Dzisiaj byłam na zakupach. Jak zawsze wydałam za dużo. Ale praktycznie 85% to było żarcie. Jak można być na diecie, generalnie mniej jeść, a to wszystko takie drogie, że człowiek najlepiej przeszedłby na głodówkę, żeby odchudzić siebie i utuczyć swój portfel.
Kupiłam masło orzechowe - mam zamiar na śniadanie na kanapce co kilka dni zafundować. Ponoć gruszkom zaleca się orzechy, więc nie zaszkodzi mi 10 gram na kanapce), otręby granulowane z porzeczką(skończyły mi się ze śliwką, obecnie mam z truskawkami-też są dobre) mąkę kukurydzianą (chcę wypróbować przepis na pizzę), kg zielonych jabłek(tak je lubię, ale 6 zł za kg, to złodziejstwo w biały dzień!), 2 limonki, kilka jogurtów pitnych 0%, jogurt naturalny, herbatę porzeczkową, 2 banany, 2 wieśniaki, 2 danio light, przecier paprykowy i karmel z wanilią w młynku, (jak to cudownie pachnie - dziś zrobiłam sobie kawkę z mlekiem w ramach podwieczorku i opruszę nią tym cudem... ) 2 paczki chleba pełnoziarnistego Mestemacher
Poza tym suplement do włosów MegaKrzem, żel do demakijażu fizjoderm z Ziaji (bardzo fajny kosmetyk, dobrze zmywa makijaż, nie ma żadnych parabenów, SLS-ów, do cery wrażliwej) i antyperspirant. I 140 zł poszło w ch... :) A i jeszcze byłam na myjni z tym brudasem, czyli kolejne 20 zł. Wartość pieniądza jest naprawdę beznadziejna.
Kurwa. Idzie zbankrutować, serio. :-/
śniadanie: 240 kcal owsianka na mleku + 100 gr truskawek? (albo 200:D, nie pamiętam:P)
II śniadanie 200 kcal jabłko z cynamonem + jogurt naturalny + łyżeczka słonecznika, trochę suszonej żurawiny, 2 migdały (200)
obiad: 400kcal talerz zupy pomidorowej z warzywkami i kaszą gryczaną, jogurt naturalny + 50 gr banana+100 gr truskawek + 5 gr otrębów granulowanych truskawkowych
podwieczorek 200kcal : 70 gr jabłka, 70 gr anansa, kromka chleba pełnoiar. z polędwicą łososiową, kawa z mlekiem i odrobiną mieszanki karmelowo-waniliowej
Na kolację mam w planie koktajl białkowy na jogurcie naturalnym - ok. 200-250 kcal
Pogoda dziś nie zachęca do niczego. Szaro, zimno... i wieje. Zrobiłam tym samym pół godziny pedałowania i wypiździło mnie za wszystkie czasy. Dziękuję bardzo wolę pić ciepłą kawę w domu. Z roweru zeskoczyłam i poszłam pomykać 6 Weidera. Dziś od BBL wolne. Bieganie co 2 dni, więc bieganie również jutro. Chociaż ponoć ma się konkretnie rozpadać, więc nic nie wiadomo. Porozciągałam się z 5 minutek. Muszę więcej, jeżdżę rowerem więc powinnam ok. 10 minut dziennie.
Idziemy na 2 wesela w tym roku. Pierwsze 18 sierpnia. Już powoli szukam jakiejś kiecki dla siebie. Czas znaleźć jakąś robotę na wakacje. Jutro idę na 2 rozmowy. Nie życzcie mi powodzenia, bo ja na lajcie do tego podchodzę. Nie spinam dupy.
Bronię się we wrześniu. Jestem zbyt leniwa, żeby dokończyć tą mgr na teraz. Serio. Ale się nie przejmuję. Pojutrze zaplanowałam poświęcić jej cały dzień i dopisać kilka stronic. Wkurwia mnie okrutnie pisanie tego steku bzdur.
Czeka mnie jutro pobódka o 6. Pojadę sobie do miasta autobusem. Jakoś nie chce mi się szukać godzinami miejsc do parkowania. Z resztą i tak jadę do centrum, więc zbędny wydatek inwestyacja w diesla 3.0. Chyba zaczynam robić się oszczędna?
W mieście otworzyli Mohito. Jak tam byłam, to zdychałam, że nie mam kasy i nic nie mogę sobie kupić. A tam są ciuchy w moim stylu. Te sukienki. Ubolewam. Cierpię. Kupiłabym jedną bluzkę, ale zostały same duże rozmiary. A była piękna. Wierzcie mi.
Praca by się tu zdała. Wydałabym 60% na ciuchy. Póki nie mam dzieci, mogę. :)
Myślę nadal nad jakimś kursem angielskiego. Znacie jakieś dobre płyty, żeby uczyć się ze słuchu? Czy coś takiego? Bardziej zależy mi na tym niż na studiach.
Zamierzam zrobić technikum farmaceutyczne. Tak sobie myślę. I myślę... Tylko, że to kolejne 2 lata. Żałuję, że nie poszłam w ubiegłym roku. Co Wy na to?
Generalnie mam sto pomysłów na minutę, ale wolałabym mieć konkretny fach w ręku, a studia mi tego nie dały. Czuję się troszkę niepotrzebna na rynku pracy.
Może ktoś jest z Bydgoszczy i ma dla mnie pracę?
Nie?
Ach.
Tak właśnie myślałam.
Właśnie wyszło słońce. Czemu akurat teraz, jak już wymarzłam na dwukołowcu moim?