdrowie nam wraca więc w końcu może nadejdzie czas zimowych spacerów.
Poniedziałek-wtorek-środa - czekam na święta
Dietkowo wszystko ok, waga powoli spada cały czas, mimo braku ćwiczeń. Nie mogę się doczekać świąt, chociaż jeszcze wiele robótek przede mną. Dzisiaj ostatni dzień w pracy, od jutra urlop! Mieliśmy wspólną wigilię i znowu oparłam się słodkim pokusom. Dwie mandarynki i koniec! Boję się jak to będzie w święta, czy dam radę, kiedy wszystko takie pyszne....I w dodatku wszyscy namawiają... MUSZĘ DAĆ RADĘ !!!
Teraz nie mam czasu na spacery, bo tyle do zrobienia. Ale w święta zrobię sobie codziennie 1,5 godz. marszu! To będzie mój prezent gwiazdkowy dla siebie!
Wracam do pracy bo mąż ubiera choinkę więc nie ma co przesiadywać przy kompie !
Niedziela
Dzisiaj trochę zwolniłam, nareszcie. Mam już dosyć tego wiecznego wyścigu z czasem. Przede wszystkim nareszcie się wyspałam, wstałam o 8, powolutku poranna toaleta, śniadanko, kawusia... Dopiero po południu wyjazd na pokazy taneczne synusia i potem zakupy w Makro. Dla siebie, na firmową wigilię i uzupełnienie zapasów w pracy - kawy itp. Razem nazbierał się pełniutki wózek, dobrze że miałam męskie wsparcie... Właściwie podwójnie męskie bo jeszcze synuś... Teraz już po kolacji, po herbacie a właściwie w trakcie, zaraz się biorę do pierniczków. Chwilka na 'Vitalii i do dzieła!!!Zjedzone:
śniadanie - kilka szprotek, liść sałaty, wiejski lekki
II śniadanie - jajko
obiad - wątróbki drobiowe, sałata
kolacja - znowu parę szprotek, jajko na twardo
deser -mus jabłkowy
Ogólnie - jest nieźle, dzieci jadły słodycze a ja się nie złamałam. JESTEM WIELKA !!!
piątek, sobota
No i mamy już sobotni wieczór...
Waga dzisiaj 85,5 kg - super, cieszę się bo wciąż w dół, mimo braku ćwiczeń!
Piątek w pracy zabiegany, jak zwykle zresztą. Po południu szybko obiad, potem zawieźć syna na basen, potem przywieźć go z powrotem i wreszcie zakupy. Wieczorem padłam jak kawka, poszłam spać o 21:30 i wreszcie wstałam rano wyspana (o 5:40).
Dzisiaj od rana zajęcia: wigilia z grupą syna, potem szybko zakupy prezentów i wreszcie do Nomi. Kupiłam śliczniutkie światełka, znowu przybliżyła się atmosfera świąt. Po południu na trochę do pracy, bo robią się zaległości a od poniedziałku znowu się zacznie...
Menu-Piątek
śniadanie - plaster łososia wędz., buraczki
II śniadanie - wiejski lekki
obiad - placuszki twarogowo-otrębowe z dżemem
kolacja - plaster łososia, 2 jajka sadzone
Sobota
śniadanie - plasterek szynki , 2 jajka sadzone, pomidor
II śniadanie - galaretka malinowa
obiad - mielony z dorsza, buraczki
kolacja -