Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jedzenie to też nałóg...


Zaczynam znów... Jestem chodzącą tabelą kaloryczną od wielu wielu lat. Marzenie o zadowoleniu z siebie od zawsze spędzało mi sen z powiek. Moja waga? Raz w górę, raz w dół. Najlepiej czułam się ważąc 50 kg, ale ze względu na idiotyczną dietę szybko nastąpił efekt jojo...

Moje życie, jak pewnie każdej z Was odbiega od marzeń i wyobrażeń, które gdzieś się tam w głowie hodowały od dzieciństwa... Przeżywałam bardzo trudne chwile w ciągu ostatnich dwóch lat. Między innymi trudnymi sprawami, decyzjami....dowiedzieliśmy się z narzeczonym, że nie będziemy mogli mieć dzieci. Wiem, że dziś jeszcze nie planowałabym potomstwa - studia, praca... Ale ta świadomość mimo wszytsko w głowie się kłębiła i kłębi wciąż. To przecież jakieś irracjonalne! Mieć taką świadomość przed ślubem! Starałam się radzić sobie jakkolwiek. To wszystko właśnie zaowocowało wzrostem wagi - zajadam stresy. Postanowiłam jednak wziąć się w garść!

Postanowiłam ruszyć z miejsca. Przyjąć pewne sprawy takimi jakimi są i w obrębie ograniczeń starać się budować jak najwięcej. Nie mogę powiedzieć tu i teraz, że pogodziłam się z wszystkim czym życie mnie obdarzyło, ale chciałabym nauczyć się zmieniać chociaż to na co mam wpływ!

Jedną z tych rzeczy jest wygląd. Nie chcę dłużej zajadać smutków. Wiem, że czas się zatrzymać! Boję się, że pewnego dnia obudzę się z nienawiścią do samej siebie. Jedzenie nie rozwiązuje problemów! Jedzenie je pogłębia! Jedzenie tak samo staje się nałogiem, jak alkohol... Tak samo nienawidzimy siebie po każdym obżarstwie, które rzekomo ma nas pocieszyć.

Postanowiłam pisać ten pamiętnik. Nawet jeśli nie będzie on atrakcyjny dla czytelników, potrzebuję go jako terapii...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.