Latka mijają, a u mnie się nic nie zmienia. No, poza wagą- tyję na potęgę. Dobiłam o 79 kg i się przeraziłam. Kupowanie nowych ciuchów to dla mnie od kilku lat katorga. Nienawidzę oglądać siebie w sklepowych lustrach. I nic na mnie nie pasuje, więc prawie zawsze wracam do domu bez ciuchów, po które pojechałam. I kończy się standardowo- przeryczanym wieczorem.
Miałam epizod medyczny- zaliczyłam na NFZ poradnię zaburzeń metabolicznych i dietetyka, ale ponieważ moje wyniki badań są OK, to niczego sensownego nie usłyszałam. Wszystko co już wiem- 2 l wody dziennie, dużo warzyw i ruchu. Ale ja jestem tą mamą z mema:
Ale...nie przytyłam wczoraj, nie schudnę jutro. Czas się brać za siebie, zanim waga pokaże koszmarne 80 kg! Dzisiaj 77,8, więc zawsze coś. 11 dzień na poście przerywanym. Początek był koszmarny- ciągły ból głowy i burczenie w brzuchu. Od kilku dni jest ok, Ba, nawet nie bardzo chce mi się jeść. Nie rusza mnie to, że moja rodzina je po 17, kiedy ja już tylko piję wodę. Duuuuużo wody :) Jeszcze trudno mi podać jedzenie dzieciom w tym czasie, ale dwa razy dałam radę. Jem dużo mniej.
Na czym to polega? Jesz tylko przez 8 godzin na dobę, potem przez kolejne 16 pościsz. Ja zapijam wtedy głód wodą. Myślałam, że nie dam rady, ale jest do przeżycia. Na razie ok.2 kg mniej. Idę po więcej :)