- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3509 |
Komentarzy: | 30 |
Założony: | 13 września 2010 |
Ostatni wpis: | 22 kwietnia 2015 |
kobieta, 36 lat, Nibylandia
154 cm, 62.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
3 miesiące do ślubu... a tu? 61 kg...
Dlaczego nic nie działa? Pomocy...
Podróż do przeszłości - dzień wyjazdu
Jak chyba każda kobieta, mam pudełko pełne skarbów. Jakie to skarby? Kartki i pocztówki, zdjęcia i dyplomy, liściki, pamiątki, suche kwiaty. Są i pamiętniki. Zdjęłam dziś wieko tego pudła i wyruszyłam w podróż. Jaka to podróż? Podróż w czasie!
Jak chyba każda nastolatka, pisałam niegdyś pamiętnik. Pisałam osiem lat. Nie da się ukryć, że wpisy dwunasto-trzynastolatki mogą rozbawić do łez. Nie da się nie zauważyć prostolinijności niektórych tez i wniosków dorastającej gimnazjalistki. Nie da się jednak nie dostrzec pewnej ciągłości przyczynowo-przyczynowo-przyczynowo-skutkowej. Ta ciągłość nie została przerwana wraz z ostatnią napisaną przeze mnie notatką, nie przerwała jej magiczna bariera oddzielająca dzieciństwo od dorosłości.
Jak chyba każda nastolatka, pisałam niegdyś pamiętnik. I jak chyba każda, zadawałam sobie pytanie: „Po co?”. Wtedy chodziło o to, by się wygadać, ale nie przed kimś, nie dla kogoś a przed sobą i dla siebie. Chodziło o to, by wyrzucić z siebie żale, by utrwalić radości, by pobyć na chwilę sam na sam ze sobą, by rozczesać pokudłaczone myśli. Czasami pisałam codziennie, czasami od czasu do czasu – w zależności od intensywności zdarzeń w moim świecie. Pisałam różnie – wzniośle i dziecinnie, szczegółowo i skrótowo, spokojnie i tonem przepełnionym euforią. Każdy wpis łączy jednak pewna wspólna cecha – szczerość, szczerość wobec samej siebie, wszak rozmawiałam sama ze sobą. Dlaczego więc przestałam pisać?
Nie wytrzymuję w świecie pozorów...
Tak zaniedbałam dietę, że wolę nawet nie wstawać na wagę... Chyba to uczynię dopiero po 20 kwietnia, który to termin uznaję za swój docelowy.
Zaniedbałam dietę, bo znów moja psychika sobie nie poradziła. Znów problemy finansowe, rodzinne spory i nieustanne pozory... Naprawdę moja głowa tego nie wytrzymuje, stąd ręka sięga po jedzenie. By poczuć się lepiej - a w rezultacie jeszcze gorzej. Nie wiem jak sobie z tym poradzić... I jak dalej walczyć o siebie. Nie tylko w wymiarze wyglądu, ale poczucia własnej godności i niezależności. Dlaczego żyję w świecie pozorów? Dlaczego tak bardzo boję się z niego uciec?
Kaloryczność - 1150, zielona herbata, 1,5 l wody, godzina nordic walkingu:)
Waga pokazała 58,4 kg. Niestety to tylko 0,5 kg na tydzień, ale mój organizm już jest tak przyzwyczajony do diet i treningow, że więcej chyba nie mogę od niego wymagać. Musiałabym chyba ćwiczyć 3 godziny i jeść 500 kcal żeby chudnąć szybciej. A na to nie mam ochoty, naprawdę! Powoli ale do przodu i bez załamywania:)
Zaczynam znów... Jestem chodzącą tabelą kaloryczną od wielu wielu lat. Marzenie o zadowoleniu z siebie od zawsze spędzało mi sen z powiek. Moja waga? Raz w górę, raz w dół. Najlepiej czułam się ważąc 50 kg, ale ze względu na idiotyczną dietę szybko nastąpił efekt jojo...
Moje życie, jak pewnie każdej z Was odbiega od marzeń i wyobrażeń, które gdzieś się tam w głowie hodowały od dzieciństwa... Przeżywałam bardzo trudne chwile w ciągu ostatnich dwóch lat. Między innymi trudnymi sprawami, decyzjami....dowiedzieliśmy się z narzeczonym, że nie będziemy mogli mieć dzieci. Wiem, że dziś jeszcze nie planowałabym potomstwa - studia, praca... Ale ta świadomość mimo wszytsko w głowie się kłębiła i kłębi wciąż. To przecież jakieś irracjonalne! Mieć taką świadomość przed ślubem! Starałam się radzić sobie jakkolwiek. To wszystko właśnie zaowocowało wzrostem wagi - zajadam stresy. Postanowiłam jednak wziąć się w garść!
Postanowiłam ruszyć z miejsca. Przyjąć pewne sprawy takimi jakimi są i w obrębie ograniczeń starać się budować jak najwięcej. Nie mogę powiedzieć tu i teraz, że pogodziłam się z wszystkim czym życie mnie obdarzyło, ale chciałabym nauczyć się zmieniać chociaż to na co mam wpływ!
Jedną z tych rzeczy jest wygląd. Nie chcę dłużej zajadać smutków. Wiem, że czas się zatrzymać! Boję się, że pewnego dnia obudzę się z nienawiścią do samej siebie. Jedzenie nie rozwiązuje problemów! Jedzenie je pogłębia! Jedzenie tak samo staje się nałogiem, jak alkohol... Tak samo nienawidzimy siebie po każdym obżarstwie, które rzekomo ma nas pocieszyć.
Postanowiłam pisać ten pamiętnik. Nawet jeśli nie będzie on atrakcyjny dla czytelników, potrzebuję go jako terapii...